Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Koniec narodowców

Endecja jako integralny ruch polityczny jest anachronizmem. Dlatego kolejne jej emanacje także poniosą klęskę
Wesprzyj NK
Endecja jako integralny ruch polityczny jest anachronizmem. Dlatego kolejne jej emanacje także poniosą klęskę  W kwietniu klub Kukiz’15 opuścił prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki. Przyczyną miało być rzekome łamanie kręgosłupów moralnych posłów K’15 w sprawie aborcji – jednak to tylko czubek góry lodowej, bowiem narodowcy mieli być od dłuższego czasu sekowani przez kierownictwo frakcji. W klubie zostało jednak kilku posłów RN, którzy razem z publicystą Rafałem Ziemkiewiczem założyli Stowarzyszenie Endecja, mające realizować ideały narodowej demokracji i kształcić prawicowe elity. W ten sposób ostatecznie rozpadł się ruch kulturowo-polityczny, którego liderzy jeszcze kilka lat temu zapowiadali długi marsz przez instytucje. Wcześniej środowisko opuścił Obóz Narodowo-Radykalny, z partii wykruszył się także były kandydat na prezydenta Marian Kowalski, zakładając Stowarzyszenie Narodowcy RP. Ci, którzy...

Chcesz uzyskać darmowy dostęp do całości materiału?

Zaloguj się do swojego konta lub utwórz nowe konto i zapisz się do newslettera

Politolog, dziennikarz, tłumacz, współpracownik Polskiego Radia Lublin. Pisze doktorat z ekonomii i finansów w Szkole Doktorskiej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Publikował i publikuje też m.in. w "Gościu Niedzielnym", "Do Rzeczy", "Rzeczpospolitej", "Gazecie Wyborczej", "Tygodniku Powszechnym" i "Dzienniku Gazecie Prawnej". Tłumaczył na język polski dzieła m.in. Ludwiga von Misesa i Lysandera Spoonera; autor książkek "W walce z Wujem Samem", "Żadna zmiana. O niemocy polskiej klasy politycznej po 1989 roku", "Mała degeneracja", współautor z Tomaszem Pułrólem książki "Upadła praworządność. Jak ją podnieść". Mąż, ojciec trójki dzieci. Mieszka w Lublinie.
Świat intelektualny – od uniwersytetów po media – nie nadąża dziś za gwałtownymi przemianami rzeczywistości politycznej, gospodarczej i społecznej, opisując je za pomocą kategorii z poprzednich epok. To zasadniczo obniża jakość rządzenia, które musi rozstrzygać dylematy przy użyciu wiedzy dostępnej w danej chwili. Deficyt tej ostatniej zwiększa ryzyko decyzji błędnych lub wręcz katastrofalnych, jak również – dominacji fałszywych ideologii. Polski dotyczy to w stopniu szczególnym, ze względu na trudne położenie geopolityczne i słabość intelektualną (uniwersytetów, mediów, think tanków).

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Jedna odpowiedź do “Koniec narodowców”

  1. Chris pisze:

    Ciekawy tekst, ale z dwiema uwagami. Po pierwsze związek narodowców z „kibolami” uważam za o tyle korzystny, że przynajmniej podejmowane są próby „ucywilizowania” dużych grup bezrobotnej lub pozbawionej perspektyw młodzieży z miast i miasteczek. Wskazana byłaby tutaj również pewna zorganizowana forma współpracy tej młodzieży z samorządami, przysposobienie obywatelskie, obronne itd. Lepszy taki „kibol” ogarnięty kultem Żołnierzy Wyklętych niż zanarchizowany i rozpity lump, który nie szanuje niczego, w nic nie wierzy i bezkarnie demoluje publiczną własność. Jeżeli historia, nawet ubarwiona do rangi legendy, potrafi uczłowieczyć nieokrzesanych, to tym lepiej dla nas wszystkich. Nie oceniając R. Ziemkiewicza przyznać trzeba, że w Polsce brakuje poczucia wspólnoty i należy ją budować na symbolach, które dla potencjalnych masowych odbiorców będą czytelne i atrakcyjne, a także nadadzą pewien sens ludzkiej egzystencji. „Emancypacyjna rewolucja społeczna” to nie jest punkt odniesienia, na którym można budować trwałe i konstruktywne wartości.
    Druga sprawa to problem ukraiński. To chyba nie narodowcy mają problem z odniesieniem do „państwa banderowskiego” (o sprawę Wołynia upominają się parlamentarzyści różnych ugrupowań), ale same władze Ukrainy. Co najmniej ryzykowne jest tutaj stwierdzenie, że antysowiecka (lub antyrosyjska) tradycja UPA może zostać odseparowana od antypolskiej. Tak czy inaczej współczesna Ukraina o Wołyniu wciąż nie chce mówić inaczej, jak tylko językiem równowagi krzywd i win (w najlepszym wypadku). A w takich warunkach o jakimkolwiek pojednaniu polsko-ukraińskim nie może być mowy. Jest to woda na młyn nie tylko dla narodowców po obu stronach granicy, ale dla każdej siły, która życzy sobie antagonizmów i waśni w naszej części Europy. I to wcale nie musi być wyłącznie Rosja.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo