Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Kaczyński nie ma z kim przegrać

W cuglach wygrał wybory na szefa Prawa i Sprawiedliwości i pojedynek na przemówienia z Grzegorzem Schetyną. Jarosławowi Kaczyńskiemu grozi jednak triumfalizm i spoczęcie na laurach.

W cuglach wygrał wybory na szefa Prawa i Sprawiedliwości i pojedynek na przemówienia z Grzegorzem Schetyną. Jarosławowi Kaczyńskiemu grozi jednak triumfalizm i spoczęcie na laurach.

Jeśli „bez gniewu i uprzedzenia” porównać sobotnie wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego i Grzegorza Schetyny, można dojść do wniosku, że – niezależnie od tego, co się myśli o poglądach prezesa PiS – to jest to rasowy polityk, który teraz w Polsce nie ma z kim przegrać. Grozi mu dziś raczej to, że na fali triumfalizmu stanie się nieuważny, spocznie na laurach, a nie ukończone projekty zacznie traktować jak gotowe dzieła.

Na razie Kaczyński ma jednak jeszcze powody do satysfakcji i wcale tego nie kryje. Prezes podkreśla przy tym swoją rolę jako selekcjonera „dream teamu” wyborczego, czyli Szydło i Duda w ataku plus odważna gra skrzydłami. Czy jednak sugestia, że w przypadku obecnej premier zadecydowała jej świeżość wizerunkowa i zużycie wizerunku samego prezesa nie jest wskazówką, że teraz, kiedy sytuacja się uspokoiła, Jarosław Kaczyński przeniesie się do kancelarii premiera? Wydaje się to raczej mało prawdopodobne. Po pierwsze, Kaczyński ma nadal władzę nad dziełem swego życia, czyli partią (1008 delegatów za, 7 przeciw, jeden się wstrzymał), a unika wielu przykrych obowiązków związanych z zasiadaniem w rządzie.

Po drugie, jak sam podkreśla, chce nadal łączyć „wieloletnie doświadczenie (…) z młodością i energią zespołu zmian”. Wyraźnie widzi się więc dziś raczej w roli stratega i partyjnego działacza, który rzuca ogólne pomysły, a potem czeka na propozycje realizacji, lub też udziela reprymendy, jak to miało miejsce w przypadku ministra zdrowia, a potem czeka na reakcje. Doskonale było też tę strategię widać w przypadku OFE. Ogólna zapowiedź prezesa, by uczynić je „podstawą nowych ważnych przedsięwzięć” mogła być bowiem zrozumiana rozmaicie.

Z jednej strony dla wielu ekonomistów nie jest żadną tajemnica, że OFE w wydaniu polsko-argentyńskim nie sprawdziły się właściwie nigdy i nigdzie. Potrzeba wycofania z nich pieniędzy nie jest jednak równoznaczna z postulatem ich prostej nacjonalizacji, np. na bieżące wydatki państwa. Dlatego też wicepremier Morawiecki krótko po konwencji musiał czym prędzej udać się na giełdę i tłumaczyć, co dokładnie stanie się z pieniędzmi polskich emerytów.

Jarosław Kaczyński chce oprzeć rozwój na synergii państwa z rodzimym kapitałem na wzór azjatyckich tygrysów, a w polityce zagranicznej jest politykiem prounijnym, ale opowiadającym się za ograniczoną homogenizacją polityczną i gospodarczą państw członkowskich

Morawiecki zresztą, co jasno wynika z przemówienia prezesa, jest jego wielką nadzieją na przyszłość zarówno partii, jak i państwa. Wicepremier ma jednak co najmniej dwa problemy. Po pierwsze, by zrealizować swój plan gospodarczy musi mieć większy wpływ na ministrów i polityków z własnego obozu. By to uczynić, musiałby zaś szybko zyskać polityczne doświadczenie, którego mu brak. Po drugie, Morawiecki musi równie szybko przedstawić coś więcej niż ogólny schemat reform rozpisany na slajdy. Mówienie o wielkim „planie” bez wielu konkretów jest bowiem coraz mniej inspirujące, a coraz bardziej niepokojące.

Zaufanym doradcą Morawieckiego, którego pomysły znane z innych publikacji wyraźnie dostrzegam dziś w „planie”, jest Jan Filip Staniłko. W 2011 w znanym „Szkicu do strategii Prawa i Sprawiedliwości” Staniłko postulował zaś między innymi co następuje (cytuję): „Prezes partii musi pozwolić wyłonić się nowym znaczącym liderom partyjnym (niezwiązanym z nim biograficznie) i pozwolić dojrzeć swoim następcom, zachowując elementarny poziom kontroli nad ich poczynaniami, ale i popychając ich do samodzielności w ramach gry zespołowej”.

Wówczas „Szkic” wywołał niemały ferment w PiS i wśród jego sympatyków. Dziś wydaje się jednak, że prezes posłuchał częściowo rady młodego ambitnego analityka i z całej siły popchnął jego pryncypała od owej ”samodzielności w ramach gry zespołowej”. Morawiecki wraz z zespołem musi teraz udowodnić, że państwo polskie nie istnieje „tylko teoretycznie”. Mają zaś mało czasu, bo kredyt zaufania prezesa jest krótkoterminowy, jak to w polityce.

Prezes może też ów kredyt dość łatwo wycofać. Przy wszystkich zastrzeżeniach do jego władzy, wciąż ropiejącym sporze wokół Trybunału i pewnej swobodzie retorycznej, Kaczyński nie jest jednak dyktatorem i swoją wizję państwa oraz polityki jednak ma. W Polsce chce oprzeć rozwój na synergii państwa z rodzimym kapitałem na wzór azjatyckich tygrysów, a w polityce zagranicznej jest politykiem prounijnym, ale opowiadającym się za ograniczoną homogenizacją polityczną i gospodarczą państw członkowskich. I trudno nie zauważyć, że są to kierunki polityczne zgodne z obecnymi globalnymi trendami. Ortodoksyjny neoliberalizm gospodarczy, podobnie jak wizja jednego scentralizowanego europejskiego państwa, wylądowały właśnie na śmietniku historii.

Dawne elity są zaś coraz ostrzej ze swoich postępków rozliczane. Dobitnie dowiodły tego wydarzenia takie jak Brexit czy też decyzja austriackiego Trybunału Konstytucyjnego o powtórzeniu w tym kraju wyborów prezydenckich. W efekcie Grzegorz Schetyna mówiący o zapisywaniu przynależności do UE w konstytucji RP i przekazaniu większej władzy sejmikom wojewódzkim, które PSL i PO zdobyły w iście „austriackich” wyborach, jawi się jako postać śmieszna i anachroniczna. Paradoksalnie, teraz to PO jest w oczach elektoratu dawnym PiS-em.
 

Współpracownik Nowej Konfederacji. Doktor nauk politycznych. Pracownik Uczelni Łazarskiego. Absolwent Louisiana State University, Ośrodka Studiów Amerykańskich UW oraz Instytutu Filologii Angielskiej UAM. Stypendysta Fundacji Fulbrighta, a także członek Philadelphia Society. Autor tekstów publicystycznych i naukowych z zakresu filozofii polityki oraz politologii porównawczej.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo