Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Brexit jako lekcja dla Polski

Czy tego chcemy, czy nie, pogłębianie integracji w ramach strefy euro będzie postępowało. I rzeczywiście, euro staje się obecnie główną osią podziału UE
Wesprzyj NK
Marcin Chruściel: Debata nad przyszłością Unii Europejskiej nabiera tempa… Danuta Hübner: Rzeczywiście, „Biała księga” Komisji Europejskiej z marca 2017 r. była początkiem tej debaty i myślę, że Komisja przyjęła bardzo skuteczną metodę, gdyż zarówno Parlament Europejski, jak i wiele państw członkowskich podjęło dyskusję. Ubolewam, że nie została ona uruchomiona w Polsce. Tym bardziej, że w grudniu ubiegłego roku Komisja przygotowała pierwsze projekty reform na podstawie „Białej księgi”. W jakim kierunku zmierzają te reformy? Widać wyraźnie, że będą one skoncentrowane na pogłębieniu integracji w strefie euro. To jest dzisiaj absolutnym priorytetem. Nieprzypadkowo pierwszy pakiet reform zaprezentowany przez Komisję dotyczy przyszłości tej strefy – jej architektury i systemu funkcjonowania. Wyraźna jest też intencja dokończenia budowy unii bankowej, która jest przykładem rozwiązania federacyjnego,...

Chcesz uzyskać darmowy dostęp do całości materiału?

Zaloguj się do swojego konta lub utwórz nowe konto i zapisz się do newslettera

profesor nauk ekonomicznych, posłanka do Parlamentu Europejskiego z listy PO, przewodnicząca Komisji Spraw Konstytucyjnych
współpracownik „Nowej Konfederacji". Dyrektor Biura Obsługi Pełnomocnika Rządu do spraw polsko-ukraińskiej współpracy rozwojowej. W okresie I 2022–VI 2023 Prezes zarządu Instytutu Nowej Europy. Absolwent studiów doktoranckich nauk o polityce na Uniwersytecie Wrocławskim i badacz integracji europejskiej.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

7 odpowiedzi na “Brexit jako lekcja dla Polski”

  1. Karzeł Reakcji pisze:

    Bez żadnych złośliwości, ale pani prof. Huebner powinna zostać pozwana za działalność w „Grupie Spinelli”, której zupełnie jawnym celem jest likwidacja państw narodowych i stworzenie superpaństwa europejskiego. Jak dla mnie, jest to niezgodne z polską racją stanu, żeby Polska przestała istnieć. Nie bardzo się znam, ale popełnienie przestępstwa z artykułu 127. lub 129. jest według mnie przez tę panią popełniane. Tak samo sprawa ma się z posłanką Różą Thun. Miło, że NK rozmawia z politykami różnych opcji, ale nie powinniśmy ignorować takich oczywistości.

  2. no tak pisze:

    Hubner nawet jednego zdania do końca prawdziwego nie potrafi wypowiedzieć, po prostu musi manipulować, kręcić, udawać. Politycy i decydenci tego typu ideologicznie zaślepieni, w naszym przypadku po prostu postkomunistyczni – to tragedia dla UE.

  3. niejestemrobotem pisze:

    Pani chyba nie słyszała, że niemiecki komisarz Oettinger wykluczył możliwość powstania unii dwóch prędkości w ramach tzw. „strefy euro”. W przypadku GB i „brexitu” dopiero się okaże czy to był dramat. Plus dla artykułu za dobre pytania Autora.

  4. Leo Mausbach pisze:

    Pełna zgoda. Samokrytyczna postawa w tym wywiadzie jest tak bardzo cenna, ponieważ samo straszenie Polexitem nie jest najlepszą strategią, zeby przekonać ludzi o wielką wartość Unii Europejskiej. Walka z euroskeptyzmem będzie tylko wtedy osiągnąć sukces, gdy pokazuje się w przekonujacy sposób jak Polska może skutecznie wpłynąć na takie kierunki rozwoju wspolnoty, która znaczna część jej obywateli uważa za problematyczne.

  5. Rolnik pisze:

    Niestety z wywiadu z prof. Hubner płynie jasny przekaz „Moja racja jest najmojsza”. Decydenci zasiadajacy w Parlamencie Europejskim nie są w stanie zastanowić sie nad inna droga rozwiazywania problemow wspólczesnej Europy, jak tylko pogłebianie współpracy, unia monetarna, unia fiskalna itd. Autor slusznie próbował pytać o federalizacje Europy. Nawet gdyby spróbował ostrzej pytać np: o przyjęcie euro (niemożliwość kontrolowania przez państwo polityki monetarnej i polityki walutowej, a przy tym utrata czesci suwerennosci i możliwosci kontroli własnej gospodarki), to i tak odpowiedzia zapewne byłoby: pogłębiajmy integracje, to jedyna słuszna droga.

  6. Polak pisze:

    W momencie, w którym wspomniane zostało o „kłopotach z praworządnością w krajach poza strefą Euro” przestałem czytać. Wiadomo już było, że czytam wywiad z „Europejką”, a nie Polką.

  7. Eurosceptyk pisze:

    To położenie geograficzne decyduje o tym, czy ktoś jest europejczykiem, a nie przynależność do eurokołchozu i oddawanie mu suwerenności za którą przelano hektolitry polskiej krwi, w zamian za pare km autostrad i termomodernizację kilku budynków czy napchanie prywatnych kont naszych zawszonych, skorumpowanych politykierów z tą typiarą z wywiadu na czele. Jeśli Polska opuści Związek Socjalistycznych Republik Europejskich to kim będziemy? Nagle staniemy się azjatami? Ukraina nie jest w UE, więc kim są Ukraińcy? Amerykanami? Marsjanami? Bo ja byłem przekonany, że są europejczykami. Brexit póki co jest w fazie negocjacyjnej więc dziwi mnie, że ta sprzedajna ropucha już zna jego skutki i efekty. Ja jestem przekonany, że być może po początkowych zawirowaniach i być może drobnych problemach, które eurokołchoz bedzie starał sie zapewnić GB, to w perspektywie kilku lat wyjdą na prostą i będą sobie radzić zdecydowanie lepiej sami niż kołchoz bez nich. Przyjęcie euro? Tylko w jednym przypadku. Gdy z automatu w Polsce za taką samą pracę jak w Niemczech Polacy będą dostawali taką samą ilość papieru toaletowego- euro, zrównamy świadczenia socjalne oraz gdy nasz głos i wpływ na funkcjonowanie UE będzie taki sam jak Francji czy Niemiec, wtedy możemy sobie przyjąć euro, razem drukować je na potęgę i wymyślać QE i inne wspaniałe i postępowe polityki oparte o dodruk i zadłużenie, które doprowadzą nas wszystkich razem na dno, ewentualnie na wojnę. Na dzień dzisiejszy mamy wystarczająco własnych długów i Greckie czy Włoskie zadłużenie, albo problemy Hiszpańskich banków nie są nam do szczęścia potrzebne, tak jak polityka Draghiego czy innego decydenta z eurokołchozu wystarczy nam zbieranina naszych solidarnościowych meneli politycznych, którym wydaje się, że wciąż żyją w PRL i prześcigają się w obalaniu komuny, a ich jedynym atutem są jakieś tam osiągnięcia opozycyjne sprzed 3 dekad jak kolportaż ulotek, czy leżenie na styropianie, zamiast wiedzy i umiejętności. Dla mnie solidarność europejska ma twarz renty neokolonialnej, wyzysku i narzucania słabszym przez silniejszych. Żyjemy w państwach narodowych, odmiennych kulurowo, językowo, ekonomicznie i różniących się od siebie w wielu innych aspektach i nie da się tego kur… spiąć w jedną całość jakimś traktatem czy dyrektywą, bo przez liczne napięcia to się szybko rozleci. Tak to sobie można co najwyżej uznać ślimaka za rybę czy ptaka i tyle w temacie. Jedyny plus UE dla mnie odczuwalny to Schengen, które przez śniadych gości Andżeli też wisi na włosku, ale tutaj też nie widzę tragedii, kontrola paszportowa czy korki na przejściu granicznym to dla mnie jeszcze nie koniec świata. Na dzień dzisiejszy oceniam wejście PL do UE za wielki błąd, nie widzę różnic pomiędzy ZSRR a UE poza tym, że w pierwszym przypadku wszystko wszystkim narzucał związek radziecki, a w drugim Niemcy i od dzwona Francja. Nie ruzumiem też tej germanofilii i rusofobii w Polsce, wszak i jedni i drudzy są potomkami ludzi, którzy równali nasz kraj z ziemią i gnębili jego obywateli i jak to jest, że taki zwolennik PO uznaje dzisiejszą Rosję za wcielenie szatana, a jednocześnie gotowy jest obciągnąć druta potomkom nazistów zza zachodniej granicy w zamian za poklepanie po plecach.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo