Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Czy Chiny już wygrały?

Zachód musi podzielić się władzą z Azją, a nawet porzucić dominację – twierdzi Kishore Mahbubani. To kontrowersyjny autor, jednak warto spojrzeć na siebie w lustrze jego twórczości
Wesprzyj NK

Pomóż nam wydać “Has China won?” (“Czy Chiny wygrały?”) Kishore’a Mahbubaniego

Mało u nas znany, a głośny w świecie zachodnim, choć zarazem uważany – szczególnie w kręgach liberalnych – za mocno kontrowersyjnego, Kishore Mahbubani ma za sobą długoletnią karierę dyplomatyczną, w tym na stanowisku ambasadora Singapuru przy ONZ.  Po odejściu ze służby stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych – na Zachodzie i w Azji – intelektualistów zajmujących się współczesną sceną międzynarodową.

Właśnie doświadczenie praktyczne, długoletni bagaż dyplomatyczny, ale także pochodzenie – jest Hindusem ze zdominowanego przez etnicznych Chińczyków Singapuru – sprawia, iż od początku swej intelektualnej przygody, czyli wydanego po raz pierwszy w 1998 r. tomu „Czy Azjaci potrafią myśleć?”, który miał następnie wiele kolejnych wydań, Mahbubani zyskał status oryginalnego, samodzielnego myśliciela. Traktuje się go jako reprezentanta politycznego realizmu w dziedzinie stosunków międzynarodowych – i, szerzej, politologii.

Według Mahbubaniego Europa nie tylko „straciła zdrowy rozsądek” w procesach integracyjnych, ale także maleje jej potencjał ludnościowy, i brak jej rękojmi twardej siły

Koniec Zachodu?

Jako zdecydowany krytyk liberalnej demokracji jeszcze na długo przed Donaldem Trumpem, autor mocno uaktywnił się w ostatnich latach tak w środowisku akademickim, jak i medialnym. Uznał, że nadszedł jego czas wraz z istotną zmianą na amerykańskiej scenie: wraz z odwrotem ostatniej administracji u USA od polityki wartości (zasad liberalnej demokracji oraz wolnego rynku bez granic i ograniczeń) i powrotem do (narodowych) interesów i polityki siły. W odpowiedzi na te zasadnicze zmiany Mahbubani przedstawił dwie prace książkowe, w których stara się wyciągnąć należyte wnioski z tego, co się stało.

Pierwszej z nich, niewielkiej co do rozmiarów, opublikowanej w 2018 r. i zatytułowanej Has the West Lost It? (Czy Zachód już przegrał?), Autor dał, co prawda, podtytuł „prowokacja” (naturalnie – ideowa i intelektualna). Jednakże postawił tam  taką oto tezę: „Żadna licząca się postać w świecie zachodnim nie ma odwagi zdefiniować podstawowej prawdy naszych czasów, a mianowicie tego, że zachodnia dominacja na świecie dobiega naturalnego końca”.

A do tego dodawał jeszcze drugą tezę wyjściową: „Zachód odgrywał wiodącą rolę w historii świata przez ostatnie niemal 200 lat. Teraz musi się nauczyć, jak dzielić się władzą, a nawet porzucić dominację i dostosować się do świata, w którym już niepodzielnie nie panuje”.

W uzasadnieniach powyższych tez autor wskazał przede wszystkim na głębokie podziały i polaryzację w USA pod administracją Donalda Trumpa (tak mocno wyeksponowaną w wyborach prezydenckich 2020 r. i po nich). Wskazuje na Europę, która nie tylko „straciła zdrowy rozsądek” w procesach integracyjnych, ale także maleje jej potencjał ludnościowy (22 proc. w 1950 r., do 7 proc. w 2050 r., podczas gdy Afryka w tym czasie wzrośnie z 9 do 39 proc.), i brak jej rękojmi twardej siły, takich jak wspólna armia czy koherentna polityka bezpieczeństwa i zagraniczna. Na zdecydowany wzrost znaczenia „wschodzących rynków”, szczególnie w Azji, podważających pozycje dotychczasowego dominatora, czyli USA i związanego z nimi sojuszniczo Zachodu; na podważenie wiodącej roli liberalizmu jako ideowego uzasadnienia prymatu Zachodu, i wreszcie na kluczową rolę, jaką w obecnie zachodzących, wręcz tektonicznych zmianach na scenie globalnej odgrywają kolosy ludnościowe Indie i Chiny. Naturalnie, nacisk należy kłaść na te ostatnie, które – o ile nadal będą kroczyły narysowanym przed sobą szlakiem transformacji – mają realny potencjał, by „ponownie zostać mocarstwem numer jeden na globie”.

Główny zarzut, jaki można tej pracy postawić polega na zbyt krytycznym podejściu do dotychczasowego lidera i hegemona, czyli USA, przy razem zbyt pobłażliwym, jeśli nie bezkrytycznym, podejściu do Chin

Pójdziemy na Wschód?

Autor, doświadczony dyplomata oraz trzeźwy pragmatyk i realista, szybko uświadomił sobie, że stawanie takich tez bez należytego naukowego uzasadnienia jest niczym innym, jak właśnie intelektualną prowokacją. Dlatego w  niespełna dwa lata później, w początkach 2020 r. opublikował kolejny, tym razem już obszerny tom (310 stron), który zatytułował podobnie, ale jednak inaczej: Has China Won? (Czy Chiny wygrały?). Do tego dodał jeszcze znamienny podtytuł: „Chińskie wyzwanie wobec amerykańskiego prymatu”.

Mahbubani już wcześniej dał się poznać jako jeden z najbardziej wyrazistych i zdecydowanych orędowników tezy, iż centrum światowej gospodarki i handlu przesuwa się, na dodatek „nieuchronnie”, z Oceanu Atlantyckiego na Pacyfik. Dowodził tego w swej chyba najgłośniejszej pracy z 2008 r. The New Asian Hemisphere. The Irresistible Shift of Global Power to the East (Nowa azjatycka półkula. Nieuchronny zwrot globalnej siły na Wschód). Już wówczas przekonująco uzasadniał, że to odczuwalne przesunięcie gruntownie przeobraża i zmienia dotychczasową scenę polityczną, po rozpadzie ZSRR i porządku dwubiegunowego podporządkowaną „jednobiegunowej chwili”, czyli dominacji jedynego supermocarstwa, co zwano też mianem pax americana.

Pandemia COVID-19, jak do tej pory, zdaje się potwierdzać poprzednią tendencję, mocno zarysowaną po kryzysie ekonomicznym w 2008 r., iż następuje kolejne wzmocnienie regionu Azji Wschodniej, począwszy od Chin. Tym samym jednocześnie potwierdza główne hipotezy Kishore Mahbubaniego, jego wcześniejsze przekonania i ustalenia. Nic więc dziwnego, że w najnowszej pracy zajął się głębiej właśnie Chinami.

Pomóż nam wydać “Has China won?” (“Czy Chiny wygrały?”) Kishore’a Mahbubaniego

Nie jest on co prawda specjalistą od Państwa Środka, co wielokrotnie w tej pracy daje się odczuć. Przedstawia nam jednak – ciągle za słabo u nas znaną – perspektywę azjatycką w stosunku do szybko zmieniającej się sceny międzynarodowej. Jego zdaniem, w czym nie jest odosobniony, wkroczyliśmy w świat w mniejszym stopniu zdominowany przez Europę, a następnie świat transatlantycki i USA, jak było w poprzednich dekadach, a nawet wiekach. Świat dzisiejszy robi się ponownie wielobiegunowy, a spory (także naukowe, nie tylko polityczne i publicystyczne) dotyczą tego, ile jest tych biegunów (poza USA i Chinami, co nie podlega dyskusji) oraz czy możliwy jest między nimi jakiś nowy „koncert mocarstw”.

Następuje idealizacja Komunistycznej Partii Chin i jej rządów oraz podkreślenie jej rodowodu cywilizacyjnego, a nie marksistowsko-leninowskiego czy maoistowskiego

W miejsce dotychczasowych potęg właśnie wkraczają na scenę dawne mocarstwa i cywilizacje, począwszy od dwóch najludniejszych państw świata, Chin i Indii (w ślad za którymi podąża Indonezja). Znalazły się one ponownie na ścieżce wzrostu i rozkwitu. W przypadku szybko zmieniających się od początku transformacji (koniec 1978 r.) Chin mamy wręcz do czynienia ze spektakularnym i niespotykanym w  dziejach powszechnych wzrostem (ich udział w światowym nominalnym PKB podniósł się z 4,5 na początku reform do 17,4 proc. obecnie, przy ok. 22 proc. ze strony USA, w sensie siły nabywczej już od pół dekady są one największą gospodarką świata) oraz z przypadkiem błyskawicznej wręcz modernizacji i rozkwitu.

Chiny na ścieżce do prymatu?

Ten właśnie fenomen bada Mahbubani, próbując go rozwikłać i udzielić odpowiedzi nie tylko politycznych, ekonomicznych czy geostrategicznych, ale także kulturowych i cywilizacyjnych, co akurat w tym przypadku ma duże znaczenie. To jest ogromna wartość dodana tej pracy, bowiem większość publikowanych na Zachodzie analiz dotyczących współczesnych Chin raczej ogranicza się do powielania własnych tez, percepcji i projekcji tego, co się w Chinach dzieje, a nie wychodzenia z tamtejszego rodzimego dyskursu i tamtejszych kalkulacji.

Patrząc z tej właśnie perspektywy, intelektualnych zalet tego tomu można wskazać wiele. Osobiście zaliczyłbym do nich przede wszystkim po pierwsze niemal nieistniejącą, czy słabo u nas zarysowaną perspektywę azjatycką w wyjaśnianiu współczesnej sceny światowej. Po wtóre – autorskie, indywidualne wyjaśnienie fenomenu chińskiego wzrostu i rozkwitu, też zdecydowanie zbyt słabo w Polsce znanego i rozpoznanego. Po trzecie – krytykę dotychczasowego liberalnego porządku na świecie (values-based order) jako „przebrzmiałego” w stosunku do nowo kształtującego się układu sił między wielkimi mocarstwami. Po czwarte – pokazanie największych atutów, ale także słabości amerykańskich i chińskich w wyłaniającym się szybko na horyzoncie pojedynku o światowy prymat. Po piąte – przekonujące udowodnienie tezy, iż USA nie są już jedynym i omnipotencjalnym supermocarstwem na globie, za którym na dodatek (słynna teza o 'końcu historii”) stoi historyczna logika dziejów. Wreszcie – dużą dozę realizmu politycznego, uwzględniającego, często niewygodne dla Zachodu, w tym państw UE, fakty, dane, zjawiska czy procesy.

Sposób podania wiedzy oraz przyjęta „azjatycka” perspektywa i mocne osadzenie w szkole realizmu politycznego sprawia, iż autor ten zawsze był przyjmowany, szczególnie w kręgach liberalnych na Zachodzie, jako „kontrowersyjny”.

Idealizacja głównego bohatera

Tak jest i będzie także i w tym przypadku, bowiem główny zarzut, jaki można tej pracy postawić polega na zbyt krytycznym podejściu do dotychczasowego lidera i hegemona, czyli USA, przy razem zbyt pobłażliwym, jeśli nie bezkrytycznym, podejściu do Chin, ich założeń, celów, a nawet praktyk.

Krytyka USA jest na ogół dobrze u nas znana i szeroko komentowana, szczególnie w kontekście ostatnich kontrowersyjnych wyborów i jeszcze bardziej dyskusyjnych zachowań Donalda Trumpa po ich zakończeniu. Sprawy chińskie są nam natomiast zdecydowanie mniej znane i są bez porównania słabiej rozpoznane, a przecież tam naturalnie także istnieją kwestie sporne, trudne do jednoznacznej oceny, czy wręcz kontrowersyjne. Podobnie jak kontrowersyjne są niektóre tezy stawiane przez autora.

Mocno krytykuje on zachodnie rozwiązania liberalne przy wręcz apoteozie Komunistycznej Partii Chin (KPCh) jako gremium technokratycznego i skutecznej merytokracji (a więc oświeconych elit), która prowadzi nawet do autorskiej propozycji zmiany nazwy tej partii na Cywilizacyjna Partia Chin. Następuje więc idealizacja KPCh i jej rządów oraz podkreślenie jej rodowodu cywilizacyjnego, a nie marksistowsko-leninowskiego czy maoistowskiego, co mocno ostatnio eksponuje się na Zachodzie, także i u nas. Jest natomiast faktem, że pod coraz bardziej jednoosobowymi i autokratycznymi rządami Xi Jinpinga (od końca 2012 r.), czego Mahbubani nie eksponuje, powrót do korzeni chińskiego komunizmu wyraźnie następuje.

W powyższym kontekście autor Has China Won niemal nie dostrzega, a na pewno należycie nie eksponuje, ogromnych zmian technologicznych, jakie błyskawicznie dokonują się na terenie Chin, przeobrażając tamtejsze społeczeństwo i jego zachowania w ogromnym stopniu, a zarazem dając autokratycznym władzom nowe narzędzi kontroli mas (co tak sugestywnie eksponuje niedawno wydana u nas praca byłego korespondenta niemieckiego w ChRL, Kaia Strittmattera, „Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura”.

Słuszne jest eksponowanie tezy, że w chińska cywilizacja „nie posiada impulsu misyjnego”, tzn. że Chiny nie próbują narzucać innym swojego modelu i własnych rozwiązań. Mahbubani nie eksponuje należycie chińskiej ekspansji gospodarczej na świat, w tym geostrategicznej z natury Inicjatywy Pasa i Szlaku (BRI), tu jedynie wzmiankowanej. Podobnie jest z tezą, iż ZSRR w miarę jak rosła jego potęga, coraz bardziej ingerował w wewnętrzne sprawy innych, podczas gdy Chiny rzekomo „robią zupełnie odwrotnie – interweniują mniej w miarę jak stają się silniejsze”. Tymczasem chociażby przebieg wydarzeń podczas pandemii, czy uruchomiona przez Chiny nowa asertywność dyplomatyczna pokazują wyraziście, że jest jednak inaczej. Nie do przyjęcia, nie tylko w Polsce, jest kilka antyliberalnych z natury filipik i tez autora, w tym na przykład taka, że krytyka ze strony chińskich władz tamtejszego dysydenta i noblisty Liu Xiaobo była „uzasadniona”. Po prostu cały zachodni kanon nakazuje nam, by nie godzić się na więzienie innych osób za przekonania, co było przypadkiem Liu, który na dodatek zmarł w istocie w odosobnieniu, bo został wypuszczony poza mury więzienne zbyt późno, by go ratować z mocno zaawansowanej choroby nowotworowej.

Przyszła rywalizacja amerykańsko-chińska jest „nieunikniona, a zarazem do uniknięcia”. Jest nieunikniona, bo Chiny stale rosną w siłę, a Ameryka relatywnie traci swą moc. Może być  jednak do uniknięcia, jeśli obie strony nie będą się kierowały tylko i wyłączne narodowymi i partykularnym interesami

Idealizacja chińskiego modelu i tamtejszych rozwiązań jest w tej pracy daleko posunięta i na pewno  mocno dyskusyjna. Jednakże chyba właśnie na tym polega, czy powinna polegać swego rodzaju wartość dodana omawianej publikacji: że zmusza nas do myślenia inaczej, spojrzenia na otaczający nas świat krytycznie, dostrzeżenia innych perspektyw, analiz i pojęć, a nie uwzględniania w naszym myśleniu tylko tych, do których zostaliśmy przyzwyczajeni i które jakże często traktujemy jako bezalternatywne.

Tymczasem właśnie przypadek Chin i ich błyskawicznego rozwoju w ostatnich ponad czterech dekadach wręcz zmusza do dokonania swego rodzaju bilansu czy zestawienia inwentarza naszych – tu na Zachodzie, jak też u nas w kraju – atutów i niedomogów; tego, co zrobiliśmy dobrze, a co źle.

Postęp i błyskawiczny rozwój Chin dokonał się bowiem niejako w opozycji do Zachodu i tamtejszych ustalonych tez oraz kodów mentalnych, choć zarazem jak najbardziej w ścisłym związku z tamtejszymi rynkami (szczególnie po przełomie 1992 r. w Chinach, gdy otworzyły swój ogromny rynek na świat, a  jeszcze bardziej po przystąpieniu ChRL do WTO w grudniu 2001 r.). Ten spektakularny przypadek Chin zdecydowanie dowodzi, że istnieją inne sposoby i rozwiązania, które mogą okazać się nie mniej skuteczne i efektywne niż tylko te, postulowane przez nas i stosowane u nas.

Bohaterów dwóch

Bohater tej książki jest niby jeden, czyli tytułowe Chiny, ale w istocie jest ich w tej pracy dwóch, czyli Chiny i USA. Po prostu, sam autor czuje, że nie jest wybitnym analitykiem i znawcą Chin, więc niejako instynktownie zmierza ku scenie zewnętrznej, wygrywa w nim, by tak to ująć, dusza rasowego dyplomaty.

Stanom Zjednoczonym Ameryki Kishore Mahbubani zarzuca, że „długo nie miały żadnej strategii wobec Chin”. Tym samym nie kreśli on i nie eksponuje,  tak jak inni, ostrej cezury na przełomie lat 2017/18, kiedy to poprzednią koncepcję zaangażowania względem Państwa Środka zastąpiono „strategiczną rywalizacją”.

Ta ostatnia niepokoi, czy wręcz martwi autora bardzo, czemu daje wielokrotnie wyraz. Na koniec wyciąga on jednak, jak sam zaznacza, „paradoksalną konkluzję”. Zgodnie z nią, przyszła rywalizacja amerykańsko-chińska jest „nieunikniona, a zarazem do uniknięcia” (inevitable and avoidable). Jest nieunikniona, bo Chiny stale rosną w siłę, a Ameryka relatywnie traci swą moc. Może być  jednak do uniknięcia, jeśli obie strony nie będą się kierowały tylko i wyłączne narodowymi i partykularnym interesami, dojdą do porozumienia i wspólnie zaczną działać na rzecz walk z globalnymi wyzwaniami (klimatycznymi, ekologicznymi, czy przeludnieniem, a teraz także dostępem do szczepionki na okrutny wirus, który nas zaatakował i dokucza).

Niestety, dotychczasowy przebieg wypadków, w tym przede wszystkim pandemia korona wirusa, zdają się zdecydowane przeczyć tej drugiej, optymistycznej wizji. Nacjonalizmy po obu stronach wzmocniły się, mimo formalnego promowania przez stronę chińską koncepcji „społeczności wspólnej przyszłości dla całej ludzkości”

Wizerunek Ameryki został mocno nadwerężony przez specyficzny styl zachowania i prowadzenia polityki przez Donalda Trumpa. Jeśli chodzi natomiast o przypadek Chin, to mocno osłabiła ich prestiż i międzynarodowe oddziaływanie (co niedawno mocno potwierdziło badanie prestiżowej amerykańskiej agencji badania opinii Pew Research Center) zarówno tamtejsza asertywność, jak też coraz bardziej jednoosobowe rządy Xi Jinpinga. Szczególnie, że na dodatek są one nierzadko wspierane na arenie zewnętrznej przez „wilczą dyplomację”, nawiązującą w stylu i charakterze do tamtejszego przeboju kinowego, w którym to chiński oficer służb specjalnych, zwany Wilkiem Wojny (Zhan Lang), mocno obija amerykańskich żołnierzy i najemników.

Błyskawiczny rozwój Chin dokonał się w opozycji do Zachodu i tamtejszych ustalonych tez oraz kodów mentalnych, choć zarazem w ścisłym związku z tamtejszymi rynkami

Oczywiście, nie wiadomo, co jeszcze ostatecznie z tej narastającej kontrowersji się narodzi, ale na chwilę obecną jesteśmy bliżsi rozwiązania, które stało się głośne podczas pandemii, a więc decouplingu, czyli rozwodu lub rozstania pomiędzy dwoma najsilniejszymi organizmami gospodarczymi na globie. Wiele czynników wskazuje na to, że być może nie będzie w stanie nawet przeciwstawić się temu procesowi czy zjawisku z pozoru bardziej koncyliacyjna administracja Joe Bidena.

Gdyby jednak, jak można przewidywać z nieco większym prawdopodobieństwem, obie strony nie poszły na ustępstwa, to zamiast spodziewanego przez autora porozumienia będziemy mieli na przykład wręcz dwa modele i nawet dwa systemy internetowe na świecie – chiński i amerykański. Przykładów można byłoby podać nieco więcej, a całość naturalnie nie wróżyłaby dobrze całemu światu, podzielonemu tym samym na dwa obozy, a być może nawet ogarniętemu „nową zimną wojną”, o której coraz głośniej.

Kishore Mahbubani jednoznacznie nie odpowiada na zadane, tytułowe pytanie i nie przesądza, czy Chiny już wygrały z Zachodem (czytaj: USA). Jednakże cała treść jego książki (a raczej dwóch ostatnich tomów) dowodzi, iż Chiny stają się wręcz egzystencjalnym zagrożeniem dla dotychczasowej amerykańskiej dominacji oraz świata zachodniego i preferowanych na nim dotąd wartości oraz koncepcji i pojęć. O czym, zresztą świadczy także wspominany, a jakże znamienny podtytuł tej pracy, mówiący o podważaniu amerykańskiego prymatu.

Tym samym jak najbardziej warto tę wiedzę przyswoić, nawet jeśli z wieloma tezami w niej zawartymi się nie zgadzamy i nie zgodzimy. Po prostu, warto na siebie spojrzeć w innym lustrze, a praktycznie cała twórczość autora z Singapuru daje nam je do ręki. Od nas zależy, ile z takiego krytycznego podejścia do naszych przyzwyczajeń myślowych i argumentów wykorzystamy do własnych dobrze rozumianych interesów i celów.

 

Pomóż nam wydać “Has China won?” (“Czy Chiny wygrały?”) Kishore’a Mahbubaniego

 

Kishore Mahbubani, Has China Won? The Chinese Challenge to American Primacy, Public Affairs, New York 2020.

 

Wesprzyj NK
politolog i sinolog, profesor. Dyrektor Centrum Europejskiego UW w latach 2016-2020. Był również ambasadorem Polski na Filipinach, w Tajlandii oraz w dawnej Birmie w latach 2003-2008. Zajmuje się stosunkami międzynarodowymi we współczesnym świecie. Specjalizuje się w tematyce Chin. Bogdan Góralczyk pracował jako profesor wizytujący na zagranicznych uniwersytetach, w tym na terenie Chin i Indii. Autor wielu pozycji poświęconych Państwu Środka, w tym książki "Wielki Renesans. Chińska transformacja i jej konsekwencje" oraz "Nowy Długi Marsz. Chiny w erze Xi Jinpinga"

Komentarze

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo