Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Jakub Kamiński: Jako podróżnik, zwiedził pan wiele z naszego punktu widzenia egzotycznych miejsc na świecie. Mimo to zafascynowała pana Korea Południowa, z naszej stereotypowej perspektywy tak nieodległa od tego, co znamy.
Roman Husarski: Rzeczywiście pozostając na pewnym poziomie stereotypów, często wśród Polaków można usłyszeć opinię, że jest to państwo nam bliskie. To naturalne, że szuka się płaszczyzn porozumienia, weźmy na przykład historię. Korea podobnie do nas była otoczona przez mocarstwa i musiała szukać sposobów na przetrwanie, a różnie z tym bywało, bo tak jak Polska traciła ona niezależność. Z czasem jednak, gdy zagłębiamy się w poznawanie Korei, wyraźniej dostrzegamy różnice i odmienną specyfikę tego społeczeństwa. Mnie osobiście kraj ten zafascynował kinem. Miałem również wcześniej kontakt z Koreańczykami, stamtąd też pochodziła dziewczyna, z którą spotykałem się przez krótki czas. Dzięki niej zainteresowałem się Koreą od strony kulturoznawczej, co kontynuowałem na studiach, ucząc się języka oraz pisząc dwie prace licencjackie i dwie magisterskie poświęcone kinu Korei. Obecnie kontynuuję zgłębianie tego tematu, pisząc doktorat na temat kina w Korei Północnej.
WYWIAD KRĄŻY WOKÓŁ TEMATYKI ZAWARTEJ W KSIĄŻCE ROMANA HUSARSKIEGO „KRAJ NIESPOKOJNEGO PORANKA”
Nie brakuje osób, które przeceniają tę specyfikę. Często możemy spotkać się z tendencją do nadmiernego orientalizowania tego kraju, np. przypisując konfucjanizmowi większy wpływ na Koreańczyków, niż dzieje się to faktycznie. Po lekturze pańskiej książki „Kraj niespokojnego poranka” okazuje się, że rzeczywistość, jak to zwykle bywa, jest dużo bardziej złożona. Jakie wartości i doświadczenia historyczne ukształtowały współczesne społeczeństwo koreańskie w największym stopniu?
Ta orientalizacja bierze się z tego, że sięganie do koreańskiego średniowiecza i odnoszenie się do klasycznych dzieł m.in. myślicieli konfucjańskich dostarcza atrakcyjnych odpowiedzi na współcześnie zadawane pytania. Jeśli jednak nie chcemy popełniać błędu logicznego, jakim jest cherry picking, powinniśmy ich szukać raczej w bliższych historycznie doświadczeniach.
Należy pamiętać, że kultura najczęściej rozprzestrzenia się za pomocą dyfuzji. To, jaki w danym okresie system polityczny dominował, definiowało jakie wartości były kopiowane. Jeżeli w średniowieczu to Chiny były regionalnym mocarstwem, które przypisywało sobie bycie centrum świata, w sposób naturalny sąsiadujące z nim mniejsze królestwa próbowały się do tego dostosować. Gdy w XIX i XX w. Państwo Środka podupadło, targane wewnętrznymi i zewnętrznymi kryzysami, system, który funkcjonował przez ponad 1000 lat uległ załamaniu. W tamtym czasie pojawili się inni gracze w regionie, którzy mogli stać się źródłem inspiracji; przede wszystkim Japonia, ale także Stany Zjednoczone i Związek Radziecki. Mocarstwa sprowadziły do Korei morze nowych idei, ale też sami Koreańczycy na początku XX w. zaczęli negować chińską spuściznę, poszukując recepty na zacofanie swojego państwa.
Ostatecznie wygrała opcja japońska, która siłą podporządkowała sobie Półwysep Koreański. Japończycy bardzo aktywnie importowali i twórczo wykorzystywali zdobycze ówczesnej nauki i popularne idee europejskie. Szczególnie popularny stał się darwinizm społeczny, panazjatyzm oraz w mniejszym stopniu (bo zwalczany przez władzę centralną) komunizm. Z Tokio te idee dotarły do Korei i zaczęły odmieniać światopogląd jej mieszkańców.
W ramach imperium japońskiego status Koreańczyków był lepszy od innych podbitych nacji, za sprawą idei nissen dösoron, która zakładała wspólne pochodzenie obu ras. W dodatku propagowana przez Japończyków idea żółtej siły, w wielu kręgach intelektualnych spotykała się z uznaniem jako racjonalna odpowiedź na zagrożenie imperializmem europejskim. Chodź dziś może wydawać się to zaskakujące, wielu koreańskich nacjonalistów do pewnego stopnia wspierało projekt kolonialny. Aż do 1937 r. Koreańczycy nadal mogli honorować swoją tożsamość, flagę, muzykę, tradycje, a do 1942 r. także język (który był akceptowany jako dialekt w Imperium). Wraz z inwazją Japonii na Chiny polityka kolonialna uległa zmianie na opresyjną japonizację. Po wojnie Koreańczycy słusznie krytykowali Japonię, jednak niechętnie przyznają, że wiele popularnych przekonań ma swoje źródła w okresie kolonialnym, w tym idee o wyjątkowości koreańskiej rasy, kult pracy, militaryzacja życia społecznego itd. Coraz silniej widać jednak w Korei piętno westernizacji oraz globalizacji.
W jednym z rozdziałów, opisując swój pobyt w Korei Północnej, poświęcił pan sporo miejsca fenomenowi fascynacji Koreą Północną wśród obcokrajowców z całego świata. Jakie są przyczyny zainteresowania tak skrajnie opresyjnym reżimem?
Korea Północna fascynowała ludzi od dłuższego czasu, o czym dziś już się zapomina. Pomiędzy drugą połową lat 60. a latami 80-tymi Pjongjang przeprowadził gigantyczną operację propagowania idei dżucze. Północ starała się przedstawić dekolonizującym się narodom Afryki i Azji jako państwo modelowe. Atutami było zwycięstwo nad kolonializmem, nad imperialistami (w wojnie koreańskiej) i stworzenie socjalistycznej utopii. Delegaci z różnych krajów nie wiedzieli o działającym tam systemie opresji, gułagach oraz permanentnej, totalnej kontroli i wyjeżdżali często z Korei pod wielkim wrażeniem. Czar prysł w momencie, kiedy Korea Północna zaczęła przeprowadzać zamachy terrorystyczne u zaprzyjaźnionych państw, jak np. w Birmie w 1983 r., czy wysadzając pasażerski samolot z Iraku do Seulu w 1987 r. Doszły do tego coraz częściej wykrywane nielegalne działania północnokoreańskich dyplomatów, takie jak przemyt narkotyków. Większość sojuszników zaczęła dystansować się od reżimu Kimów, w czym pomogła im coraz bardziej aktywna ekonomicznie Korea Południowa.
KRLD wciąż jednak oddziałuje i inspiruje, nie tylko afrykańskich dyktatorów!
KRLD wciąż jednak oddziałuje i inspiruje, nie tylko afrykańskich dyktatorów! Kilka lat temu pewna lewicowa aktywistka Katarzyna Bratkowska wystawiła sztukę teatralną opartą na operze „Morze Krwi”, którą napisać miał sam Kim Ir Sen w czasie partyzanckich zmagań (w rzeczywistości powstała, jako odpowiedź na sukces rewolucyjnych oper chińskich na początku lat 70.). Paradoksalnie dzieło to ma charakter ultranacjonalistyczny. Nie bez powodu reżim Kimów wzbudza też duże zainteresowanie wśród środowisk skrajnej prawicy, jako udany model ultranacjonalistycznego państwa, broniącego czystości swojej krwi przed wpływami obcych. Korea Północna może imponować też swoją agresywną polityką wobec Stanów Zjednoczonych, wpisując się w mit Dawida wygrywającego z potężnym Goliatem. Wiele osób, szczególnie młodych mężczyzn podziwia skrycie militarystyczny język siły Pjongjangu. Na lewicy znów, czasami słychać głosy, że może jest to kraj autorytarny, ale za to gwarantuje wszystkim pracę, darmową opiekę zdrowotną czy edukację. To jednak fikcja. Praktycznie wszyscy muszą szukać alternatywnych źródeł zarobku, po oficjalnej rządowej pracy, edukacja zdominowana jest przez ideologię, a w szpitalach od dawna brak podstawowych leków. Jak potwierdzają Lekarze bez Granic, w KRLD głównym środkiem anestezjologicznym jest nalewka na bazie żeń-szenia. Korea Północna podobnie jak stalinowskie ZSRR oparta jest na korupcji.
Innym mechanizmem poprawiającym wizerunek Korei Północnej jest turystyka. Przebiega ona w ściśle kontrolowanych warunkach, za to pomaga wypocząć. Oprócz pomników wodzów, a przynajmniej przed tymi największymi trzeba się kłaniać, atrakcjami są ogromne centrum SPA Changgwangwon, piękne plaże Wonsan, czy malownicze szlaki w górach Kumgang. Czas w towarzystwie atrakcyjnych przewodników i przewodniczek, przy całkiem niezłym piwie Taedonggang mija przyjemnie. Podobnie jak z nazistowskich Niemiec czy Demokratycznej Kampuczy turyści zazwyczaj wyjeżdżają z dużo lepszym zdaniem o kraju niż przed przyjazdem.
Nie ukrywam, że podczas lektury rozdziału o religii w Korei Południowej, miejscami towarzyszyło mi skojarzenie z filmem Milczenie (2016) Martina Scorsese.
To bardzo ciekawe skojarzenie, bo Koreańczycy, którzy chcieli się nawrócić na chrześcijaństwo w okresie dynastii Joseon, szybko spotkali się z niesamowicie krwawą odpowiedzią władz centralnych. Były to trzy fale bardzo brutalnego prześladowania chrześcijan, które doprowadziły do tego, że katolicyzm co prawda przetrwał, ale schowany w górskich wioskach i bez szans na rozprzestrzenienie się. Protestanccy misjonarze, którzy doprowadzili do popularyzacji chrześcijaństwa zaczęli odnosić sukcesy na początku XX w., dokładnie od 1907 r., kiedy odbyło się szereg otwartych spotkań propagujących nową wiarę. Cieszyły się dużą popularnością, w 1910 r. wspólnoty chrześcijańskie miały już ponad 100 tysięcy wyznawców.
Pamiętam scenę z filmu, w której jeden z bohaterów ze zrezygnowaniem przyznał, że religia chrześcijańska nie ma szans prawidłowo zakorzenić się w Japonii. Według niego sposób uprawiania duchowości przez Azjatów był nie do pogodzenia ze specyfiką religii abrahamicznej. Czy poznając współczesnych Koreańczyków odniósł pan wrażenie, że w zupełnie inny sposób pojmują oni koncepcję Boga?
Gdy chrześcijaństwo pojawiło się na Półwyspie Koreańskim, idea Boga była mało zrozumiała. Zdziwienie budziło to, czemu miałby on być tylko jeden. Popularny w Korei szamanizm mówił o setkach bóstw. Z kolei systemy takie jak buddyzm, konfucjanizm czy taoizm nie zakładają w ogóle żadnego osobowego Boga. Sprawę komplikuje fakt, że zainspirowani chrześcijaństwem koreańscy mistycy opisywali jednego Boga niemalże niczym Tao lub konfucjańskie „niebo”, siłę przenikającą i modelującą świat. Należy podkreślić, że religijność wyrażana była przede wszystkim poprzez praktykę, nie „wiarę”. Podstawą myśli konfucjańskiej był rytuał, który w przeświadczeniu jego zwolenników przekłada się na ontologię rzeczywistości. Być buddystą oznaczało wykonywać pewne praktyki buddyjskie. Szaman również nigdy nie pytał potrzebującego jego pomocy w co ta osoba wierzy.
Za sukces chrześcijaństwa odpowiada rozczarowanie konfucjanizmem na początku XX wieku, ale nie tylko
Idea osobowego Boga dobrze się zakorzeniła. Za sukces chrześcijaństwa odpowiada rozczarowanie konfucjanizmem na początku XX wieku, ale nie tylko. Po pierwsze, forma przeżycia duchowego zmieniła się z opartej na rytualizmie (co dotyczy tak rytuałów konfucjańskich, szamanistycznych czy buddyjskich, jak i katolickiej mszy – wszędzie tutaj rytualną czynność sprawuje celebrans, a reszta jest widownią) na bardziej uczestniczącą. Po drugie, protestanccy kaznodzieje zapraszali do wspólnych modlitw wszystkich zebranych. Po trzecie, siłą chrześcijaństwa było przekonanie, że to co najważniejsze zawarte jest w jednej księdze, w dodatku dostosowanej do języka zwykłych ludzi (w przeciwieństwie do setek tekstów u konfucjanistów i buddystów, spisanych w języku chińskim, nie w koreańskim piśmie hangul). Po czwarte, protestanci pozwalali kobietom być nauczycielkami religijnymi, coś do tej pory niewyobrażalnego. Wreszcie misjonarze pochodzili głównie z Kanady i Stanów Zjednoczonych i byli solidnie dofinansowani, a w dodatku mówili „wierzcie w Boga a i wy się wzbogacicie!”. To myślenie tzw. prosperity theology sprawiło, że wielu misjonarzy było wspieranych przez państwo w okresie militarnych rządów i rozkwitu kapitalizmu.
W książce przywołuje pan rozmowę z Jung Sang-eo, dwudziestotrzyletnią koleżanką z klubu filmowego. Stwierdziła ona, że młodzi Koreańczycy są pokoleniem siedmiu rezygnacji. Mieli oni stracić miłość, małżeństwo, rodzicielstwo, przyjaźń, dom, osobiste marzenia i nadzieję. Jakie są przyczyny percepcji straty przez nich tych rzeczy?
To jest ciekawy przykład na pesymizm i nihilizm obecnego pokolenia młodych Koreańczyków, które tylko narastają. Podkreślę to, że problem tylko narasta, bo przez pewien czas nasi komentatorzy uważali, że wynikało to z konserwatywnych rządów prezydent Park Geun-hye. To wtedy spopularyzował się termin, że Korea jest piekłem – Hell Joseon. Pojawiła się idea trzech rezygnacji, teraz zwiększyła się do siedmiu. To dalej jest powtarzane pomimo, że rządzi „progresywny” Moon Jae-in.
Proszę spojrzeć na serial Squid Game (2021), mamy tam niesamowicie wymowną scenę, gdy przedstawicielka młodego pokolenia Korei Południowej mówi towarzyszce z Korei Północnej, że nie ma ona po co żyć, więc może w sumie dobrze będzie zginąć. Dobrze to obrazuje niepokój młodego pokolenia, w sytuacji, gdy jest coraz trudniej o pracę. Czebole od pewnego czasu przenoszą swoje fabryki do państw uboższych, celem zmniejszenia kosztów produkcji, ergo zatrudniają mniej osób na miejscu. Zbyt szybkie, kilkukrotne podniesienie płac minimalnych, zamiast doprowadzić do zmniejszenia nierówności wywołało problemy na rynku pracy (pracodawcy małych przedsiębiorstw nie są w stanie zatrudniać tylu osób co wcześniej). Rośnie inflacja, a problemy klimatyczne i ekologiczne zmuszają państwo do coraz większych wydatków na ich przeciwdziałanie. Okazuje się, że nawet ukończenie prestiżowego Uniwersytetu, jednego ze słynnej trójcy SKY (Seoul National University, Korea University, Yonsei University) nie daje gwarancji zatrudnienia. Mój dobry przyjaciel, z którym niedawno rozmawiałem przez telefon, popłakał się, gdy po latach prób udało mu się wreszcie zdobyć posadę w jednej z firm państwowych. Nie jest lekko.
A więc i w Korei można dostrzec upadek przeświadczenia, że każdemu kolejnemu pokoleniu będzie się żyło lepiej niż poprzedniemu. Rozczarowanie, które dobrze znają także młode pokolenia Europejczyków.
Jak najbardziej, tak.
Jak wygląda południowokoreańska scena polityczna?
W Korei Południowej nie sprawdza się europejska kalka wartości tworzących prawicę i lewicę. Są one pojmowane zupełnie inaczej niż u nas. Lewica ufundowana została na ruchu broniącym praw robotników, występującym przeciwko rządom autorytarnym, a także na ideach pro-zjednoczeniowych. Podkreśla się wspólnotę krwi z Koreańczykami z Północy, a więc dominuje lewica nacjonalistyczna. Z kolei prawica znacznie częściej poszukuje inspiracji w Ameryce, można powiedzieć że jest bardziej republikańska i chętna do współpracy międzynarodowej. W kwestiach gospodarczych panuje konsensus, że państwo powinno być do pewnego stopnia opiekuńcze, co sprawia, że wyborcy często decydują się poprzeć tę stronę, która więcej im obieca.
A jak ocenia pan koreańską demokrację z punktu widzenia zachodnich tradycji liberalno-demokratycznych?
W koreańskiej polityce wciąż słyszalne są echa XX-wiecznych rządów wojskowych. Skłonności autorytarne są silne zarówno na lewicy, jak i na prawicy. Widać to w związkach tzw. czeboli z polityką, ale także w kontekście niskich standardów wolności słowa. Media poddają się silnej autocenzurze, gdyż władza chcąc je uciszać, wytacza im często procesy o zniesławienie. Kwestia reputacji to w Korei delikatna sprawa, a i kary są wysokie. Wszystko to w ramach ewenementu, jakim jest przeniesienie ciężaru dowodu na pozwanego, który w sądzie musi wykazać, że to co napisał, lub powiedział jest prawdą. Nawet gdy dziennikarz udowodni, że napisał prawdę, nie daje mu to gwarancji wygranej. Koreańskie prawo nie zna przy tym pojęcia parodii. Niemało śledztw było wszczynanych za karykaturę. Polaryzacja jest niemniejsza niż w Polsce. Gdy jedna z partii dochodzi do władzy, zaraz zaczynają się represje drugiej; wsadzanie do więzień, pozwy, ograniczanie pieniędzy na nieprzychylne projekty, zamykanie stron internetowych itd. Za pocieszenie może służyć fakt, że istnieją pewne ustrojowe mechanizmy i procedury, które poprawiają transparentność działań władzy.
Lewica ufundowana została na ruchu broniącym praw robotników, występującym przeciwko rządom autorytarnym, a także na ideach pro-zjednoczeniowych. Podkreśla się wspólnotę krwi z Koreańczykami z Północy, a więc dominuje lewica nacjonalistyczna
Uważam, że Korea Południowa jest dobrym przykładem nieliberalnej demokracji. Sami obywatele zdają sobie z tego sprawę, a rząd Moon Jae-ina usunął nawet ze szkolnych podręczników frazę „liberalna demokracja” w kontekście republiki. Koreańczycy mają bardzo małe mniemanie o swoim kraju i nie są przywiązani do jego wartości demokratycznych. Wydaje się to być szczególnie niepokojące w kontekście promowanego przez obecny rząd zbliżenia z Koreą Północną, która może mieć dalszy negatywny wpływ na standardy rządzenia państwem. Kurs ten jest na tyle silnie promowany, że zaczął frustrować społeczeństwo, niezadowolone przeznaczaniem kolejnych milionów na współpracę z państwem, które w czerwcu 2020 r. wysadziło w powietrze dowód przyjaźni w postaci biura łącznikowego. Zniechęcenie tego typu polityką, w której to jedynie Południe jest darczyńcą, jest odczuwalne do tego stopnia, że obecny kandydat Partii Demokratycznej (rządzącej) zapowiedział, że jego polityka wobec Północy nie będzie tak spolegliwa, jak poprzednika.
Jest pan z wykształcenia filmoznawcą. Nasza rozmowa to dobra okazja do zapytania o rolę kina w opisywaniu południowokoreańskiej rzeczywistości.
Społecznym zaangażowaniem kino Korei Południowej charakteryzuje się niemalże od swoich początków, wystarczy sięgnąć po neorealistyczne filmy Shin Sang-oka. Nurt ten nasilił się w latach osiemdziesiątych, gdy głosy krytyczne wobec wojskowej dyktatury zaczęły być coraz bardziej słyszalne, ale także wobec konsumpcjonizmu, popkultury czy nierówności społecznych. W tym kontekście głośny za sprawą wygranej nagrody głównej Oscarów film Parasite (2019) w reżyserii Bong Joon-ho nie był żadną nowością.
Z powodu małego dostępu do broni palnej w Korei, mafiosi nierzadko używają zamienników w postaci kijów bejsbolowych, pałek z gwoździami czy noży. Przeradza się to w filmie w bardzo ciekawe widowisko, gdzie jest znacznie więcej walki wręcz, niż zwykłej strzelaniny
Zaletą koreańskiego kina jest jego różnorodność. Znajdziemy w nim tak różnych reżyserów jak Kim Ki-duk (Wiosna, lato, jesień, zima… i wiosna, Pusty dom), Park Chan-wook (Służąca), czy Hong Sang-soo (Hahaha). To są zupełnie inne style i estetyki. Fantastyczne jest też kino gatunkowe. Weźmy dla przykładu film gangsterski. Z powodu małego dostępu do broni palnej w Korei, mafiosi nierzadko używają zamienników w postaci kijów bejsbolowych, pałek z gwoździami czy noży. Przeradza się to w filmie w bardzo ciekawe widowisko, gdzie jest znacznie więcej walki wręcz, niż zwykłej strzelaniny. Innym ciekawym zjawiskiem jest nieoczywisty sposób przedstawiania Koreańczyków z Północy. Wydawałoby się, że sąsiad z Półwyspu to typowy zły, lecz od lat 90. pojawia się coraz więcej produkcji, portretujących północnokoreańskie postacie jako Superkoreańczyków, bardziej przywiązanych do tradycji, piękniejszych, bardziej wytrzymałych, czy cechujących się nienaganną etykietą. O coraz to bardziej popularnych koreańskich serialach nie trzeba chyba czytelnikom przypominać. Wierzę, że w koreańskim kinie każdy znajdzie coś dla siebie.
***
Przegląd Literatury Azjatyckiej to cykl artykułów i wywiadów poświęconych wybranym książkom o tym wciąż niedostatecznie w Polsce poznanym, największym kontynencie świata. Stanowi okazję do przybliżenia czytelnikowi interesujących pozycji, opisujących elementy azjatyckiej rzeczywistości, od polityki po kwestie społeczne. Każdego miesiąca w ramach Przeglądu pojawi się jedna książka, umożliwiając przedstawienie podejmowanego przez nią zakresu tematycznego i wniosków płynących z lektury.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Partia nowego prezydenta, Laia Ching-te, stawia na niepodległość. Jednak w najbliższym roku sytuacja na Tajwanie może ukształtować się korzystnie dla Chin.
Umarł „drogi, stary przyjaciel narodu chińskiego”. Czy Ameryka pozostanie znaczącym partnerem dla gospodarek Azji? Co chce wywalczyć Putin na Bliskim Wschodzie?
Jak zmienił się przez dekadę chiński projekt Nowego Jedwabnego Szlaku? Co wydarzyło się w Strefie Gazy? Czy Rosja dostarcza Korei Północnej technologie satelitarne? Czemu ośmiu byłym indyjskim wojskowym grozi śmierć w Katarze?
W Nowym Delhi powstało G20+1. Nowy korytarz ekonomiczny ma połączyć Indie i Europę. Zabójstwo lidera sikhów poddało testowi stosunki Nowego Delhi z Ottawą i Waszyngtonem
Stany Zjednoczone konsekwentnie przędą sieć sojuszy na Indo-Pacyfiku. Chinom udało się poszerzyć grupę BRICS, która ma być głosem globalnego Południa
Koncepcja „wschodniej despotii” była prawie od samego początku krytykowana, jednak pokutuje na Zachodzie do dzisiaj. Odkrycia ostatnich dekad obaliły jej założenia. Dopiero dziś pierwsi sekretarze KPCh mają władzę, o jakiej dawni cesarze nie mogli nawet marzyć
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie