Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Prawa pacjenta w czasach zarazy

Ograniczenia praw pacjenta do odwiedzin, choć epidemicznie zrozumiałe, mają poważne konsekwencje psychologiczne i somatyczne. I choć pole manewru z tym związane jest bardzo ograniczone, sytuacja nie powinna zostać pozostawiona przypadkowi
Wesprzyj NK

Choroba i śmierć to często akt, w którym ludzie pozostają osamotnieni. Jednocześnie wiadomo, że w sytuacjach granicznych chcielibyśmy, by ktoś nam towarzyszył, trzymał za rękę lub choćby spoglądał na nas wzrokiem pozbawionym jedynie profesjonalnych medycznych intencji.

Koronawirus a prawa pacjenta

Jak ważna jest rodzina i bliscy dla procesu chorowania i leczenia dowodzą niezliczone badania, prowadzone od wielu lat na świecie. W przypadku stanów skrajnych, jak na przykład zaawansowana, nieuleczalna choroba nowotworowa, większość pacjentów określa swoje myśli i obawy w stosunku do rodziny jako ważniejsze, niż te związane ze stanem zdrowia. Ś.P. ksiądz Jan Kaczkowski, twórca Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio, który sam zmarł na chorobę nowotworową, często podkreślał nauczając lekarzy jak komunikować się z pacjentami, że obecność bliskich, przebywanie z nimi, jest w sytuacji granicznej najwyższą potrzebą chorego.

Dlatego nie powinna nas dziwić ogromna potrzeba, jaka towarzyszy zarówno matkom wcześniaków, odseparowanym w czasie epidemii od swoich dzieci, jak i opiekunom i pacjentom chorym na COVID19 i inne choroby. Tym bardziej, że konsekwencje separacji od rodziny i opiekunów albo po prostu świata zewnętrznego mogą być dla pacjentów tragiczne. I obejmują nie tylko konsekwencje natury psychologicznej.

Choć wydaje się, że możliwości zorganizowania odwiedzin lub pożegnania jest wiele, to w zatłoczonym i niewydolnym systemie w praktyce mogą być one niemożliwe do wdrożenia. Jednak w niezwykle stresującej sytuacji zagrożenia życia, zarówno pacjenci jak i ich rodziny powinni mieć zapewnione to podstawowe prawo

W przypadku noworodka, brak kontaktu z matką w pierwszym okresie życia może mieć bardzo duży wpływ na całe jego życie. Dodatkowo pozbawienie go mleka matki może doprowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych. Samotność może stać się też przyczyną śmierci dorosłego człowieka. Wiele badań wskazuje na „zabójczy” efekt samotności u osób starszych: wysoki stopień osamotnienia wywołuje myśli samobójcze i samobójstwa, wpływa na rozwój choroby Alzheimera i innych rodzajów otępienia oraz niekorzystnie wpływa na układ odpornościowy i sercowo-naczyniowy, będący główną przyczyną śmiertelności w populacji.

Na granicy

Z tych między innymi powodów, prawo do odwiedzin jest jednym z podstawowych praw pacjenta. Niestety nie tylko te prawa zostały wystawione na ciężką próbę w czasie epidemii koronawirusa. Dotyczy to też np. równego dostępu do leczenia czy pochówku.

Problemy te potęgują ponadto rosnące nierówności społeczne w stanie zdrowia, powiązanym przecież ze strukturą społeczną. Sytuacja osób, które jeszcze przed wybuchem zarazy znajdowały się w najniższych rejestrach społecznych, a dotyczy to często także przewlekle chorych i niepełnosprawnych, uległa więc dodatkowemu pogorszeniu. Z niskim położeniem społecznym w parze idzie też często niska zaradność. Utrudnia to więc jeszcze bardziej kontakt takich osób z systemem ochrony zdrowia i zmniejsza szanse na poradzenie sobie w sytuacji zagrożenia epidemicznego.

Biorąc te wszystkie zagadnienia pod uwagę, czy istnieje możliwość zrównoważenia problemów związanych z brakiem możliwości odwiedzin w szpitalach z potrzebami epidemicznymi?

Możliwości jest kilka. I są zupełnie praktyczne, stosowane już teraz w niektórych szpitalach. Przede wszystkim należy postawić nacisk na telemedycynę i umożliwić systemowo odwiedziny z wykorzystaniem telekonferencji. Oczywiście nie zastąpi to kontaktu twarzą w twarz, ale jest najprostsze do wprowadzenia. Zresztą chorzy już dziś mogą korzystać w szpitalu z własnych urządzeń. Niestety problem, jak opisywany w sytuacji ministra Przemysława Czarnka, który odwiedził w szpitalu babcię po udarze, może dotyczyć osób w bardzo ciężkim stanie, z utrudnionym kontaktem (np. starszych, z demencją itp.), z którymi telespotkanie może nie być możliwe. Kontakt zapośredniczony nie umożliwi też pożegnania się z umierającą osobą.

Dlatego większość szpitali zezwala w sytuacjach granicznych na odwiedziny, obwarowane restrykcyjnymi procedurami, m.in. wymaganym szczelnym ubiorem, ograniczeniem czasu odwiedzin do 15-30 minut. Co istotne, wszystkie odwiedziny są ograniczane do minimum a decyzja o nich podejmowana jest każdorazowo przez kierownika oddziału lub przełożoną pielęgniarek, zgodnie z istniejącymi procedurami.

Co można jeszcze poprawić? Wejście do szpitala może odbywać się przez śluzę, w której odwiedzający się przebiera, poprzedzone wcześniejszym wymazem w kierunku SARS-CoV-2. W sytuacji, gdy pacjent nie jest obłożnie chory, ale wymaga hospitalizacji (np. w przypadku chorych psychiatrycznie), można też rozważyć wizytę na świeżym powietrzu np. w zamkniętym od zewnątrz parku. Być może gdzieś już wprowadza się takie rozwiązania. Nie ma bowiem jednego standardu postępowania i wszystko zależy od procedur w konkretnym szpitalu. Nie są też często jasno określone, uniemożliwiając rodzinom zaplanowanie dalszych działań z bliskimi chorymi. Dlatego konieczne jest, by problem ten został rozwiązany na poziomie centralnym, nie pozostawiony dobrej woli i pomysłowości personelu.

I choć wydaje się, że możliwości zorganizowania odwiedzin lub pożegnania jest wiele, to w zatłoczonym i niewydolnym systemie w praktyce mogą być one niemożliwe do wdrożenia. Jednak w niezwykle stresującej sytuacji zagrożenia życia, zarówno pacjenci jak i ich rodziny powinni mieć zapewnione to podstawowe prawo. Daje ono szansę nie tylko na godne pożegnanie najbliższej osoby, ale może mieć wpływ na jej wyleczenie.

Wesprzyj NK
Stały współpracownik „Nowej Konfederacji”, ekspert ds. zdrowia, adiunkt w Collegium Medicum UWM w Olsztynie, doktor socjologii, członek Polskiego Towarzystwa Socjologicznego i Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej, wykładowca socjologii zdrowia i medycyny dla studentów kierunków medycznych. W swojej pracy naukowej podejmuje problemy komunikacji medycznej, technologii medycznych, jakości życia i funkcjonowania chorych na choroby rzadkie oraz zachowań zdrowotnych. Autor stałej rubryki „Klinika NK” o zdrowiu, geopolityce, technologii i nauce.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Jedna odpowiedź do “Prawa pacjenta w czasach zarazy”

  1. sposter pisze:

    Pacjent obłożnie chory (z demencją czy bez) stał się własnością szpitala, pozbawiony podstawowych praw człowieka! Zrobiono nieodwracalną krzywdę ludziom – pacjentom, brakiem możliwości kontaktu z najbliższym otoczeniem, z rodziną. Nie wszyscy pozbywają się swych starych, schorowanych członków rodziny! W przypadku mojej mamy trzy lata temu miałam rękę na pulsie, pilnowałam w szpitalu, by nie miała odleżyn, przynosiłam posiłki, bo tych szpitalnych nawet powąchać nie można było (a inni pacjenci byli na nie skazani!), a jeśli był pacjent leżący, z demencją, który sam nie był w stanie zjeść, nikt nie dbał o to, by spokojnie go nakarmić. W szpitalach tacy ludzie skazani są na głodową śmierć! Na moją skargę do rzecznika praw pacjenta do dziś (po prawie 3 latach) nie otrzymałam odpowiedzi! I dziś przyszło mi w tak odczłowieczonych szpitalach pozostawić w ojca! Z demencją, nie potrafiącego się samemu obsłużyć! Jak skontroluję, czy jest zaopiekowany, skoro w szpitalach nie ma odpowiedniej ilości kadry (podobno?) On potrzebuje mojej obecności, a muszę go zostawić bo odnowiła się choroba Burgera, bo trzeba wyczyścić rankę bądź amputować palec? Bezduszność poraża! Dlaczego nie oddzielicie choćby jednej sali dla pacjentów i ich rodzin, którzy mogliby w tym potwornym czasie opiekować się swymi najbliższymi i tym samym odciążyć personel oddziału? Dlaczego skazujecie starych ludzi na zabójczą izolację od najbliższych, którzy i tak są przerażeni samą sytuacją konieczności oddania najbliższego członka rodziny w ręce pozbawionego empatii personelu składającego się z obcych ludzi, „odwalających swoją pańszczyznę!? Brak możliwości opiekowania się ojcem, matką czy też innym członkiem rodziny bezradnym wobec niektórych zachowań czy działań personelu niemedycznego (np. otwieranie okien na oścież bez względu na sytuację nad pacjentem z zapaleniem płuc leżącym przy samym oknie ( sytuacja znana mi doskonale z autopsji – bo są „procedury!!!). To, co się obecnie dzieje w szpitalach, jest skandalem! Pozbawiono ludzi podstawowych praw w majestacie prawa! Ani pacjent ani rodzina nie mają żadnych praw. A przecież nie mamy wyjścia, nie możemy zdecydować: nie, w takich warunkach nie pójdę do szpitala, gdy sytuacja zagraża życiu. Opiekuję się tatą obłożnie chorym od wielu miesięcy i nie miał nigdy żadnych odleżyn, mimo, że miałam ograniczone możliwości obracania go na boki z racji ogromnego bólu kręgosłupa, który spowodował to leżenie taty. Brak pomocy ze strony lekarza rodzinnego, jego niekompetencja (bo nie wszystko da się usprawiedliwić ograniczeniami i izolacją lekarzy od pacjentów) doprowadziły do obecnej sytuacji. Jeśli odbiorę ojca ze szpitala z jakąś odleżyną czy zapaleniem płuc, nie zostawię tego tak! Zrobię wszystko, by sprawę tę nagłośnić! Rząd wprowadził takie restrykcje, że nie służą one obywatelom, lecz sankcjonują lenistwo i brak odpowiednich działań na rzecz obłożnie chorego pacjenta. Pozbawiono rodziny możliwości kontrolowania sytuacji swego członka rodziny w warunkach szpitalnych, niesienia mu pomocy i reagowania w razie potrzeby! Oddziały szpitalne stały się więzieniem. Poza personelem nikt nie ma żadnego prawa! Gdy moja mama leżała w szpitalu, zabezpieczyłam ją nawet w materac przeciwodleżynowy i normalną kołdrę (bo szpital posiadał sfilcowane, ciężkie, ohydne koce z czasów PRL-u! Nie wyobrażam sobie teraz sytuacji, gdy mój tata będzie leżał jak kłoda, bo sam nic koło siebie nie jest w stanie zrobić! Samo dostarczenie materaca na oddział nic nie da, bo w przypadku mojej mamy mimo, iż prosiłam, by nałożono materac na łóżko, nie zrobiono tego. Dopiero ja sama musiałam to zrobić na drugi dzień! I nie było się komu poskarżyć, bp kogo to? Jestem przerażona sytuacją i brakiem możliwości odwiedzania taty na oddziale (a jestem jego pełnomocnikiem!) i wspierania go w tym trudnym dla niego samego czasie. Sam będzie zdezorientowany, ponieważ ma demencję i nie ma świadomości ani orientacji w sytuacjach, jakie zgotował mu los! I co ma zrobić rodzina pozbawiona prawa opiekowania się swym najbliższym wiedząc, jak bardzo pozbawiony opieki jest pacjent z demencją, który nie poskarży się na znieczulicę personelu? Nie mam słów na określenie tego, co wyprawia się w tym temacie z obywatelami!

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo