Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Ludobójstwo jest w każdym z nas

Zbrodnie wojenne w Ukrainie przypomniały nam o mrocznym dorobku ludzkości, do którego wykorzystywana była także medycyna. Jego źródeł poszukuje nauka
Wesprzyj NK

Tekst jest częścią nowego cyklu „Klinika NK” Stanisława Maksymowicza. O zdrowiu, geopolityce i nauce – co tydzień we wtorek, w otwartym dostępie.

Istnieją różne definicje ludobójstwa. Nie każdą zbrodnię wojenną można określić tym terminem, co często wzbudza irytację laików. Nawet prezydent USA Joe Biden początkowo wzbraniał się przed użyciem tego określenia w stosunku do zbrodni rosyjskich w Ukrainie. W końcu jednak podczas jednej z konferencji powiedział: „Nazwałem to ludobójstwem, ponieważ coraz wyraźniej widać, że Putin po prostu próbuje wymazać nawet ideę bycia Ukraińcem. Dowody są coraz większe”.

Sam termin „ludobójstwo” (łac. genocidium) został zaproponowany przez polskiego, a później amerykańskiego prawnika pochodzenia żydowskiego, Rafała Lemkina

Z drugiej strony wśród ekspertów brakuje zgody co do uznania masowych mordów ludności cywilnej za ludobójstwo. Czołowy badacz tego problemu w Polsce, prof. Lech Nijakowski, podkreśla, że Rosjanie nie chcą zlikwidować w całości lub w części narodu ukraińskiego. „Rosja raczej chce rządzić zależną Ukrainą, a nie masowo zabijać Ukraińców. Nie mam natomiast najmniejszych wątpliwości, że w Ukrainie popełniane są zbrodnie, które trzeba nazwać jakoś inaczej”. Nadal jednak wielu rzeczy na temat zbrodni Rosji nie wiemy.

Czym jest ludobójstwo?

Sam termin „ludobójstwo” (łac. genocidium) został zaproponowany przez polskiego, a później amerykańskiego prawnika pochodzenia żydowskiego, Rafała Lemkina. Lemkin jeszcze w czasie wojny, przebywając na emigracji, napisał swoją najważniejszą książkę pt. „Axis Rule in Occupied Europe: Laws of Occupation, Analysis of Government, Proposals for Redress” (1944 r.), którą poświęcił między innymi pojęciu ludobójstwa. Szybko też termin został podjęty przez opinię publiczna za sprawą głośnego artykuły w „The Washington Post” o krótkim tytule „Genocide”. Jako doradca głównego oskarżyciela z ramienia USA w procesach norymberskich Roberta H. Jacksona, przyczynił się do pierwszego prawnego użycia terminu, wykorzystanego w akcie oskarżenia. Ludobójstwo dokonane przez przestępców wojennych III Rzeszy zostało zdefiniowane jako „eksterminacja rasowych i narodowych grup ludności cywilnej pewnych okupowanych terenów w celu zniszczenia określonych ras oraz warstw, narodów i ludów, grup rasowych i religijnych, a w szczególności Żydów, Polaków, Cyganów i innych”. Ostatecznie jednak użyto terminu „zbrodnia przeciwko ludzkości”.

Także dzięki Lemkinowi ludobójstwo stało się częścią międzynarodowego systemu prawnego. W 1948 roku Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych uchwaliło Konwencję w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa. Według jej zapisów „ludobójstwo, popełnione zarówno w czasie pokoju jak podczas wojny, stanowi zbrodnię w obliczu prawa międzynarodowego oraz zobowiązują się zapobiegać tej zbrodni i karać ją”. Zdefiniowano je w Artykule II Konwencji:

W rozumieniu Konwencji niniejszej ludobójstwem jest którykolwiek z następujących czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich: a) zabójstwo członków grupy, b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy, c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego, d) stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy, e) przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy”.

Kolejne rządy w Ankarze uparcie powtarzają, że tureccy Ormianie padli ofiarą epidemii i głodu podczas ewakuacji frontu. Ewakuacji milionów ludzi na pustynię…

Decyzją Rady Bezpieczeństwa ONZ na podstawie rozdziału VII Karty Narodów Zjednoczonych dla byłej Jugosławii 1993 oraz dla Rwandy 1994, utworzono międzynarodowe trybunały karne, którym podlegają sprawcy ludobójstwa. Kompetencje w tej sprawie posiada także Międzynarodowy Trybunał Karny.

Kategoria zaistniała więc w prawie międzynarodowym i opisie stosunków międzynarodowych dopiero po II wojnie światowej. Jednak nie ma zgody co do jednej definicji ludobójstwa, a ta przyjęta przez ONZ ma liczne wady, co pokazują dyskusje nad uznaniem danych czynów za akt ludobójstwa.

Problematyczny termin

Prof. Lech Nijakowski w swoich pracach z zakresu „genocide studies” podkreśla, że kluczowa jest intencja. Coś bardzo ulotnego i trudnego do zdefiniowania i udowodnienia. Wykazanie, czy czyny przestępcze były w istocie ludobójstwem wymaga zatem ujawnienia premedytacji sprawców.

Według prof. Nijakowskiego ludobójstwo spośród innych, często masowych masakr, wyróżnia cel: „sprawcy zabijają nie tyle po to, aby zdobyć terytorium, bogactwo, władzę czy prestiż” – pisze, bo tak można wyjaśnić wiele innych zbrodni. Celem jest anihilacja danej kategorii społecznej. Może ona oczywiście służyć dalszym celom wojennym, ale nie chodzi tu o usunięcie wroga z danego terytorium. Celem jest jego likwidacja – pełna, systematyczna, niedająca żadnej przestrzeni na ucieczkę. I nie musi być to koniecznie związane z zabijaniem. Ludobójstwem będzie też sukcesywne niszczenie danej wspólnoty przez wstrzymywanie biologicznej i społecznej reprodukcji.

Nie chodzi tu o usunięcie wroga z danego terytorium. Celem jest jego likwidacja – pełna, systematyczna, niedająca żadnej przestrzeni na ucieczkę

Problem wykazania ludobójczego zamiaru często jest wykorzystywany w sporach międzynarodowych dotyczących uznania zbrodni za ludobójstwo, np. przez Imperium Osmańskie, które dokonało rzezi około miliona Ormian w czasie I wojny światowej. I do dziś Turcja nie zgadza się, by te czyny uznać za ludobójstwo, co jest istotną przeszkodą w negocjacjach w sprawie akcesji kraju do Unii Europejskiej. Doszło wręcz do sytuacji, gdy w 2004 roku Francja, mająca w swoich granicach pokaźną diasporę ormiańską, ogłosiła że nie wyda zgody na członkostwo Turcji do czasu uznania rzezi Ormian za ludobójstwo. Tymczasem kolejne rządy w Ankarze uparcie powtarzają, że tureccy Ormianie padli ofiarą epidemii i głodu podczas ewakuacji frontu. Ewakuacji milionów ludzi na pustynię…

To jeden z problemów z definiowaniem ludobójstwa. Bo masowa śmierć całych kategorii społecznych może być wynikiem działania czynników środowiskowych, np. niskiej odporności na nowe patogeny, jak to było z podbojem Nowego Świata przez konkwistadorów, czy zabójczego klimatu pustyni.

Od broni improwizowanej do biologicznej

Niezależnie jednak od definicji, historia ludzkości niewątpliwie budowana jest na milionach niewinnych ofiar najazdów, podbojów i konfliktów. Czystki etniczne, masakry, pogromy i wreszcie ludobójstwa – w studiach nad ludobójstwem wyłania się przerażający obraz ludzkości, gotowej w każdym momencie na podjęcie mobilizacji skierowanej przeciwko innym.  Ale daleko jest tym działaniom do atawistycznej reakcji. Analizy przypadków pokazują, że zwykle były to zbrodnie przemyślane, wpisujące się w realne cele polityczne i ideologię. Podsycane przez elity rządzące lub przez nie kierowane, służyć miały realizacji konkretnych celów, zarówno politycznych jak i gospodarczych.

Oczywiście naczelnym przykładem są zbrodnie Niemców na Żydach i Romach, a także Polakach w czasie II wojny światowej. Gigantyczna i niezwykle droga machina śmierci miała jeden cel: eksterminację, wytarcie z ziemi całych narodowości. Za zagładą stała ideologia wyższości tzw. Aryjczyków nad innymi rasami i potrzeba poszerzania dla nich obszarów do egzystowania. Co gorsza, machina wykorzystywała w tym celu także dokonania nauki oraz medycyny. Już pomijając nawet fakt pseudoeksperymentów na ludziach w obozach koncentracyjnych, w akcję eksterminacji osób niepełnosprawnych i chorych psychicznie „T4” masowo włączeni byli niemieccy lekarze, wypisujący skierowania do relokacji. Co było jednoznaczne z zagazowaniem gdzieś w głębi Niemiec.

Dochodziło nawet do wykorzystywania broni biologicznej – koców, wręczanych rdzennej ludności, pełnych zakażonych ospą pcheł

Za najbardziej krwawy przykład ludobójstwa po II wojnie światowej uznana została masakra w Srebrenicy, do której doszło w lipcu 1995 roku. Gdy w  latach 1991/92 Chorwaci, Słoweńcy, Macedończycy i Bośniacy ogłosili niepodległość, Serbowie nie mogli pogodzić się z widmem utraty rozległych terenów w ramach byłej Jugosławii. Rozpoczęła się wojna między głęboko podzielonymi kulturowo i religijnie sąsiadami. I to właśnie ponad 8 tysięcy muzułmanów – mężczyzn i chłopców – padło ofiarą masakry dokonanej przez Siły Zbrojne Republiki Serbskiej, przy bezradności sił ONZ. Relacje opisują trwające od rana do wieczora egzekucje: rozstrzelanie, podrzynanie gardeł, wypruwanie wnętrzności, dokonywane przez żołnierzy serbskiego generała Ratko Mladicia. Świadkowie „wspominali rozległe kałuże krwi, które nie schły w upalnym, lipcowym słońcu”.

W podobnym okresie doszło do masakry w Rwandzie. Bojówki plemienia Hutu dokonały masowego ludobójstwa na Tutsi. Od kwietnia do lipca 1994 zamordowano od 800 000 do 1 071 000 ludzi. Ponownie przy bezsilności sił rozjemczych ONZ. Tłem ludobójstwa znów była polityka i trudna historia. Tutsi byli grupą dominującą od XV wieku, tworząc Królestwo Rwandy. I mimo, że Hutu stanowili większość, to byli trwale odsunięci od władzy. Stając się w końcu kategorią opisującą osoby o niskim statusie społecznym. Sytuacja odwróciła się w XX wieku, gdy to Hutu stali się grupą rządzącą. Mającą w pamięci opresyjne rządy Tutsi i liczne masakry, będące także efektem chaotycznej polityki kolonialnej – Belgowie faworyzowali Tutsi. Historia konfliktu między Hutu i Tutsi jest bardzo skomplikowana, ale bezpośrednim czynnikiem wyzwalającym był skuteczny zamach na prezydenta Rwandy, z pochodzenia Hutu. Ci, zmobilizowani do walki z „naturalnym” wrogiem, bez większego problemu wyłapywali Tutsi, także dzięki wpisanej do dowodu osobistego przynależności plemiennej i bezlitośnie ich mordowali za pomocą zaimprowizowanej broni.

Kolejnych przykładów jest znacznie więcej. Wystarczy wspomnieć działania związane z kolonializmem: konkwisty na zajmowanych terenach Nowego Świata i pionierów, dokonujących eksterminacji rdzennej ludności Ameryki Północnej i Australii. Dochodziło nawet do wykorzystywania broni biologicznej – koców, wręczanych rdzennej ludności, pełnych zakażonych ospą pcheł. Nie brakowało też działań w imię ideologii, takich jak masakry dokonywane przez czerwonych Khmerów w Kambodży czy wielki głód w Ukrainie, dokonany przez Sowietów.

Zwykli ludzi i normalne zachowania

Ludobójcy to często „normalni” – w świetle testów osobowości oraz inteligencji – ludzie, którzy sądzą, że dążą do szczytnych celów – pisze prof. Nijakowski

Takie zjawiska jak wojny, ludobójstwa czy rewolucje nie rządzą się jakimiś specyficznymi, odrębnymi, prawami. Są efektem zróżnicowanych procesów społecznych i historycznych. Socjolog Charles Tilly porównuje je do korka ulicznego. Nie istnieją odrębne prawa, które rządziłyby powstawaniem zatorów ulicznych, bo są one konsekwencją infrastruktury ulicznej, zasad ruchu drogowego, polityki transportowej, indywidualnych strategii obywateli itp. I dopiero one wszystkie na raz, przy sprzyjających okolicznościach, doprowadzają do korka. Podobnie będzie z przemocą, do której potencjał jest strukturalnie obecny w stosunkach międzynarodowych. Podział na państwa narodowe, różne etnosy, „rasy”, powiązania gospodarcze, zdrowotne (!), uwarunkowania historyczne, a nawet działanie formalnych instytucji jak szkoła czy armia, służą odtwarzaniu tożsamości w podziale na „my” i „oni”. W sytuacji wojny uruchamiane są te wszystkie elementy i w specyficznej sytuacji dochodzi do mobilizacji na taką skalę, że nawet masakra staje się tylko elementem większej całości działań wojennych. Bo większość ludobójstw faktycznie była powiązana z wojnami i ideą obrony „nas” przed „nimi”.

I choć często sądziliśmy, że w „zachodnim” świecie do takich wydarzeń nie powinno już nigdy dojść, organizacje takie jak ONZ czy Genocide Watch alarmowały: ludobójstwo dzieje się tu i teraz! I nie dokonują go jacyś „psychopaci”, tylko zwykli ludzie, zmobilizowani do mordowania przez elity stojące u władzy.

Różnorodnych dewiantów jest po prostu zbyt mało, aby zrealizować tak złożony proces. Jak się szacuje, udział osób z zaburzeniami psychicznymi w grupie sprawców nazistowskiego ludobójstwa wynosił 5–10%. Ludobójcy to często „normalni” – w świetle testów osobowości oraz inteligencji – ludzie, którzy sądzą, że dążą do szczytnych celów” – pisze prof. Nijakowski. W tym nie tylko żołnierze, ale i inżynierowie czy nawet lekarze.

Dziś szczególnie jaskrawo widzimy, jak łatwo „zwykłych ludzi przemienić w gorliwych morderców”.

Wesprzyj NK
Stały współpracownik „Nowej Konfederacji”, ekspert ds. zdrowia, adiunkt w Collegium Medicum UWM w Olsztynie, doktor socjologii, członek Polskiego Towarzystwa Socjologicznego i Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej, wykładowca socjologii zdrowia i medycyny dla studentów kierunków medycznych. W swojej pracy naukowej podejmuje problemy komunikacji medycznej, technologii medycznych, jakości życia i funkcjonowania chorych na choroby rzadkie oraz zachowań zdrowotnych. Autor stałej rubryki „Klinika NK” o zdrowiu, geopolityce, technologii i nauce.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

2 odpowiedzi na “Ludobójstwo jest w każdym z nas”

  1. Dr. Paul Kopetzky pisze:

    Ad. tytułu… nie, nie w każdym, proszę bez uogólnień, spłaszczania i upraszczania – bez lewicowych ideowo/ideologicznie utopii.

  2. Dr. Paul Kopetzky pisze:

    Ps… Ten tytuł – myślowo i intencjonalnie – jest jak za przeproszeniem z: GW, Newsweeka, Wprost, Tygodnika Powszechnego czy tvn albo polsat…

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo