fbpx
Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu? Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Wiedza o państwie: z powrotem do podstawówki

Najlepiej wyedukowani w kwestiach politycznych są w Polsce... czternastolatkowie. Dorosłym brakuje często kompetencji do zrozumienia podstawowych kwestii proceduralnych

W ostatnich miesiącach temperatura wokół reformy sądownictwa sięgnęła zenitu. Temat ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa regularnie pojawiał się we wszystkich mediach, ale był też przedmiotem rozmów i kłótni rodzinnych; Polacy z zapartym tchem czekali na kolejne rozstrzygnięcia. Część wychodziła na protesty i mówiła o niszczeniu demokracji, Konstytucji i niezawisłości władzy sądowniczej, inna część cieszyła się, że „nareszcie władza zrobi porządek z ubeckimi sądami”. Każdy miał na ten temat coś do powiedzenia. Tak jak Stańczyk mówił, że każdy Polak jest lekarzem, tak dziś można by powiedzieć, że każdy Polak jest prawnikiem-konstytucjonalistą, ekspertem od kwestii ustrojowych.

Tyle tylko, że to nieprawda. Miażdżący obraz polskiej wiedzy na tematy prawne i ustrojowe przedstawia badanie przeprowadzone w 2016 r. z inicjatywy Kwartalnika Iustitia. Dorosłym obywatelom Polski zadano między innymi pytanie (trzeba przyznać – nieco podchwytliwe) o to, komu podlegają sędziowie w Polsce przy wydawaniu wyroków. Prawidłowej odpowiedzi, zgodnej z art. 178 Konstytucji („Sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji oraz ustawom”) udzieliło jedynie 14% badanych. Oznacza to, że 86% obywateli tak naprawdę nie zna podstawowej zasady mówiącej o niezawisłości władzy sądowniczej. Pośród odpowiedzi pojawiały się często takie: „podlegają Ministrowi Sprawiedliwości” (20% respondentów) lub „podlegają prezesowi Sądu Najwyższego” (15%). W porównaniu z tymi wynikami należy docenić uczciwość 10% badanych, którzy przyznali się, że nie znają odpowiedzi na to pytanie.

Ile izb ma parlament?

Inne rezultaty badania także pozostawiają wiele do życzenia ­– na przykład niemal połowa badanych uważa, że sędziowie w Polsce są członkami partii politycznych. Można powiedzieć, że to sprawy ustrojowe, które nie dotykają bezpośrednio życia obywateli, ale w sprawach praktycznych także nie jest lepiej. Dwie trzecie Polaków nie zdaje sobie sprawy, że gdy sąd prześle do nich pismo listem poleconym, a oni nie odbiorą tego pisma w terminie awizowania, to zostanie ono uznane za odebrane.

Niemal jedna czwarta badanych nie wie, z jakimi państwami graniczy Polska, a niektórzy respondenci wskazywali, że polski parlament liczy sobie 70 izb („bo to duży budynek”)

Wiedza prawna to tylko jeden z rodzajów szeroko pojętej wiedzy obywatelskiej. Badacze z Uniwersytetu SWPS pod kierownictwem prof. Mikołaja Cześnika także w 2016 r. przeprowadzili szeroko zakrojone badania w ramach projektu „Wiedza polityczna w Polsce”. Także nie napawają one optymizmem. Wyniki były omawiane w mediach – dziennikarze podkreślali spektakularne kwestie takie jak to, że niemal jedna czwarta badanych nie wie, z jakimi państwami graniczy Polska, lub że niektórzy respondenci wskazywali, że polski parlament liczy sobie 70 izb („bo to duży budynek”). Najistotniejsze jednak jest co innego: najsłabiej wypadamy jeśli chodzi o wiedzę proceduralną. Ponad połowa Polaków nie zdaje sobie sprawy, kto i w jaki sposób przygotowuje budżet państwa, a trzy czwarte nie wie, w jaki sposób przyznawane jest obywatelstwo. Nie najgorzej wypada natomiast wiedza na temat poszczególnych osób na scenie politycznej i ruchów partyjnych – większość badanych wie np., kto jest przewodniczącym Rady Europejskiej lub kto był kandydatem Sojuszu Lewicy Demokratycznej w wyborach prezydenckich w 2015 r. W poprzednim numerze „Nowej Konfederacji” pisałem o typowej dla Polski przewadze politics (polityki partyjnej, rozgrywek partyjnych) nad policy (polityką związaną z zarządzaniem różnymi sferami życia publicznego, budowaniem instytucji i rozwiązań systemowych). Po raz kolejny ta przewaga ujawnia się w badaniach prof. Cześnika. Zresztą nie trzeba sięgać aż tak daleko. Kiedy czytamy w Internecie bieżące artykuły głównych mediów (prawicowych i lewicowych) na temat reformy sądownictwa, skupiają się one przede wszystkim na tym, jakie wypowiedzi polityków poszczególnych opcji padły na temat związany z reformą i jak rozwój sytuacji może wpłynąć na scenę polityczną i układ sił między partiami. Bardzo trudno natomiast znaleźć informacje podsumowujące lub przedstawiające w prosty sposób podstawowe zmiany proponowane najpierw przez PiS, następnie przez Prezydenta i wreszcie poprawki dokonane w jego projektach przez PiS, już nie mówiąc o analizie skutków proponowanych zmian dla zwykłego obywatela, który przecież jest głównym odbiorcą działań sądów, a więc pośrednio także Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa.

Gimby znają, dorośli nie

Podobnych badań jest wiele. Nie tak dawno okazało się na przykład, że ponad 60% Polaków nie wie, że rządowy program „Rodzina 500+” finansowany jest z płaconych przez nich podatków. Taki sam odsetek nie ma żadnej wiedzy lub posiada szczątkową wiedzę o systemie ubezpieczeń społecznych. Profesor Cześnik w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” wskazuje, że przyczyną niskiego poziomu wiedzy jest zaniedbanie edukacji obywatelskiej. Według definicji Rady Europy, edukacja ta ma służyć nie tylko rozwijaniu wiedzy, ale także, a może przede wszystkim umiejętnościom działania, kompetencjom, przygotowującym obywateli do efektywnego życia w państwie demokratycznym. Wzajemne powiązanie wiedzy z praktyką widać także w badaniach SWPS – poziom wiedzy politycznej okazał się dużo wyższy wśród tych, którzy głosują w wyborach w porównaniu do niegłosujących. Niestety, w porównaniu do innych krajów Europy, tych drugich jest w naszym kraju szczególnie dużo. Porównanie frekwencji w ostatnich wyborach parlamentarnych w 45 krajach Europy wskazuje, że jesteśmy w dolnej części rankingu, na 38. miejscu z frekwencją 50,9% (dla porównania – w Szwecji, Austrii, Belgii czy Holandii frekwencja wyniosła 80% lub więcej, a na Malcie czy w Luksemburgu wręcz powyżej 90%). Fatalnie wypadają też inne wskaźniki aktywności obywatelskiej czy politycznej – wg badania European Social Survey z 2012 i 2016 r. jakąkolwiek petycję podpisało jedynie 12,3% Polaków (przedostatnie miejsce wśród badanych krajów europejskich, gorzej jedynie w Rosji), a kontakt z jakimkolwiek politykiem nawiązało 7,3% Polaków (piąte miejsce od końca w Europie).

Z pewnością należy podejmować zarówno na poziomie rządowym, jak i lokalnym oraz pozarządowym szereg działań mających na celu przekazanie Polakom możliwie pełnej i podanej w przyjazny sposób informacji na temat praw i możliwości działania obywatelskiego

Dlaczego jest tak źle? W polskich mediach i opracowaniach od wielu lat co jakiś czas pojawiają się przecież niezwykle optymistyczne informacje o stanie edukacji obywatelskiej. Przede wszystkim mówi się o szczególnie wysokim poziomie wiedzy obywatelskiej wśród młodych Polaków na tle innych krajów. Najczęściej wskazywane są tu badania CivEd i ICCS Międzynarodowego Towarzystwa Edukacyjnego, przeprowadzone w 1999 i 2009 r. Faktycznie według tych badań możemy być dumni z wiedzy politycznej i obywatelskiej ówczesnych polskich gimnazjalistów: we wcześniejszym z badań Polska zdobyła pierwsze miejsce, w 2009 r. – szóste miejsce w rankingu trzydziestu sześciu krajów z całego świata. Pojawia się tu jednak prozaiczny problem: to nie czternastolatkowie głosują i to nie czternastolatkowie są główną grupą aktywną w życiu obywatelskim. Edukacja szkolna jest oczywiście ważnym etapem, na którym kształtuje się ogólny obraz rzeczywistości, jednak umiejętności niewykorzystywane w praktyce w naturalny sposób ulegają zanikowi – większość z nas prawdopodobnie nie potrafiłaby dziś „z marszu” wykonać działań na wektorach czy wypisać wzory węglowodorów nasyconych. Z tym, że działania na wektorach i wzory węglowodorów mogą przydać się w codziennym życiu tylko niektórym z nas, a pewien poziom wiedzy obywatelskiej jest potrzebny do codziennego funkcjonowania w społeczeństwie (nie mówiąc już o wyborach czy wygłaszaniu opinii na tematy będące przedmiotem dyskusji publicznej). Jest to tym ważniejsze, że żyjemy w „nowym dziwnym świecie”, przesiąkniętym fake newsami i przytłoczonym nadmiarem informacji. Solidna wiedza obywatelska potrzebna jest choćby do selekcjonowania wiadomości rzetelnych i nierzetelnych. W innym przypadku coraz bardziej narażamy się na polityczną szarlatanerię. Od lat powtarza się sakramentalne stwierdzenie, jakoby „Polacy nie dorośli do demokracji”, natomiast brakuje konkretnych recept na ten problem.

W prostocie siła

Problem z wiedzą obywatelską Polaków polega w dużej mierze na tym, że o ile rozwijana i wspierana jest edukacja szkolna (wiele inicjatyw w tym zakresie podejmuje choćby Centrum Edukacji Obywatelskiej, Klub Jagielloński ze swoją Akademią Nowoczesnego Patriotyzmu czy Stowarzyszenie KoLiber i jego Latający Uniwersytet), o tyle cały czas brakuje rzetelnej edukacji i informacji obywatelskiej dla dorosłych. A przecież nie wrócą już oni do podstawówki, choć jak wskazują badania, brakuje im także wiedzy na tym poziomie. W Niemczech istnieją specjalne instytucje powołane w celu wspierania tej sfery na poziomie federalnym i krajów związkowych – Centrale Edukacji Obywatelskiej (Bundes- i Landeszentrale für politische Bildung). W Polsce trudno znaleźć instytucję państwową, która dbałaby o zapewnienie dorosłym odpowiedniego poziomu wiedzy i kompetencji niezbędnych do funkcjonowania w społeczeństwie obywatelskim, a i w przypadku organizacji pozarządowych takie działania są fragmentaryczne i rozproszone. Brakuje trwałych i ciągłych źródeł finansowania dla programów edukacji i informacji obywatelskiej, w związku z czym działania kończą się najczęściej wraz z projektem dotacyjnym. Rząd PiS natomiast stawia przede wszystkim na edukację historyczną i patriotyczną, która jednak nie zastąpi wiedzy i umiejętności politycznych.

Niezwykle ważna jest tu rola mediów, do których poza ukazywaniem gier partyjnych należy przede wszystkim rzetelna informacja o dokonywanych przez polityków zmian w prawie i w instytucjach, choćby przy pomocy przejrzystych zestawień i infografik

Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Z pewnością należy podejmować zarówno na poziomie rządowym, jak i lokalnym oraz pozarządowym szereg działań mających na celu przekazanie Polakom możliwie pełnej i podanej w przyjazny sposób informacji na temat praw i możliwości działania obywatelskiego. Jak wskazuje prof. Anna Giza-Poleszczuk, prorektor ds. rozwoju Uniwersytetu Warszawskiego, brakuje prostego poradnictwa w sprawach społecznych. Informację obywatelską można przekazywać także w formie podręczników lub prostych filmów instruktażowych (np. wskazujących, w jaki sposób funkcjonuje system ubezpieczeń społecznych, w jaki sposób działa gmina, jej rada i urzędnicy, w jaki sposób obywatel może dochodzić swoich praw itp.). Konieczne jest zadbanie samorządów i instytucji rządowych o strony internetowe, które często są staroświeckie, nieprzyjazne dla użytkowników, opisujące ważne kwestie językiem hermetycznym, prawniczym lub specjalistycznym dla danej dziedziny. Bardzo ważne jest, by – korzystając z działań instytucji rządowych jak i owocnego wsparcia instytucji pozarządowych – stawiać na wiedzę i budowę kompetencji, nie zaś na promocję takiej czy innej agendy politycznej. Zamiast propagandowych działań takich jak kampania Polskiej Fundacji Narodowej na temat sądownictwa warto tworzyć kampanie wskazujące, w jaki sposób działają poszczególne instytucje i procedury państwa. Niezwykle ważna jest tu rola mediów, do których poza ukazywaniem gier partyjnych należy przede wszystkim rzetelna informacja o dokonywanych przez polityków zmian w prawie i w instytucjach, choćby przy pomocy przejrzystych zestawień i infografik.

W szkole także potrzebne są zmiany. – Kluczowy jest powrót do rozmawiania o polityce w systemie formalnej i pozaformalnej edukacji – mówi dr Jędrzej Witkowski, dyrektor programowy Centrum Edukacji Obywatelskiej. – Ta sfera była ignorowana. Uczyliśmy o instytucjach, systemach, o społecznościach lokalnych, ale unikaliśmy tego twardego jądra, edukacji o polityce jako sztuce rządzenia państwem. Są do tego zniechęceni także nauczyciele, bo społeczeństwo jest znacznie bardziej podzielone, coraz więcej jest tematów kontrowersyjnych, o których trudno mówić – dodaje Witkowski. Dużo więc pracy przed nami. Jeżeli nie nadrobimy tych zaległości, pozostaniemy na wiele lat w stanie, o którym w 1862 r. pisał Cyprian Kamil Norwid: „Polska jest ostatnie na ziemi społeczeństwo, a pierwszy na planecie naród. Kto zaś jedną nogę ma długą jak oś globowa, a drugiej wcale nie ma, ten – o! jakże ułomny kaleka jest!”.

 

główny ekspert do spraw społecznych Nowej Konfederacji, socjolog, publicysta (m.in. "Więź", "Rzeczpospolita", "Dziennik Gazeta Prawna"), współwłaściciel Centrum Rozwoju Społeczno-Gospodarczego, współpracownik Centrum Wyzwań Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego i Ośrodka Ewaluacji. Główne obszary jego zainteresowań to rozwój lokalny i regionalny, kultura, społeczeństwo obywatelskie i rynek pracy. Autor zbioru esejów "Od foliowych czapeczek do seksualnej recesji" (Wydawnictwo Nowej Konfederacji 2020) oraz dwóch wywiadów rzek; z Ludwikiem Dornem oraz prof. Wojciechem Maksymowiczem. Wydał też powieść biograficzną "G.K.Chesterton"(eSPe 2013).

Komentarze

Jedna odpowiedź do “Wiedza o państwie: z powrotem do podstawówki”

  1. finktank pisze:

    Mimo takich braków w wiedzy, moim zdaniem, Polacy są w stanie dokonywać racjonalnych wyborów, nie chcą migrantów to głosują na partię antyimigrancką, natomiast w Europie zachodniej mimo tylu instytucji wspierających postawę obywatelską i państwo demokratyczne dzieją się rzeczy wprost przedziwne, z jednej strony 70% Niemców wiąże wzrost przestępczości z napływem imigrantów, a z drugiej strony głosują na polityków którzy im tych imigrantów sprawdzili, to klasyczny przykład Orwellowskiego dwójmyślenia, zapraszam do artykułu na ten temat: http://finktank.pl/2017/12/04/europejski-dom-wariatow/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz