Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Pusty gambit Kaczyńskiego

Prezes PiS w rozgrywce wokół wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej znów okazuje się być genialnym graczem. Szkoda tylko, że traci na tym interes Polski.

Jarosław Kaczyński jest o krok od ogrania Unii Europejskiej. Jeśli na czwartkowym posiedzeniu Rada Europejska ponownie wybierze – na co się zanosi – Donalda Tuska na przewodniczącego, będzie to bezprecedensowe kuriozum: obsada ważnego unijnego stanowiska wbrew woli kraju pochodzenia kandydata. PiS uzyska trudny do odparcia argument, że były premier służy bardziej interesom zewnętrznym niż polskim, a przedstawiciele obozu władzy będą z marsowymi minami grzmieć o antypolskim Tusku – i równie antypolskiej Unii. Przeciwnikom tej opowieści bardzo ciężko będzie wytłumaczyć swoje racje w kategoriach racji stanu. Były premier nie będzie zaś raczej miał już czego szukać w polskiej polityce.

PiS uzyska natomiast dodatkowe uzasadnienie tak dla przeszłych, jak i przyszłych konfliktów z instytucjami wspólnotowymi.

Kaczyński kolejny raz stosuje tu coś, co można by nazwać taktyką kruczków, przetestowaną już z sukcesem w przypadku sporu o miejsca w Trybunale Konstytucyjnym czy podczas kryzysu sejmowego. Najpierw robi zimną analizę stanu prawnego, szukając możliwości nietypowego, nowatorskiego wyzyskania sytuacji. Znalazłszy punkty podlegające – czy to przez ogólnikowość, czy mętność, czy też dominację zwyczaju nad formalnościami – odmiennej niż powszechnie przyjęta interpretacji, zaczyna nimi grać, ku bezbrzeżnemu zaskoczeniu przeciwnika.

Każdy, kto miał styczność z geostrategią wie doskonale, że adwersarz zdezorientowany to adwersarz bliski klęski. „Zwab wroga nadzieją korzyści i pokonaj go przez zaskoczenie” – prawił już Sun Tzu. W przypadku sporu o TK ułudą oponentów Kaczyńskiego był lament nad niszczoną praworządnością i deptaną konstytucją, które nie zadziałały, gdy okazało się, że władza ma swoje, silnie oparte na przepisach ekspertyzy, na gruncie których wszystko było lege artis, a porównywanie prawniczych argumentacji jest poza percepcją zdecydowanej większości Polaków.

W sprawie elekcji Tuska Kaczyński również znalazł, zdaje się, kilka takich punktów „przewagi strategicznej”. Pierwszy to wspomniany wybór wbrew krajowi pochodzenia: unijny establishment uważa zachowanie PiS w tej sprawie za niepoważne, ale pójście na ten wariant będzie blamażem tak jego, jak i Tuska, nie zaś polskiego obozu władzy.

Wobec istnego potopu niedorzecznych argumentów w naszej debacie czuję się zmuszony to powiedzieć: brak Polaka jest dla Polski gorszy na unijnych szczytach niż najgorszy Polak

Powiada się, że Polska zgłosiła Saryusza-Wolskiego zbyt późno, aby umożliwić sensowne przedyskutowanie tej alternatywnej kandydatury. To prawda. Ale gdzie jest zapisane, że trzeba to zrobić w określonym terminie? To, jak się wydaje, punkt drugi. Z punktu widzenia PiS im później tym lepiej, bo „wróg” jest tym bardziej zaskoczony, a więc – tym bliższy klęski.

Mówi się również, że Saryusz nie może być szefem RE, bo nie był prezydentem ani premierem, w odróżnieniu od poprzedników. Zaraz, zaraz: gdzie jest zapisane, że taką pozycję w CV mieć musi? To przecież nieformalna reguła, która można równie nieformalnie zmienić, co PiS właśnie forsuje, a czego większość unijnych elit wciąż zdaje się nie rozumieć. Z tym wiąże się szersza kwestia wyboru szefostwa Rady w typowym dla Unii stylu procedowania w zaciszu gabinetów, którą Wolski zaczął już krytykować jako „nietransparentną procedurę obiegową”. To punkt trzeci.
Dochodzi do tego zjawisko bardziej generalne: UE tkwi w najgłębszym w historii kryzysie, legitymacja dominującego w niej establishmentu jest słabsza niż kiedykolwiek, a konwencja obradujących za zamkniętymi drzwiami, światłych – w mniemaniu własnym, coraz mniej w oglądzie zwykłych Europejczyków – elit napotyka narastający gniew ludu. Wybór Tuska wbrew polskiemu rządowi pogłębi powyższe problemy unijnych mandarynów, Kaczyńskiemu zjedna zaś sympatię nie tylko wielu Polaków, ale też coraz bardziej sfrustrowanych europejskim status quo Niemców, Francuzów, Włochów…

Zarazem, fama lidera PiS jako wybitnego stratega stanie się po ograniu Angeli Merkel wraz z większością zrzeszonych w Radzie szefów rządów i głów państw bezprecedensowa. To oczywiste, to „inna liga” niż Ryszard Petru czy prof. Andrzej Rzepliński.

Jeśli natomiast obecna elita unijna (w tym Tusk) nie jest tak gnuśna, zadufana i ociężała umysłowo, jak ją Kaczyński nie bez racji postrzega, ugnie się przed żądaniem „naczelnika” i obierze przewodniczącym RE kogoś innego. Przyzna się wprawdzie wówczas do błędu, ale uniknie znacznie większego ośmieszenia; Tusk ocali zaś szanse na kontynuację politycznej kariery w kraju. Liderzy Rady będą też mogli wypunktować PiS za całą niepowagę i nieprzygotowanie akcji z Saryuszem-Wolskim.

Nie zmienia to faktu, że wtedy także odnotuje szef PiS na zwycięstwo, tylko inne. „Zmienił zasady europejskiej gry!”, „Polska głównym rozgrywającym Europy” – odtrąbią prorządowe media. I będą to powtarzać latami.

Największy paradoks sytuacji polega na tym, że w tym drugim scenariuszu, w którym europejski „przeciwnik” zachowuje się racjonalnie i zgodnie z własnym interesem, Polska straci zapewne stanowisko szefa Rady, na którym zastąpić może Tuska jakiś mniej lub bardziej prorosyjski Francuz czy Włoch. Wtedy zatęsknimy za „antypolskością” dwukrotnego premiera, taką jaką pokazał walcząc o sankcje przeciw Rosji, o solidarność energetyczną, czy przeciwdziałając Unii wielu prędkości. Kaczyński zatęskni zaś, być może, za głównym rywalem wyżywającym się politycznie w Brukseli, zamiast w Warszawie.

Nie jest Tusk wielkim politykiem, sam wielokrotnie i ostro krytykowałem go jako premiera. To jednak Polak, który nauczył się sprawnie poruszać po unijnych salonach i od czasu do czasu forsuje polski interes (co jest oficjalnie zakazane, przypomnijmy) w Radzie – choćby wspomniane wyżej sankcje wobec Rosji. Przepraszam, ale wobec istnego potopu niedorzecznych argumentów w naszej debacie czuję się zmuszony to powiedzieć: brak Polaka jest dla Polski gorszy na unijnych szczytach niż najgorszy Polak.

To prawda, przekroczył ostatnio Tusk granice właściwej swemu stanowisku neutralności, opowiadając się wyraźnie po stronie polskiej opozycji. Nie zapominajmy jednak, że poprzedził to wielomiesięczny festiwal insynuacji pod jego adresem ze strony Kaczyńskiego et consortes, w tym imputowania czynów kryminalnych bez żadnych dowodów i w akompaniamencie wymownego milczenia organów ścigania. Tusk dał się więc sprowokować – i tu popełnił wielki błąd. Ale to dalece nie to samo, co nieprzymuszone działanie na szkodę kraju, które mu obóz rządzący wraz z zastępem posłusznych propagandystów wmawia.

Jak można całą tę sytuację podsumować? „Gra jest wszystkim, bilans niczym” – zdaje się nam mówić Kaczyński. Żaden z opisanych wyżej, możliwych triumfów lidera PiS nie przyniesie Polsce namacalnych korzyści, jedynie gruntując reputację unijnego „buntownika bez powodu”, którą od czasu zaproszenia Komisji Weneckiej mamy zapewnioną. Może zaś przynieść konkretne straty. W kategoriach walki sczepiających się porożami samców alfa – mistrzowski gambit. W wymiarze gry o polskie sprawy – polityka pustki. Tak się bawi pierwsza liga.

Bartłomiej Radziejewski – prezes i założyciel Nowej Konfederacji, ekspert ds. międzynarodowych zainteresowany w szczególności strukturą systemu międzynarodowego, rywalizacją mocarstw, sprawami europejskimi. Autor książki "Nowy porządek globalny", a także "Między wielkością a zanikiem", współautor "Wielkiej gry o Ukrainę", opublikował także setki artykułów, esejów i wywiadów. Pomysłodawca i współtwórca dwóch think tanków i dwóch redakcji, prowadził projekty eksperckie m.in. dla szeregu ministerstw, międzynarodowych korporacji, Komisji Europejskiej. Politolog zaangażowany, publicysta i eseista, organizator, dziennikarz. Absolwent UMCS i studiów doktoranckich na UKSW. Pierwsze doświadczenia zawodowe zdobywał w Polskim Radiu i, zwłaszcza, w "Rzeczpospolitej" Pawła Lisickiego, później był wicenaczelnym portalu Fronda.pl i redaktorem kwartalnika "Fronda". Następnie założył i w latach 2010–2013 kierował kwartalnikiem "Rzeczy Wspólne". W okresie 2015-17 współtwórca i szef think tanku Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. W roku 2022 współtwórca i dyrektor programowy Krynica Forum. Publikował w wielu tytułach prasowych, od "Gazety Wyborczej" po "Gazetę Polską".

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
14 099 / 26 000 zł (cel miesięczny)

54.23 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

14 odpowiedzi na “Pusty gambit Kaczyńskiego”

  1. HeS pisze:

    @Autor:”Pusty gambit”

    Pusty?? A korzyści dla PiS w Polsce są pomijalne? Przecież to “gra wewnętrzna”.

  2. Daniel pisze:

    Czy te sankcje przeciw Rosji są faktycznie takie dobre dla Polski? Zachód i tak handluje z Niedźwiedziem, a nasza gospodarka sporo traci.

  3. Magda pisze:

    KAZDY!!! jest lepszy od zdrajcy, ktorego Merkel chciala ustawic na czele puczu. Przynajmniej wieksze prawdopodobienstwo, ze obiektywizm bedzie trzymal, a poza tym to niewiele znaczaca funkcaj- marionetka Merkel tak czy siak.

  4. Kuba pisze:

    Bardzo łatwo wychwalać geniusz Kaczyńskiego pisząc z perspektywy przekazu dla najtwardszego elektoratu. Przyjmując inny punkt widzenia ten geniusz gdzieś zanika – albo wygra jego arcywróg, albo ktoś trzeci, a on będzie musiał tłumaczyć się rodakom dlaczego uwalił Polaka na jednym z najwyzszych stanowisk miedzynarodowych jakie kiedykolwiek zajmowalismy. Kaczyński jest zdecydowanie jednym z inteligentniejszych przedstawicieli naszej klasy politycznej, ale geniusza polityki z niego nie róbmy, bardzo często z jego rozgrywek bije chaos, a energia która mogłaby być poświęcona reformom jest marnotrawiona w politycznym biciu piany.

  5. hultaj pisze:

    Myślę, że Kaczyński wziął pod uwagę większość realnych scenariuszy i wybrał najlepszy dla… PiS-u, potem dla Polski. Ciekawe co by pan Radziejewski zrobił na jego miejscu, poparł Tuska, albo nic nie robił? To pytanie retoryczne, bo nie wiemy co między tymi panami zaszło, ale zakładam, że B. Radziejewski nie poparłby np. kandydatury Sierakowskiego na szefa unijnych wiadomości telewizyjnych.

  6. Jakub Majewski pisze:

    Druga strona medalu. Jeśli Tusk zostanie wybrany ponownie, owszem, dla samego Tuska może to być problematyczne w perspektywie polskiej polityki, i owszem, media przychylne rządowi mogą ten fakt odpowiednio nagłośnić aby pokazać że Unia jest anty-polska i tak dalej.

    Ale…

    1. Zwycięstwo Tuska pozostawałoby faktem. I tym bardziej utrudniałoby wszelką współpracę podczas jego drugiej kadencji.
    2. Tusk, wybrany wbrew woli państwa z którego pochodzi, to dopiero “game-changer”. To dopiero potężnej klasy zmiana nieformalnych zasad. Nagle okazałoby się że jest precedens aby przewodniczącym Rady był polityk nie popierany przez własne państwo, a taki który jest uznawany za najwygodniejszego przez Niem… przepraszam, większość głosujących. Gdzie tu zwycięstwo Kaczyńskiego? Byłby to znak że Unia pogłębia integracje, że zaczynamy się żegnać z zasadą że eurokraci nieformalnie reprezentują wciąż swoje kraje – zamiast tego, stają się eurokratami pełną gębą. Tusk wybrany bez poparcia Polski jest “wolny” aby już nigdy, nawet symbolicznie, nie oglądać się za interesami Polski. Staje się prawdziwie europejskim, a nie polskim “prezydentem” Unii Europejskiej.
    3. Tak też te sprawy zostaną zinterpretowane przez media opozycyjne. Zwycięstwo Tuska zostanie przedstawione jako odrzucenie Kaczyńskiego przez Europę, jako wielkie votum nieufności wobec polskiego rządu, i oczywiście jako dowód na nieudolność polityki zagranicznej PiSu.

    Pomimo tego wszystkiego, niewątpliwie działania Kaczyńskiego są rozsądne. Bo jaka była alternatywa? Skoro od kilku lat PiS trąbi o korupcji rządu PO, skoro większość jego wyborców (i chyba nawet większość przeciwników) jest przekonana o korupcji rządu PO, to jak można by usprawiedliwić przed wyborcami popieranie szefa tegoż rządu? Odstawiając na bok osobistą wrogość między tymi ludźmi, to przecież poparcie dla Tuska byłoby kompromitacją dla Kaczyńskiego, która mocno uderzałaby w wiarygodność jego rządu.

  7. pol32 pisze:

    Zgadzam się z przedmówcą, wystawienie JSW to chyba najlepsze wyjście z sytuacji i typowa strategia WIN-WIN, po Wrocławiu po prostu PIS nie mógł poprzeć Tuska, nawet Wiadomości by tego nie wytłumaczyły.

  8. kinagyo pisze:

    Jeśli Tusk zostanie wybrany mimo sprzeciwu Polski, kraje, które dotąd nie zajęły stanowiska, czy Unia potrzebuje reform, mogą to zrobić. I staną po stronie Kaczyńskiego, bo nie będą chciały by Unia nie liczyła się z podmiotowością krajów członkowskich. Wiedzą, że skoro Unia wywinęa taki numer Polsce, to następnie wywinie to im. W tym wypadku Polska może być przywódcą krajów domagających się reform.

  9. zend pisze:

    Gdzie tu logika? Tuska nie popierają jakieś kraje, Niemcy tylko cała lub prawie cała UE. Łącznie z naszymi sąsiadami którzy uważają że Tusk jest człowiekiem z “ich regionu” (Słowacja). Tylko Kaczyński strzela focha bo nie znosi Tuska.
    W tej gównoburzy wywołanej przez PiS nie ma żadnej logiki. To będzie całkowita klęska PiSu i Kaczyńskiego.

  10. Eryk pisze:

    Europa dwóch prędkości jest kluczowa dla oceny sytuacji. Jeśli spojrzymy na naszą pozycję w EU przez pryzmat ekonomii i geopolityki to wtedy całe to zamieszanie określić należy jako zwyczajne bicie piany. Tusk jako człowiek Makreli nie posiada żadnej realnej siły kreowania stanowiska EU-Rosja. Tym samym jego działania co do sankcji uznać należy jedynie za zatwierdzenie suflowanego mu stanowiska Niemiec. Ani Tusk ani ewentualny socjalista nie będzie miał większego wpływu na postrzeganie Polski w Unii. Liczy się tylko to czy jesteśmy w stanie ekonomicznie i militarnie sprostać ew. wojnie z Rosją i czy USA nie poświęcą nas w imię koalicji antychińskiej. Dni UE są policzone, Frexit który zbliża się nieubłaganie załatwi sprawę, a ostatni gasi światło. Te biurokratyczne gierki odwracają jedynie uwagę od tego co ważne.

  11. ff pisze:

    Druga kadencja Tuska nie musi być taka sama.
    Po awanturze Tusk będzie przynajmniej przez jakiś czas, na cenzurowanym i inne kraje będą mu się przyglądać, wiedząc że safari na dzikim wschodzie nie jest bezkarne i z czasem przeradza się w kłopotliwe sytuacje dla wszystkich państw członkowskich.

  12. murena pisze:

    W każdym szaleństwie jesteśmy skłonni dopatrywać się geniuszu.Niestety to zrobił prezes to moim zdaniem tylko pieniactwo,wielka przywara naszego narodu.

  13. Therese Kosowski pisze:

    Koniec marca. Czy dzisiaj też Kaczyński wydaje się genialnym graczem?

    A poza tym: Czy Autor naprawdę uważa, że stosowanie kruczków prawnych w sprawie TK jest czymś, o czym inteligentny człowiek, Polak, może pisać z takim podziwem, jak on to powyżej czyni?

    Sprawa ma się mianowicie tak, że gierki Kaczyńskiego w kraju uchodzą mu na sucho, a na arenie europejskiej czy atlantyckiej jest on uznany za denerwującego błazna?

    Autor ma rację, że wszystko to szkodzi Polsce. Kaczyński szkodzi Polsce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo