Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Czego boją się Niemcy? Kapitalizm państwowy jako remedium na gospodarcze bolączki

Niemiecka gospodarka coraz częściej przegrywa w konkurencji z Dalekim Wschodem. Decyzje podejmowane przez sektor biznesowy nie wystarczają do utrzymania dobrostanu
Wesprzyj NK

Czy pamiętają Państwo firmę Grundig, niegdyś przodującego producenta sprzętu RTV-AGD? Bankructwo tego przedsiębiorstwa, symbolu niemieckiej myśli technologicznej, było związane z utratą przewagi innowacyjnej na rzecz konkurencji z Azji: koreańskiego Samsunga i japońskiego Sony. Czy taki sam los podzieli największe koło zębate w maszynie niemieckiego przemysłu – produkcja samochodów?

Niemcy coraz niżej w rankingach

Odsetek europejskich firm na szczytowych miejscach rankingów największych i najbardziej dochodowych przedsiębiorstw maleje z każdym rokiem. Jedyny europejski reprezentant w pierwszej dziesiątce najbardziej dochodowych firm – Volkswagen – ledwo utrzymuje się na ostatnim miejscu tej dziesiątki. Na początku 2021 r. Toyota wyprzedziła motoryzacyjnego giganta z Wolfsburga w rankingu największych sprzedawców samochodów na świecie.

Do tego dochodzą błędne decyzje strategiczne podejmowane przez niemieckie firmy. W 2015 r. Daimler zrezygnował z uruchomienia masowej produkcji ogniw litowo-jonowych w Kamenz w Saksonii. Mówiono wówczas, że konkurencja z Dalekiego Wschodu była zbyt duża, opłacalność stała pod znakiem zapytania, a przewidywane straty produkcji własnej miały być zbyt wysokie. Dzisiaj, w dobie zwrotu ku elektromobilności, decyzja ta wydaje się być coraz bardziej dotkliwa.

W 2000 r. Siemens sam zrezygnował z produkcji półprzewodników i układów scalonych, oddając pole azjatyckiej i amerykańskiej konkurencji

Inny przykład: w 2000 r. Siemens sam zrezygnował z produkcji półprzewodników i układów scalonych, oddając pole azjatyckiej i amerykańskiej konkurencji. Po latach okazało się to wielkim błędem strategicznym, a Siemens musi dzisiaj kupować półprzewodniki od firm trzecich. Jest to szczególnie problematyczne przy obecnej utrudnionej dostępności półprzewodników na światowych rynkach – a tajwańscy producenci półprzewodników nie traktują europejskich producentów samochodów jako priorytetowych klientów.

Należy także wspomnieć o niemieckim gospodarczym paradoksie. W 2020 roku Global Economic Forum uznało Niemcy za najbardziej innowacyjną gospodarkę na świecie. Na podium uplasowały się także Korea Płd. oraz Singapur. Niemcy z kwotą ok. 105 mld euro przeznaczanych co roku na inwestycje w badania i rozwój (większość – 68% środków – pochodzi z sektora prywatnego) nie mogą narzekać na jakość instytucji i otoczenie niesprzyjające powstawaniu innowacji. Wysoki poziom prac prowadzonych w laboratoriach i na uniwersytetach oraz nowe patenty nie mają jednak odpowiedniego do zainwestowanych środków przełożenia na komercjalizację wytworzonych rozwiązań. Słynne przykłady niemieckich innowacji, które dały zarobić innym podmiotom, to m.in. format MP3, poduszka powietrzna w samochodach czy technologia rozpoznawania głosu. Warto mieć powyższe przykłady w pamięci, kiedy krytykuje się historię polskiego grafenu, którzy nie odniósł sukcesu rzekomo przez brak kapitału inwestycyjnego oraz brak kultury innowacyjności. Niemiecki paradoks pokazuje, że problem jest bardziej złożony – nawet najlepsze i najnowocześniejsze rozwiązanie trzeba umieć sprzedać.

Elity polityczne Niemiec dostrzegły problemy takie jak spadek innowacyjności firm, niemoc w kreowaniu nowych globalnych marek, coraz częstsze wykupywanie udziałów w niemieckich firmach przez zewnętrzne podmioty (dotyczy to zwłaszcza podkupywania start-upów przez kapitał amerykański). Stwierdzają, że utrata przewag konkurencyjnych w takich sektorach niemieckiej gospodarki jak telekomunikacja i elektronika komputerowa ma charakter trwały. Jest to przestroga dla sektorów, które konkurencyjność ciągle utrzymują (samochodowy, chemiczny, medyczny i zbrojeniowy).

Niemiecki Plan Morawieckiego

Jakie remedium przewidują niemieccy decydenci? Odpowiedź można znaleźć w szeregu dokumentów strategicznych takich jak: Narodowa Strategia Przemysłowa 2030, Strategia Wodorowa czy pakiety pomocowe na czas pandemii. Większość z nich została przygotowana przez Federalne Ministerstwo Gospodarki za kadencji ministra Petera Altmaiera (CDU).

Pierwsze, co uderza czytelnika tych dokumentów, to ich zbieżność w definiowaniu problemów z polską Strategią na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Polski dokument powstał trzy lata przed niemieckim (choć sam opierał się na propozycjach brytyjskich – kraje anglojęzyczne jak zwykle znajdują się w czołówce trendów). Niemieckie lęki podobne są do polskich, choć widziane z innego poziomu. Dla Polski niebezpieczeństwem jest wpadnięcie w pułapkę średniego rozwoju, dla Niemiec – deklasacja gospodarki i utrata pozycji w globalnych łańcuchach wartości. Ciekawym wątkiem powyższych dokumentów jest stwierdzenie, że bez utrzymania konkurencyjności niemieckiej gospodarki trudno będzie utrzymać wypracowany przez dekady poziom życia, co będzie mieć przełożenie na sytuację społeczną i polityczną w Niemczech.

Remedium na powolną utratę globalnej pozycji przez niemiecką gospodarkę ma być ucieczka do przodu – osiągnięcie prymatu w zielonych technologiach i zielonej transformacji

Recepty na rozwiązanie ekonomicznych bolączek współczesności są także podobne do polskich. Konstatacja jest jedna: ogół decyzji podejmowanych przez sektor biznesowy nie jest wystarczający do utrzymania obecnego dobrostanu. Firmy interesuje tylko ich własny rozwój, a nie stan państwa, dlatego polityka przemysłowa, która ma aktywizować, promować i chronić rodzime podmioty gospodarcze, jest usprawiedliwiona. Sam wolny rynek nie jest w stanie utrzymać innowacyjności i konkurencyjności, a odpowiedzialność za ich utrzymanie musi przejąć państwo.

Idee przedsiębiorczego państwa zostały wzmocnione w czasie pandemii ze względu na szeroką pomoc udzielaną przez państwo. Republika Federalna Niemiec w zamian za szczodre programy pomocowe (pamiętajmy, że niemieckie PKB to 27% unijnego PKB, a niemieckie programy pomocowe wyniosły aż 52% wszystkich programów w UE) uzyskała tzw. „ciche udziały” w licznych przedsiębiorstwach (np. w Lufthansie) i wyznaczała cele polityki gospodarczej (np. zmniejszając liczbę lotów krótkodystansowych lub sugerując przemysłowi samochodowemu znacznie szybsze przejście na elektromobilność).

Niemieckie partie także przedstawiły szereg rozwiązań mających na celu strukturalne wzmocnienie niemieckiej gospodarki tak, by mogła odpowiedzieć na rosnącą presję ze strony firm z USA, Chin, Japonii czy Korei Południowej. Jednym z rezultatów kryzysu gospodarczego jest podobieństwo w zapatrywaniach niemieckich partii na cele polityki gospodarczej (wyjątek stanowi AfD). Remedium na powolną utratę globalnej pozycji przez niemiecką gospodarkę ma być ucieczka do przodu – osiągnięcie prymatu w zielonych technologiach i zielonej transformacji. Programy pomocowe stają się narzędziem prowadzenia polityki gospodarczej, która w przekonaniu większości niemieckich partii może przywrócić Berlinowi wysoką pozycję gospodarczą w światowych rankingach. Ma do tego doprowadzić stworzenie nowej marki „clean product made in Germany”.

Choć co do celu panuje konsensus, poszczególne ugrupowania inaczej widzą sposoby jego osiągnięcia. Nie będzie dużym zaskoczeniem, że lewica czyli SPD, Zieloni oraz Die Linke opowiadają się za zwiększeniem aktywności państwa. Dla lewicy kluczowe jest zwiększenie inwestycji państwowych, co oznacza odejście od reguły tzw. „czarnego zera” czyli hamulca zadłużenia.  CDU i CSU dostrzegają także niezbędną rolę prywatnych przedsiębiorstw. Liberałowie z FDP (i po części AfD) większość inwestycji chcieliby natomiast uzyskać z sektora prywatnego. Zarówno CDU, jak i FDP są zwolennikami utrzymania hamulców zadłużenia, które w ich przekonaniu sprawdziły się w czasach kryzysu, a wiele lat zbilansowanego budżetu umożliwiło uwolnienie znaczących środków w czasie pandemii.

Dla lewicy kluczowe jest zwiększenie inwestycji państwowych, co oznacza odejście od reguły tzw. „czarnego zera” czyli hamulca zadłużenia

Nie wszystkim podobają się polityczne zakusy większej kontroli nad gospodarką oraz wyznaczania celów nowej nowoczesności. Eksperci ekonomiczni, w tym były przewodniczący rządowej Rady Ekspertów Ekonomicznych, prof. Lars P. Feld, krytycznie wypowiadali się na temat tworzącego się kapitalizmu państwowego. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że krytyka posunięć rządu w czasie pandemii wpłynęła na polityków (zwłaszcza z SPD), którzy nie zgodzili się na trzecią kadencję Felda w Radzie. Do dziś jedno stanowisko pośród „Pięciu Mędrców” (fünf Weisen) pozostaje nieobsadzone (partie zapewne czekają do wyborów)

Czy niemieckie zamierzenia osiągną sukces – to pokaże dopiero przyszłość. Hasło reklamowe firmy Grundig: „Ponad 70 lat jakości, innowacji i stylu”, można symbolicznie odnieść do całości powojennej niemieckiej gospodarki. Pozostają jednak pytania: ile z tej innowacyjności utrzyma się w starciu z globalną konkurencją? Czy niemiecka polityka gospodarcza odniesie sukces czy okaże się ślepą uliczką? W Polsce, której gospodarcze powiązania z Niemcami są coraz silniejsze, te pytania powinny pojawiać się częściej.

Wesprzyj NK
analityk Instytutu Zachodniego, adiunkt w Zakładzie Studiów nad Niemcami ISP PAN. Politolog i historyk, doktoryzował się podwójnie w ISP PAN oraz niemieckim Uniwersytecie w Rostocku. Interesuje się niemiecką polityką (zwłaszcza gospodarczą) i Austrią. Fan gier strategicznych i planszowych.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

2 odpowiedzi na “Czego boją się Niemcy? Kapitalizm państwowy jako remedium na gospodarcze bolączki”

  1. Baltman pisze:

    Artykuł zawiera wiele ważnych spostrzeżeń i sensownych uwag. Natomiast używanie określenia „kapitalizm państwowy” do tego, co się dzieje w Niemczech jest zdecydowanie na wyrost i wprowadza czytelnika w błąd. Po pierwsze, warto trochę poczytać, czym jest współczesny kapitalizm państwowy. A po drugie, trzeba pamiętać o silnej w Niemczech tradycji ordoliberalnej, z naciskiem na „liberalnej”.

  2. Piotr_Stannis pisze:

    Tytuł pochodzi od redakcji! W tekście go nie użyłem.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo