Izrael atakuje Iran | Niezbędnik Zagraniczny NK: 6-13.06

„Prewencyjny atak Izraela”. Izraelskie siły zbrojne (IDF) rozpoczęły szeroko zakrojoną operację wojskową przeciwko Iranowi, której celem — według oficjalnych komunikatów — jest uniemożliwienie Teheranowi zdobycia broni jądrowej. W ramach uderzenia ponad 200 samolotów zaatakowało około 100 celów, w tym obiekty wojskowe, instalacje nuklearne oraz infrastruktury związane z programem balistycznym. Zginęli wysocy rangą dowódcy, m.in. Hossein Salami i Mohammed Bagheri, a także czołowi naukowcy pracujący nad irańskim programem nuklearnym. Iran odpowiedział odpaleniem ponad 100 dronów, które były przechwytywane przez izraelską, amerykańską i jordańską obronę powietrzną. Eksplozje były słyszane m.in. w Teheranie i Natanz. Prezydent Trump jeszcze we wtorkowej rozmowie telefonicznej z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu wyraził sprzeciw wobec izraelskiej operacji militarnej przeciwko Iranowi. Trump argumentował, że wciąż istnieje szansa na osiągnięcie porozumienia nuklearnego z Teheranem, które miałoby na celu ograniczenie irańskiego programu atomowego w zamian za zniesienie części sankcji. Od kwietnia 2025 r. USA i Iran przeprowadziły już pięć rund rozmów, a szósta miała się odbyć wkrótce w Omanie. Ostatecznie jednak prezydent USA poparł Izrael w jego działaniach. Operacja została nazwana „Wschodzącym Lwem” i, jak zapowiedział premier Netanjahu, będzie kontynuowana tak długo, jak będzie to konieczne.

W ramach uderzenia ponad 200 samolotów zaatakowało około 100 celów, w tym obiekty wojskowe, instalacje nuklearne oraz infrastruktury związane z programem balistycznym.

W odpowiedzi na atak Izraela w kraju ogłoszono stan wyjątkowy: zamknięto przestrzeń powietrzną, szkoły, miejsca kultu i zgromadzenia publiczne, a mieszkańców skierowano do schronów. Sytuacja natychmiast wywołała napięcia regionalne — państwa Zatoki Perskiej, takie jak Katar, Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie, potępiły izraelskie działania jako naruszenie suwerenności Iranu. Operacja grozi dalszą eskalacją konfliktu, który już wcześniej przestał być wyłącznie „zastępczą wojną” i przybrał formę bezpośredniego starcia między państwami. Ostatnie miesiące pokazały, że Iran jest gotów na konfrontację, odpalając setki pocisków balistycznych i dronów, a Izrael odpowiadając bezpośrednimi atakami na terytorium przeciwnika.

Izraelski atak to wyraźny sygnał, że Netanjahu nie zamierza dłużej czekać na działania dyplomatyczne, nawet jeśli oznacza to działanie wbrew stanowisku Stanów Zjednoczonych. To klasyczny przykład „ruchu do przodu”, który ma pokazać siłę i determinację w chwili, gdy jego pozycja polityczna w kraju jest osłabiona. Z kolei Iran znalazł się w trudnej sytuacji: z jednej strony chce utrzymać pozycję siły w regionie, z drugiej — jego infrastruktura wojskowa i program nuklearny są realnie zagrożone. Jeśli obie strony zdecydują się na dalszą eskalację, Bliski Wschód może wkrótce stanąć w obliczu pełnoskalowej wojny, nie tylko serii odwetowych ataków. Choć żadna ze stron formalnie nie wypowiedziała wojny, skala działań i ich konsekwencje prowadzą do pytania, czy nie przekroczono właśnie punktu bez powrotu.

Katastrofa samolotu Boeing. Indyjskie linie lotnicze Air India potwierdziły, że w katastrofie samolotu Boeing 787-8 Dreamliner w Ahmadabadzie zginęło 241 z 242 osób znajdujących się na pokładzie. Do tragedii doszło w czwartek tuż po starcie maszyny lecącej do Londynu. Na pokładzie było 230 pasażerów i 12 członków załogi, w tym 169 obywateli Indii, 53 obywateli Wielkiej Brytanii, siedmiu Portugalczyków i jeden Kanadyjczyk. Ocalał jeden pasażer – 40-letni Brytyjczyk pochodzenia indyjskiego, Vishwash Kumar Ramesh.

Samolot runął na gęsto zabudowany teren w pobliżu szpitala, uderzając w stołówkę uczelni medycznej i częściowo w akademik. W chwili katastrofy w stołówce mogło przebywać od 60 do 80 osób, co budzi obawy o dodatkowe ofiary na ziemi. Indyjskie służby ratunkowe prowadzą działania na miejscu tragedii, a rząd stanowy rozpoczął dochodzenie mające wyjaśnić przyczyny katastrofy. Międzynarodowe linie lotnicze oraz producenci samolotów badają sprawę.

Samolot runął na gęsto zabudowany teren w pobliżu szpitala, uderzając w stołówkę uczelni medycznej i częściowo w akademik.

Katastrofa w Ahmadabadzie jest jedną z najtragiczniejszych w historii indyjskiego lotnictwa i stawia pod znakiem zapytania kwestie bezpieczeństwa operacyjnego oraz technicznego. W przypadku nowoczesnej maszyny, jaką jest Boeing 787 Dreamliner, oczekuje się najwyższych standardów niezawodności. Społeczność międzynarodowa czeka teraz na wyniki śledztwa, które mogą mieć istotne konsekwencje dla zaufania do przewoźnika i samego producenta.

Zmiany na szczytach w Hiszpanii? Premier Hiszpanii Pedro Sánchez zapowiedział zmiany we władzach Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) po tym, jak jego bliski współpracownik Santos Cerdán został oskarżony o korupcję. Cerdán zrezygnował z funkcji sekretarza organizacyjnego partii i z mandatu posła. Premier potwierdził też, że w sprawę zamieszani mogą być były minister transportu José Luis Ábalos i jego doradca. Pomimo nacisków opozycji, Sánchez wykluczył możliwość przedterminowych wyborów parlamentarnych.

Afera korupcyjna wstrząsnęła hiszpańską sceną polityczną i doprowadziła do kryzysu zaufania w obrębie rządu. Lider skrajnie prawicowej partii Vox, Santiago Abascal, skrócił wizytę zagraniczną i wezwał opozycję do złożenia wniosku o wotum nieufności. Koalicjanci z ugrupowania Sumar uznali działania premiera za niewystarczające. W tle tej sytuacji trwa też inne postępowanie wobec prokuratora generalnego i żony premiera, co dodatkowo osłabia wizerunek rządu.

Afera korupcyjna wstrząsnęła hiszpańską sceną polityczną i doprowadziła do kryzysu zaufania w obrębie rządu.

Taurusy dla Ukrainy. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w rozmowie z niemieckim dziennikiem „Bild” podkreślił kluczowe znaczenie dostaw pocisków manewrujących Taurus dla obrony Ukrainy. Zaapelował do kanclerza Niemiec Friedricha Merza o ich przekazanie. Mimo wcześniejszych zapowiedzi z kampanii wyborczej, Merz waha się w tej sprawie z powodu oporu koalicyjnych socjaldemokratów. Urząd Kanclerski unika publicznych deklaracji dotyczących dostaw konkretnego uzbrojenia.

Brak decyzji w sprawie Taurusów pogłębia napięcia w niemieckiej polityce wewnętrznej oraz wpływa na relacje z Ukrainą, która oczekuje konkretnych działań od zachodnich sojuszników. W Niemczech debata publiczna zawiera także takie głosy jak manifest grupy znanych polityków SPD, w tym Rolf Muetzenich’a i Ralf Stegner’a, którzy opublikowali tzw. „Manifest”, wzywający do zwrotu w niemieckiej polityce zagranicznej. Autorzy sprzeciwiają się dalszemu zbrojeniu Niemiec, rozmieszczaniu amerykańskich rakiet oraz postulują wznowienie dialogu z Rosją.

Autorzy sprzeciwiają się dalszemu zbrojeniu Niemiec, rozmieszczaniu amerykańskich rakiet oraz postulują wznowienie dialogu z Rosją. 

Masowe protesty w USA. W Stanach Zjednoczonych trwają masowe protesty przeciwko zatrzymaniom imigrantów przez agentów federalnych. Od początku tygodnia w około 30 miastach odbyły się demonstracje, z których największe miały miejsce w Nowym Jorku, Los Angeles, Chicago i Atlancie. Protesty przybierają na sile, dochodzi do starć z policją, aresztowań i przypadków wandalizmu. W odpowiedzi gubernator Teksasu Greg Abbott ogłosił wysłanie na ulice żołnierzy Gwardii Narodowej.

Wzrost napięcia między demonstrantami a służbami porządkowymi doprowadził do wprowadzenia godziny policyjnej w Los Angeles oraz zapowiedzi kolejnych protestów w San Antonio i innych miastach. Interwencja Gwardii Narodowej może eskalować sytuację i zwiększyć ryzyko przemocy. Organizatorzy zapowiadają masowe manifestacje na sobotę, które mają zbiec się z defiladą wojskową w stolicy USA.

Wzrost napięcia między demonstrantami a służbami porządkowymi doprowadził do wprowadzenia godziny policyjnej w Los Angeles oraz zapowiedzi kolejnych protestów w San Antonio i innych miastach.

Prezydent USA Donald Trump zapowiedział możliwe korekty w polityce imigracyjnej, sygnalizując większą elastyczność wobec długoletnich pracowników z zagranicy. Na platformie Truth Social przyznał, że twarda polityka deportacyjna uderza w kluczowe sektory, takie jak rolnictwo i turystyka, które cierpią z powodu niedoboru siły roboczej.

Choć nie padły jeszcze konkretne propozycje legislacyjne, wypowiedź Trumpa może oznaczać złagodzenie dotychczasowego kursu wobec części imigrantów – zwłaszcza tych z ugruntowaną pozycją zawodową. Może to poprawić relacje z częścią środowisk biznesowych, ale jednocześnie wywołać sprzeciw wśród twardego elektoratu, oczekującego kontynuacji zdecydowanej polityki deportacji.

Plany prezydenta elekta. Prezydent elekt Karol Nawrocki zapowiada aktywną i realistyczną politykę zagraniczną, w której kluczową rolę odegrają relacje transatlantyckie oraz współpraca regionalna. Podkreśla wagę strategicznego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi – po niedawnej rozmowie telefonicznej z prezydentem USA Donaldem Trumpem poinformował o wzajemnych zaproszeniach: do Polski i do Białego Domu. W jego ocenie, bliskie i bezpośrednie relacje z liderami największych państw NATO mają fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa Polski oraz jej pozycji na arenie międzynarodowej.

Nawrocki zapowiada także ożywienie współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej i Bukaresztańskiej Dziewiątki. W pierwszym zagranicznym wywiadzie po wyborach, udzielonym węgierskiemu tygodnikowi „Mandiner”, wskazał na znaczenie jedności Europy Środkowo-Wschodniej w kontekście zagrożeń ze strony Rosji. Podkreślił, że Węgry pozostają dla Polski ważnym sojusznikiem, a doświadczenia historyczne obu narodów – zwłaszcza wspólna walka z komunizmem – stanowią solidny fundament dla dalszej współpracy. Jego deklaracje wpisują się w szerszy plan wzmocnienia regionalnej tożsamości i większej niezależności w ramach Unii Europejskiej.

Nawrocki zapowiada także ożywienie współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej i Bukaresztańskiej Dziewiątki.

W kwestii stosunków z Ukrainą Nawrocki opowiada się za dalszym wsparciem militarnym i politycznym, jednocześnie zachowując ostrożność wobec pospiesznego członkostwa Kijowa w Unii Europejskiej. Jak podkreślił, Ukraina powinna najpierw uporządkować relacje z sąsiadami, w tym z Polską – zwłaszcza w kontekście nierozliczonych kwestii historycznych, takich jak zbrodnia wołyńska. Prezydent elekt prezentuje zatem pragmatyczną wizję polityki zagranicznej: opartą na sojuszach, ale również na jasnych oczekiwaniach wobec partnerów i dbałości o narodowy interes.

Szorstka przyjaźń? Relacje między prezydentem USA Donaldem Trumpem a miliarderem Elonem Muskiem w ostatnich dniach uległy znacznemu napięciu. Musk ostro skrytykował projekt ustawy budżetowej Trumpa, poparł wezwania do impeachmentu oraz wysunął kontrowersyjne zarzuty wobec prezydenta. W odpowiedzi Trump wyraził swoje rozczarowanie, określając Muska jako osobę, która „oszalała” i zasugerował możliwość zerwania kontraktów rządowych z firmami powiązanymi z miliarderem. Spór między nimi wywołał spore poruszenie w mediach i środowisku politycznym.

Mimo napięć, wiceprezydent J.D. Vance podkreślił, że Trump nie chce długotrwałego konfliktu z Muskiem. Vance, który jest bliskim sojusznikiem obu stron, zaznaczył, że rozmawiał zarówno z prezydentem, jak i miliarderem na temat poparcia Muska dla administracji. Wiceprezydent zasugerował również, że Musk może chcieć ponownie zaangażować się w ekipę Trumpa, co wskazuje na możliwe pojednanie i wznowienie współpracy w przyszłości.

Skruchę wyraził sam Elon Musk, który na platformie X przyznał, że niektóre jego ostatnie wpisy o Trumpie „poszły za daleko”. Trump z kolei ocenił ten gest jako „bardzo miły”, nie ujawniając jednak, czy spór zostanie całkowicie zapomniany.


RADZIEJEWSKI: Kto w Berlinie chce odwilży z Moskwą? Prognoza kolejnych inwazji Rosji | LIVE Q&A

✅ Szorstka przyjazn Trumpa z Muskiem ✅ Pogrom Abramsow na Ukrainie ✅ Prognozy kolejnych inwazji rosyjskich ✅ Niemiecka lewica chce odwilzy z Kremlem?


Potencjał rynków Azji Centralnej w rozwoju polskiego sektora IT

Wstęp

Zamiast tkwić w roli podwykonawców dla korporacji transnarodowych, powinniśmy rozpocząć debatę o ekspansji na perspektywiczne rynki poradzieckie

W ogniu narastających wątpliwości co do żywotności polskiego modelu rozwoju, rzadko podnosi się kwestię bierności rodzimych przedsiębiorców, chętnie podążających za trendami, lecz rzadko je kreujących. Również polska dyplomacja gospodarcza, niezależnie od tego, kto rządzi, cierpi na brak odwagi i nieszablonowego myślenia o globalnej gospodarce. Zamiast tkwić w roli podwykonawców dla korporacji transnarodowych, powinniśmy rozpocząć debatę o ekspansji na perspektywiczne rynki poradzieckie nie tylko za sprawą silnych sektorów, jak meblarstwo czy przetwórstwo spożywcze, ale też przez innowacje i IT.

Polska cieszy się tam opinią kraju bezpiecznego, z udaną transformacją i dobrym środowiskiem do rozwoju. Skupiając się na sąsiadach, jak Ukraina czy Białoruś, zaniedbujemy Azję Centralną, region historycznie nam przychylny i coraz bardziej niezależny wobec Rosji i Chin. Lokalna świadomość narodowa rośnie, a elity polityczne coraz częściej kierują wzrok ku Zachodowi. Dlaczego więc nie myślimy o tym, jak zdominować tamtejszy, liczący niemal 80 mln mieszkańców rynek, co znacząco wzmocniłoby geoekonomiczną pozycję Polski?

Polski sektor IT odniósł sukcesy dzięki innowacyjności i globalnym ambicjom, eksportując głównie do USA, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Często jednak wartość dodana dla tych gospodarek była ograniczona. Tymczasem Azja Centralna, potencjalna brama do Chin, Indii czy państw ASEAN, mogłaby stać się dla polskich produktów IT nowym kierunkiem ekspansji. Warto też zauważyć, że młodzież z Azerbejdżanu, Kazachstanu i Uzbekistanu coraz częściej wybiera Polskę jako miejsce studiów, nierzadko wybierając przy tym kierunki związane z nowymi technologiami.

Kazachstan – lider IT w regionie Azji Centralnej

Biorąc pod uwagę średnie tempo wzrostu gospodarek Azji Centralnej oraz wciąż znaczący dystans dzielący je od Polski, zwracają uwagę interesujące inicjatywy biznesowe, które wykazują rosnące zainteresowanie współpracą z polskimi firmami. Jednym z przykładów jest powstały w 2018 r. Astana Hub, największy w Azji Centralnej park technologiczny. Kazachowie doceniają polskie produkty i usługi IT, widząc w nich rozwiązania dla szybko cyfryzującej się infrastruktury swojego kraju. Kazachstan zajmuje obecnie 8. miejsce na świecie pod względem dostępu do państwowych usług online, wyprzedzając Polskę, a także USA czy Japonię. W ramach Astana Hub działają cztery specjalistyczne ośrodki technologiczne: 5G Center, GameDev Center, Blockchain Center i SpaceTech Center.

Celem Astana Hub jest stworzenie ekosystemu innowacji cyfrowych, obejmującego wszystkie instytucje niezbędne do zapewnienia międzynarodowej konkurencyjności. Warto podkreślić wdrożenie brytyjskiego prawa w procesie zakładania firm, co ma przyciągać inwestorów. Obecnie w Astana Hub działa około 1500 firm, w tym 400 podmiotów zagranicznych, z których 50 pochodzi z Europy Zachodniej i USA. Na razie nie ma tam polskich firm, jednak istnieje szansa, że sytuacja ta może ulec zmianie. Zeszłoroczna wizyta zespołu Astana Hub w Polsce wzbudziła zainteresowanie około 20 polskich firm, które rozważają otwarcie biur w stolicy Kazachstanu.

Docelowo technopark planuje przyciągnąć około 100 firm z Europy Środkowo-Wschodniej, co wpisuje się w model rozwoju gospodarczego Kazachstanu

Astana Hub oferuje przedsiębiorcom atrakcyjne warunki, takie jak minimalne opodatkowanie (1% od wygenerowanego dochodu), brak wymogu zatrudniania lokalnych pracowników oraz bliskość gigantycznego rynku chińskiego. Ponadto programy takie jak Tech Orda umożliwiają przekwalifikowanie tysięcy osób w zakresie programowania. Docelowo technopark planuje przyciągnąć około 100 firm z Europy Środkowo-Wschodniej, co wpisuje się w model rozwoju gospodarczego Kazachstanu, opierający się na intensyfikacji napływu kapitału zagranicznego.

Lokalnemu ministerstwu rozwoju cyfrowego, innowacji i kosmonautyki szczególnie zależy na przyciągnięciu polskich firm działających w obszarach sztucznej inteligencji, cloud computingu, big data, cyberbezpieczeństwa, robotyki i blockchaina. Warto również rozważyć współpracę z kazachskimi partnerami w celu wspólnej ekspansji na trudno dostępne rynki, np. chiński – Kazachowie posiadają bowiem cenne doświadczenia we współpracy z tym kluczowym partnerem gospodarczym. Dotychczas łączny dochód firm w ramach Astana Hub przekroczył 2 mld USD, inwestycje sięgnęły 600 mln USD, a liczba nowych miejsc pracy przekroczyła 24 tys. W 2023 r. cały sektor IT wygenerował niemal 2,5 mld USD przychodu.

Uzbekistan – szansa dla polskiego biznesu

Choć Kazachstan wyróżnia się na tle innych państw Azji Centralnej, od momentu objęcia w 2016 roku władzy przez Shavkata Mirzijojewa także Uzbekistan coraz śmielej uczestniczy w globalnej grze o inwestycje w sektorze IT. W 2023 roku eksport usług IT z Uzbekistanu wyniósł 344 mln dolarów, ale sektor ten rośnie w imponującym tempie. Do 2030 roku uzbeckie władze planują osiągnąć poziom eksportu usług IT na poziomie 5 mld dolarów, przyciągnąć do kraju 1000 zagranicznych firm i stworzyć 300 tys. miejsc pracy.

Kluczową rolę w tym procesie odgrywa sieć parków technologicznych IT, z których najważniejszy mieści się w Taszkencie. W 2023 roku działało tam 1800 firm, zatrudniających ponad 22 tys. osób, z czego większość koncentruje się na działalności eksportowej. W Uzbekistanie rośnie także liczba instytucji kształcących programistów – w 2023 roku działało ich 362, w tym 98 w samej stolicy. Główne rynki eksportowe uzbeckiego sektora IT to Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, kraje WNP oraz Azji Południowo-Wschodniej.

Polska, podobnie jak w przypadku Kazachstanu, odgrywa istotną rolę w kształceniu uzbeckich programistów na krajowych uczelniach

Polska, podobnie jak w przypadku Kazachstanu, odgrywa istotną rolę w kształceniu uzbeckich programistów na krajowych uczelniach. Uzbekistan posiada młodą, dynamicznie rosnącą populację, której coraz większa część wybiera studia za granicą. Polska może stać się atrakcyjnym miejscem dla uzbeckich studentów, a to z kolei otwiera perspektywy współpracy w sektorze IT. Młodzi Uzbecy poszukują obecnie możliwości zdobycia dyplomu, który mógłby być przepustką do największych firm technologicznych na świecie. Polska ma ambicje, by posiadać wśród nich swoich przedstawicieli, dlatego warto już na tym etapie zastanowić się, jak przyciągnąć do Warszawy czy Poznania utalentowanych Uzbeków, gotowych budować wizerunek naszego Państwa jako lidera na tamtejszym rynku IT.

 

Dzisiaj, uzbecki IT Park buduje partnerstwa głównie z instytucjami z Europy Zachodniej (Niemcy, Hiszpania), z USA, Singapuru, Korei Płd., Indonezji czy Mongolii. Jak dotąd nie ma wśród nich polskich podmiotów, można jednak przypuszczać, że cały region Europy Środkowo-Wschodniej stanie się częścią kolejnych etapów ekspansji, podobnie jak to miało miejsce w przypadku kazachskiego odpowiednika. Zarząd IT Parku planuje obecnie rozwój w kierunku rynków Azji Południowo-Wschodniej oraz Bliskiego Wschodu.

 

Tym niemniej to dobry moment, by przyjrzeć się dynamicznie rozwijającemu się centrum innowacji w Azji Centralnej. Obecnie główne korzyści z prowadzenia działalności w Uzbekistanie obejmują ulgi podatkowe i uproszczony dostęp do rynku, którego populacja wkrótce dorówna liczbie ludności Polski. Władze kraju wprowadziły też program „Zero Risk”, umożliwiający zagranicznym firmom poznanie realiów na miejscu bez ponoszenia kosztów i ryzyka ekspansji. Zachęty obejmują m.in. bezpłatną przestrzeń biurową dla zespołów do 100 osób, dopłaty do zakupu sprzętu oraz wsparcie w szkoleniu i rozwoju lokalnych programistów. Takie inicjatywy mogą zainteresować polskie firmy szukające obniżenia kosztów działalności i rozszerzenia obecności w Azji Południowej i Wschodniej.

 

Uzbekistan intensywnie poszukuje możliwości cyfryzacji sektorów takich jak Fintech, Medtech, Agrotech, e-administracja oraz e-commerce, w których polskie przedsiębiorstwa od lat odnoszą sukcesy na arenie międzynarodowej. Otwarcie biur badawczo-rozwojowych w tym regionie mogłoby pozytywnie wpłynąć na wzrost udziału polskiego sektora IT na kontynencie azjatyckim. Nie należy już traktować Azji jedynie jako perspektywicznego kierunku ekspansji, lecz jako kluczowy rynek zbytu na najbliższe 10–15 lat. Jest możliwe, że obecnie mało znaczący uzbecki sektor IT stanie się dla polskich przedsiębiorstw o globalnych ambicjach bramą do nowych możliwości na najszybciej rozwijającym się kontynencie świata. Kierunek ten zyskuje na atrakcyjności, szczególnie po uruchomieniu w marcu 2024 roku bezpośrednich połączeń lotniczych między Warszawą a Taszkentem.

 

Wnioski

Po pierwsze, Polska ma szansę wykorzystać współpracę z Azją Centralną jako trampolinę do ekspansji na rynki Azji Południowej i Wschodniej w takich sektorach takich jak: Fintech, Medtech czy e-governance. Kazachstan i Uzbekistan, liderzy cyfrowej transformacji, oferują korzystne warunki dla zagranicznych firm i dysponują młodą populacją nastawioną na edukację techniczną. Po drugie, polskie przedsiębiorstwa, które osiągnęły sukces na rynkach zachodnich, są zdolne do dostosowania swoich produktów i usługi do potrzeb rozwijających się rynków Azji Centralnej, gdzie rośnie popyt na innowacje. Po trzecie, nowe połączenia lotnicze między Polską a Taszkentem ułatwiają kontakty biznesowe i wzmacniają pozycję Polski jako bramy do regionu. Po czwarte, rosnąca liczba studentów z Kazachstanu, Uzbekistanu i Azerbejdżanu na polskich uczelniach technicznych buduje kapitał relacyjny, który należy przełożyć na przyszłe partnerstwa. Po piąte, Astana Hub i IT Park w Uzbekistanie oferują instrumenty wsparcia, od ulg podatkowych po darmowe biura i dopłaty inwestycyjne.

Polska stoi dziś przed strategiczną szansą, by przełamać gospodarczą bierność i rozpocząć ekspansję na rynki dotąd pomijane

Słowem wieńczącym, warto podkreślić, że Polska stoi dziś przed strategiczną szansą, by przełamać gospodarczą bierność i rozpocząć ekspansję na rynki dotąd pomijane. Azja Centralna to region głodny technologii, otwarty na współpracę i poszukujący partnerów spoza tradycyjnych układów geopolitycznych. Polskie firmy, zwłaszcza z sektora IT, mogą tam nie tylko zdobywać udziały rynkowe, ale też realnie wpływać na kierunki rozwoju lokalnych gospodarek. Aby tak się stało, potrzebna jest odważna polityka gospodarcza, budowanie świadomości potencjału regionu oraz aktywna promocja Polski jako wiarygodnego partnera technologicznego z ofertą na światowym poziomie. W przeciwnym razie znów przegramy wyścig z Niemcami, Francją czy Holandią, które nie ukrywają zainteresowania regionem i już przygotowują się do pierwszych inwestycji, m.in. w sektorze energetycznym i wydobywczym. Branża IT wciąż czeka na zagospodarowanie – pytanie tylko: jak długo?


Krzysztof Bosak: Rząd Tuska w kryzysie, Konfederacja rośnie. Przegrani powinni uznać wybory

✅ Czy sfałszowano wybory? Centrolew zaneguje wynik wyborów? ✅ Prawica pójdzie po większość konstytucyjną ✅ Jaka jest przyszłość Konfederacji? ✅ ⁠Jaka jest kondycja polskich elit


GEN. BOGUSŁAW SAMOL: Ukraińcy sieją zniszczenie w głębi Rosji. Rosyjskie Pearl Harbor? Drony i AI

✅ Czy mamy do czynienia z rosyjskim Pearl Harbor? ✅ Ukraiński atak dronów ✅ ⁠Wykorzystywanie dronów na współczesnym polu walki ✅ Sztuczna inteligencja nowa broń? ✅ ⁠Czy wojna w Ukrainie potrwa w nieskończoność?


RADZIEJEWSKI: Polska racja stanu po wyborach. USA tną broń dla Kijowa. Pokoju nie będzie?| LIVE Q&A

✅ Jak wygląda polska racja stanu po wyborach prezydenckich? ✅ Stany Zjednoczone odcinają Kijów od broni i zwiększają własne wydatki na zbrojenia? ✅ Europa zwiększy wsparcie dla Ukrainy? ✅ Pokój na Ukrainie coraz mniej prawdopodobny? Wojna staje się jeszcze bardziej brutalna. ✅ Kto po Ukrainie może paść ofiarą rosyjskiej agresji?


Stara Europa w nowym świecie. Lunatykowanie ku degradacji czy przebudzenie?

Ostatnie lata przyniosły dominującym europejskim elitom poważne szoki poznawcze, związane zwłaszcza z wojną ukraińską i powrotem Donalda Trumpa do władzy w USA. Za sprawą tych wydarzeń Stary Kontynent przechodzi historyczne testy zdolności adaptacji do nowych warunków geopolitycznych. Powiedzieć, że je oblewa, byłoby przesadą. Stwierdzić, że je zdaje, również. Problemem tego typu podsumowań jest w moim przekonaniu niedostatek analitycznej głębi. Właściwszą moim zdaniem rzeczy miarę można dojrzeć patrząc z szerszej, strukturalnej perspektywy.

Zachód bez iluzji: Koniec historii jako mit

W takim ujęciu zarówno wojna ukraińska, jak i druga kadencja Trumpa to przede wszystkim skutki, a nie przyczyny. Skutki strukturalnej metamorfozy środowiska międzynarodowego. W książce „Nowy porządek globalny” opisałem, jak w latach 2008–2022 świat bezpowrotnie przestał być jednobiegunowy, stając się areną rywalizacji i współpracy najpierw trzech, a następnie czterech mocarstw. W oparciu o tę analizę strukturalną konstatowałem i prognozowałem dalszy m.in. regres liberalnego ładu międzynarodowego, wzrost niestabilności i niepewności, wzrost liczby wojen i kryzysów, powrót polityki siły, wzrost protekcjonizmu, poważne testy pozycji międzynarodowej tych  graczy, którzy zaniedbali rozwój twardej potęgi. Wszystko to się dzieje. Nowy system czterobiegunowy stopniowo się krystalizuje, hierarchizując świat na nowo. Zgodnie z tą analizą powinien to być proces szczególnie wymagający dla tych graczy, którzy mają trudności z dostosowaniem się do nowych reguł gry. A więc takich jak państwa europejskie oraz ich Unia.

I tak w istocie jest. Choć początki integracji europejskiej tkwią w okresie po II wojnie światowej, jej konstytutywna faza zaczęła się zaraz po upadku Związku Sowieckiego. Był to czas wielkiego triumfu poglądów o „końcu historii” i „wiecznym pokoju”. Dzieje miały odtąd liniowo zmierzać do stopniowego rozprzestrzeniania się kombinacji demokracji liberalnej z kapitalizmem we wszystkie zakątki świata. Nie brano pod uwagę możliwości zasadniczego regresu, na przykład w postaci wielkiej wojny w Europie.

Generalnie był to dobry plan na scenariusz „końca historii”.  Problem w tym, że ta konstrukcja intelektualna była od początku hucpą

Przyznać trzeba, że pod te założenia elity Starego Kontynentu przygotowały się co najmniej dobrze. Uruchomiły głębokie procesy integracyjne, w hybrydowym modelu częściowo międzyrządowym, częściowo wspólnotowym (ponadnarodowym). Rozwijając Unię Europejską jako zalążek kontynentalnych rozmiarów państwa, zmierzającą stopniowo w kierunku klasycznej w odnośnej literaturze sytuacji „państwa szukającego narodu”. A więc organizacji politycznej stopniowo wykształcającej swój własny demos. Tym razem, i po raz pierwszy w dziejach, na poziomie kontynentalnym. Zasadnicza rola w procesie przypadła merytokratycznej biurokracji w stylu zbliżonym do francuskiego i niemieckiego, ewolucyjnie przekształcającej środowisko tak wewnętrzne, jak i zewnętrzne poprzez regulacje, „miękką potęgę”, wielofazowe, precyzyjne zarządzanie urzędniczo-eksperckie. Generalnie był to dobry plan na scenariusz „końca historii”.

Problem w tym, że ta konstrukcja intelektualna była od początku hucpą. Niektórzy Czytelnicy mogą pamiętać, że kwestionowałem ją publicznie co najmniej od 2010 roku. Nie byłem w tym sam, jednak nasze mniejszościowe stanowisko było przez długie lata w debacie publicznej marginalizowane. Dziś jest już powszechnie uznawaną oczywistością. Możemy więc chyba oszczędzić sobie nawet jego ponownej argumentacji. Czy jednak ta zmiana nie zaszła za późno?

Wojna za miedzą – Europa w roli pomocnika

W rzeczy samej: „zapóźnienie” wydaje się być najbardziej dojmującym określeniem tak europejskiej debaty, jak i polityki AD 2025. Pomijając nawet światowe mocarstwa, gracze tacy jak Arabia Saudyjska, Izrael czy Tajwan – wydają się znacznie lepiej adaptować do nowych realiów geopolitycznych. I w poważnej analizie nie sposób pominąć faktu, że owi lepiej odnajdujący się w wielobiegunowym świecie nigdy nie uwierzyli w „koniec historii”, nigdy nie rozbroili się w przekonaniu, że odtąd czeka ich „wieczny pokój”, nigdy nie przeinwestowali „miękkiej potęgi”, tak jak zrobiła to Europa. We wspomnianym już tomie „Nowy porządek globalny” postawiłem tezę, że najpotężniejsze państwa Starego Kontynentu są już trzecią ligą światową, z bardziej prawdopodobną perspektywą dalszego spadku niż wzrostu. I sądzę, że gdyby ten pogląd był w głównym nurcie europejskim, adaptacyjność naszego kontynentu byłaby radykalnie wyższa.

Przenosząc refleksję na bardziej konkretny poziom. Jak można podsumować postawę Europy wobec wojny ukraińskiej? Nie sposób powiedzieć, że była jej klęską. Europa zdołała radykalnie zredukować więzi z Rosją, udzielić Kijowowi ogromnego wsparcia, bardzo poważnie zwiększyć produkcję amunicji i poziom wydatków na bezpieczeństwo. Jednak realistycznie patrząc, wszystko to było fundamentalną słabością podszyte. Bez wsparcia amerykańskiego – mniejszego finansowo, ale niezastąpionego militarnie – Ukraina dawno by padła. Bez przywództwa USA trudno sobie wyobrazić porównywalnie sprawną koordynację transatlantyckich działań w tej sprawie, bo ani Bruksela, ani Berlin czy Paryż, ani wszystkie te stolice razem wzięte, nie mają zdolności wywoływania tak szybkich reakcji w skali kontynentu. Krótko mówiąc, ważna rola Europy podczas wojny ukraińskiej była rolą amerykańskiego pomocnika.

Kto sądzi, że to nic złego, powinien się przyjrzeć na przykład programowi „Gotowość 2030”. Ogłoszony niedawno przez Komisję Europejską jako odpowiedź na ryzyko rosyjskiej agresji na państwa Unii, mija się z celem już na poziomie koncepcyjnym. Według szeregu poważnych prognoz, Kreml może odzyskać zdolność do prowadzenia dużej wojny w ciągu 2–3 lat. Zatem biorąc pod uwagę możliwość zakończenia wojny ukraińskiej w tym lub w przyszłym roku, gotowość powinna być budowana na 2027, a nie 2030 rok. Nie dość na tym. Program KE to tylko cząstkowe działanie, umożliwiające państwom członkowskim zaciąganie tanich pożyczek na zbrojenia i niewliczanie krajowych wydatków do unijnych limitów długu do poziomu 1,5 proc. PKB. To zaledwie system zachęt, a nie kompleksowe budowanie zdolności. Co gorsza, ledwie ogłoszony, program został zakwestionowany przez grupę państw, z Francją, Włochami i Hiszpanią na czele, sprzeciwiających się zwiększaniu krajowych długów, by się zbroić, i chcących zamiast tego grantów lub euroobligacji. Temu zaś z kolei stanowczo sprzeciwiły się Niemcy, Holandia czy Dania.

Generalnie był to dobry plan na scenariusz „końca historii”.  Problem w tym, że ta konstrukcja intelektualna była od początku hucpą

Reasumując. Po trzech latach krwawej wojny za miedzą, Unia Europejska ogłosiła program gotowości na rosyjską agresję. Był on jednak na starcie podwójnie spóźniony (tj. podjęty za późno i celujący w zbyt późny moment), nie adresujący rzeczywistej gotowości i na starcie zakwestionowany co do szczegółów. Podobnie można przeanalizować szereg innych odnośnych inicjatyw unijnych. Rzecz w tym, że gdy Europa nie gra roli amerykańskiego pomocnika, a samodzielną, po prostu nie radzi sobie z wyzwaniami charakterystycznymi dla nowej epoki wielobiegunowej. A więc tymi związanymi z polityką siły i brutalnej gry, ogólnie rzecz biorąc.

Trump, czyli lustro europejskiej bezsilności

Obraz zrobi się jeszcze ciemniejszy, gdy przeprowadzimy pewien prosty eksperyment intelektualny. Czy gdyby w 2022 roku na czele USA stał Trump, a nie Joe Biden, Europa poradziłaby sobie z wojną ukraińską równie dobrze? Można by o tym długo dyskutować. Jednak w świetle dzisiejszej, wciąż niejasnej, lecz z pewnością mniej entuzjastycznej od poprzednika polityki Trumpa wobec wojny ukraińskiej jest rzeczą ewidentną, że pozbawiona amerykańskiego przywództwa i wsparcia Europa nie jest w stanie udźwignąć ciężaru proxy war z Rosją.

Co by się stało, gdyby ziściły się złowieszcze prognozy o amerykańskim wycofaniu się z Europy? Na gruncie analizy strukturalnej rosyjskie mocarstwo nie miałoby wówczas równorzędnego rywala od Bugu aż po Lizbonę

Ponownie, warto na problem spojrzeć z szerszej perspektywy strukturalnej. Co by się stało, gdyby ziściły się złowieszcze prognozy o amerykańskim wycofaniu się z Europy? Otóż na gruncie analizy strukturalnej rosyjskie mocarstwo nie miałoby wówczas równorzędnego rywala od Bugu aż po Lizbonę. Co za tym idzie, miałoby na starcie pozycję półhegemoniczną na całym kontynencie. I mogłoby postawić sobie cel sięgnięcia po pełną hegemonię. Po drodze brutalnie dyskontując swoją przewagę militarną w szeregu starć i narzucając zupełnie nowe, korzystne dla siebie warunki polityczno-gospodarcze.

Czy dominujące elity europejskie nadal nie zdają sobie sprawy z tego zagrożenia? W rzeczy samej, ich opieszałość w budowaniu własnych zdolności wojskowych wskazuje na nieustające bujanie w obłokach. Lub oderwanie od twardych europejskich interesów.

Podobnie ma się rzecz z powrotem Trumpa do Białego Domu. Histeria europejskich salonów wokół tego faktu, tak samo jak i widoczne poważne niedostatki nowej administracji nie powinny przesłonić istoty zjawiska.

W świecie polityki siły, jeśli nie masz zdolności wojskowych, po prostu się nie liczysz

Historyczny test dla Europy ma tu trzy główne wymiary: 1) redukcji jej znaczenia politycznego; 2) głęboki wzrost wymagań w dziedzinie bezpieczeństwa; 3) trudniejsze warunki gospodarcze. Zamiast zżymać się na Trumpa, warto ponownie, spojrzeć na niego jako na przede wszystkim skutek strukturalnych zmian systemu międzynarodowego i dostrzec w tym proces urealnienia. Przecież biorąc pod uwagę zmianę reguł gry związaną z przejściem od jedno- do czterobiegunowego ładu światowego, jest rzeczą oczywistą, że pozycja Europy była przewartościowana. Można było bajać o „potędze regulacyjnej” i tym podobnych sprawach, gdy rzeczywistość jeszcze nie dość jasno (przynajmniej dla dominujących na kontynencie elit) komunikowała nieakuratność „końca historii”. W świecie polityki siły, jeśli nie masz zdolności wojskowych, po prostu się nie liczysz. To dlatego, że Europie ich właśnie brakuje, Trump może zwyczajnie pomijać ją w rozmowach pokojowych co do wojny ukraińskiej. Z tego samego powodu zarówno redukcja jej znaczenia politycznego, jak i wzrost wymagań militarnych oraz trudniejsze warunki gospodarcze – nie są fanaberią prezydenta USA, a strukturalnym urealnieniem. Gdyby nie Trump, „inni szatani byliby tu czynni”. Wypada więc skupić się przede wszystkim na europejskiej odpowiedzi na te wyzwania.

Zielony Ład – ekologiczna utopia czy ekonomiczna porażka?

Tymczasem, ponownie, jest ona spóźniona. Gdyby miażdżący w istocie dla dominujących elit kontynentu słynny „raport Draghiego” ukazał się 10 lat temu, można by marzyć o właściwych reakcjach dziś. Jednak główny nurt europejski jest bardzo odporny tyleż na krytykę, co na fakty. Znów omówmy to na przykładzie.

Przechwycenie unijnej polityki klimatycznej przez niedouczonych fanatyków i szemrane lobbies doprowadziło do sytuacji fiksacji na redukcji emisji CO2

Europejski Zielony Ład miał za zadanie: 1) uczynić UE pionierem nowych czystych technologii energetycznych; 2) wysforować Europę na pozycję znacznie większej konkurencyjności w międzynarodowych stosunkach gospodarczych; 3) przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa ekologicznego planety. Jednak przechwycenie unijnej polityki klimatycznej przez niedouczonych fanatyków i szemrane lobbies doprowadziło do sytuacji fiksacji na redukcji emisji CO2.

W konsekwencji: 1) Europa jest daleko za Chinami (największym trucicielem) w rozwoju czystych technologii; 2) jej konkurencyjność sukcesywnie spada, także za sprawą najwyższych na świecie – i wciąż rosnących – cen energii; 3) wysiłki UE mają pomijalny wpływ na globalne emisje CO2, o większych sprawach ekologicznych nie wspominając.

W Nowej Konfederacji głosiliśmy głęboką rewizję Zielonego Ładu i postawienie odnośnych spraw z głowy na nogi, zanim to było modne. Ważniejsze jest jednak to, że zbliżone idee przedostały się do głównego nurtu europejskiego na przełomie wiosny i lata 2024 roku. Przez kontynent przetoczyły się zaś bezprecedensowe, odnośne protesty rolników. Efekt? Drobne korekty, bez zasadniczej rewizji. Komisja Europejska kontynuuje kurs, a z rewolucyjnych odnośnych haseł np. premiera Donalda Tuska, nic nie wynika.

Trudno jednak, by było inaczej, skoro przewodnicząca KE Ursula von der Leyen (wcześniej jedna z najgorszych, jeśli nie najgorsza, minister obrony w historii Niemiec), która z oderwanej od rzeczywistości wersji Zielonego Ładu uczyniła znak rozpoznawczy swojej pierwszej kadencji, zostaje wybrana na drugą. W dobie rewolucyjnych przekształceń środowiska międzynarodowego i gwałtowanego upadku własnych założeń, Europa wybiera kontynuację zamiast zmiany. Do kogo powinna zatem w pierwszej kolejności kierować pretensje o własną degradację?

Między integracją a kontestacją: dokąd zmierza Stary Kontynent?

Tak więc nie da się pominąć w tej analizie czynnika jakości europejskich elit. Musimy stanąć w prawdzie wobec faktu, że kontynentem rządzą od dekad ludzie po prostu niekompetentni i oderwani od rzeczywistości. W tym od rzeczywistości narodowych i kontynentalnych interesów.

Jednocześnie Europę coraz mocniej rozdzierają wewnętrzne konflikty. Na szczeblu unijnym agregują się one w spór dwóch „międzynarodówek”: lewicowo-liberalnego głównego nurtu i prawicowego populizmu. Określenia to bardzo umowne, bo i pierwszym można wytknąć wiele praktyk populistycznych, ale nie zajmujmy się teraz cyzelowaniem pojęć. Rzecz w tym, że europejski główny nurt działa na rzecz status quo, a do zmian adaptuje się za pomocą niewielkich, powolnych i ewolucyjnych korekt. Prawicowi populiści uprawiają tymczasem intensywną werbalną kontestację. Nie maja jednak żadnego jasnego programu pozytywnego. Utrudnia im to niewątpliwie fakt, że w przeciwieństwie do lewicy liberalnej nie dysponują agendą uniwersalistyczną, a zakorzenieni są silnie w kontekstach lokalnych, narodowych. Przy bliższym oglądzie polski PiS stosunkowo niewiele łączy z francuskim Zjednoczeniem Narodowym.

Im bardziej ten konflikt nabrzmiewa, tym bardziej główny nurt skupia się na zwalczaniu prawicowego populizmu. Ta swoista kontestacja kontestacji nie jest niczym więcej niż obroną swojego stanu posiadania. Jednak nie powinno to przesłonić faktu, że z tych dwóch sił to ancien regime dysponuje, bądź co bądź, pozytywnym programem. Jest nim pogłębianie integracji, czy to w drodze formalnej próby zmiany traktatów, czy to poprzez pełzającą centralizację – przejmowanie narodowych kompetencji w zaciszu gabinetów.

Integracja europejska wymaga obecnie głębokiego namysłu nad samymi jej fundamentami, a następnie „szarpnięć cuglami” stawiającymi ją z głowy na nogi

W mojej ocenie jest to program błędny. Integracja europejska wymaga obecnie głębokiego namysłu nad samymi jej fundamentami, a następnie „szarpnięć cuglami” stawiającymi ją z głowy na nogi. Również w sensie kadrowym. Przecież dawanie więcej władzy ludziom źle korzystającym z tej już posiadanej nie może być przepisem na sukces.

Jednak po drugiej stronie w ogóle nie ma żadnego pozytywnego programu dla Europy.

Na jednym z wewnętrznych spotkań Nowej Konfederacji padło niedawno pamiętne stwierdzenie. „Europa oszalała i nieprędko wróci do zdrowia; w tej sytuacji musimy się skupić na tym, na co mamy wpływ: na polityce Polski”. Nie w pełni podzielając zawarty z w nim pesymizm, muszę się zgodzić co do priorytetu na egoizm narodowy. Dodaję jednak do niego priorytet drugi: na wypracowanie przez kontestatorów głównego nurtu europejskiego pozytywnego programu dla kontynentu.


Merz w Białym Domu. Polska zmienia prezydenta | Niezbędnik Zagraniczny NK: 30 maja – 6 czerwca

Spotkanie Trump–Merz. Prezydent USA Donald Trump oraz kanclerz Niemiec Friedrich Merz spotkali się w czwartek w Białym Domu. Głównym tematem 45-minutowej rozmowy były wojna na Ukrainie, przyszłość obecności amerykańskich wojsk w Europie oraz możliwe sankcje wobec Moskwy.

Trump zaznaczył, że jego głównym celem jest zakończenie wojny, niekoniecznie przez dalsze wsparcie militarne

Wbrew wcześniejszym sygnałom ze strony jego administracji, Trump zadeklarował, że nie planuje wycofania wojsk USA z Niemiec. „Tak, zostaną. Mamy ich dużo, około 45 tysięcy. To całe miasto. Dobrze zarabiają, wydają pieniądze w Niemczech, to dla was dobry interes” – stwierdził. Podkreślił przy tym, że relacje z Niemcami są ważne, a niemieckie inwestycje w obronność uznał za krok w dobrym kierunku, choć żartował, że z takim podejściem nie zgodziłby się generał Douglas MacArthur. Pytany o możliwość wprowadzenia nowych sankcji przeciwko Rosji Trump powiedział, że zdecyduje się na nie tylko wtedy, gdy uzna, że „nie ma szans na zatrzymanie wojny”. Zastrzegł przy tym, że wówczas jego działania będą „bardzo, bardzo twarde”, ale ich konsekwencje mogą dotknąć nie tylko Rosję, ale również Ukrainę.

Kanclerz Niemiec wezwał Trumpa do większego zaangażowania w działania przeciwko Rosji. Trump zapewnił, że „jest z Ukrainą” i wspomniał o amerykańsko-ukraińskiej umowie dotyczącej surowców mineralnych. Mimo to zaznaczył, że jego głównym celem jest zakończenie wojny, niekoniecznie przez dalsze wsparcie militarne. Dla Merza była to pierwsza oficjalna wizyta w Białym Domu jako kanclerza.

 

Rosja odrzuca wszystkie propozycje? Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył w czwartkowym wieczornym wystąpieniu, że Rosja nie zaakceptowała żadnej z przedstawionych jej inicjatyw pokojowych i kontynuuje działania zbrojne, za co powinna zostać pociągnięta do odpowiedzialności. „Po prostu nie ma na świecie inicjatyw pokojowych, których Rosja by nie odrzuciła. Oni niczego nie lubią. Lubią tylko ruiny i zabijanie. Muszą zostać za to pociągnięci do odpowiedzialności” – powiedział Zełenski. Ukraiński prezydent odniósł się także do czwartkowych rosyjskich ataków rakietowych, m.in. na miasto Pryłuki na północy kraju i Chersoń na południu. Według Zełenskiego jedynym skutecznym sposobem przeciwstawienia się agresji Kremla jest siła – dyplomatyczna, gospodarcza i militarna. Prezydent wezwał do nałożenia nowych, zdecydowanych sankcji na Rosję, zwłaszcza ze strony Stanów Zjednoczonych, które – jego zdaniem – mogą realnie wpłynąć na sytuację i ograniczyć rosyjskie możliwości kontynuowania wojny.

 

Indie grożą użyciem floty. Minister obrony Indii Rajnath Singh ostrzegł, że w przypadku ponownego wybuchu konfliktu zbrojnego z Pakistanem Delhi użyje również sił morskich. Oświadczenie padło na pokładzie lotniskowca INS Vikrant, gdzie Singh zaznaczył, że Indie nie zawahają się przed użyciem „siły ognia i gniewu marynarki wojennej”. Deklaracja jest reakcją na kwietniowy zamach terrorystyczny w Kaszmirze, który doprowadził do kilkudniowych starć z użyciem artylerii, dronów i lotnictwa. Indyjska marynarka poinformowała, że w ciągu 96 godzin po ataku przerzuciła grupę bojową na północne wody Morza Arabskiego.

Groźba użycia floty przez Indie może zatem nie tylko eskalować konflikt regionalny, ale też zmienić jego charakter – z lądowego na morski

Choć 10 maja Indie i Pakistan ogłosiły bezwarunkowy rozejm, napięcia między sąsiadami pozostają silne. Pakistan stanowczo odrzucił oskarżenia o udział w zamachu, zapowiadając, że każde naruszenie jego suwerenności spotka się z „kompleksową i zdecydowaną” odpowiedzią. Groźba użycia floty przez Indie może zatem nie tylko eskalować konflikt regionalny, ale też zmienić jego charakter – z lądowego na morski, co wprowadza nowe ryzyko destabilizacji w regionie.

 

Hamas odpowiada na propozycję rozejmu USA. Palestyńska organizacja Hamas odpowiedziała w sobotę na najnowszą propozycję rozejmu w konflikcie ze stroną izraelską, przedstawioną przez amerykańskiego emisariusza Steve’a Witkoffa. W ramach porozumienia Hamas zadeklarował uwolnienie 10 izraelskich zakładników oraz przekazanie ciał 18 osób, które zmarły w niewoli. W zamian domaga się uwolnienia palestyńskich więźniów osadzonych w Izraelu. Propozycja została przyjęta przez Izrael, który zadeklarował gotowość do 60-dniowego rozejmu.

Jednak w niedzielę 1 czerwca izraelskie siły zbrojne przeprowadziły atak w rejonie punktu dystrybucji pomocy humanitarnej w okolicach Rafah, na południu Strefy Gazy. Według lokalnych służb medycznych i mieszkańców ostrzał został skierowany w stronę tłumu Palestyńczyków zmierzających do placówki Fundacji Humanitarnej na rzecz Gazy (GHF). Bilans ofiar śmiertelnych wzrósł do 31 osób.

Izraelska armia w oficjalnym oświadczeniu zaznaczyła, że bada sprawę i nie posiada informacji, by jej działania doprowadziły do ofiar śmiertelnych. GHF stanowczo zaprzeczyła, jakoby doszło do jakichkolwiek zgonów lub rannych przy ich punkcie pomocowym, oskarżając Hamas o szerzenie dezinformacji. Tymczasem Czerwony Półksiężyc potwierdził, że w innym punkcie pomocowym rany odniosło 14 osób. Wcześniej, w wyniku podobnych incydentów, Hamas oskarżył Izrael o zabicie co najmniej trzech Palestyńczyków przy innym centrum dystrybucyjnym. Izrael twierdzi, że strzały były ostrzegawcze i skierowane poza obszar punktu, w celu opanowania tłumu.

Pekin złożył notę protestacyjną i podkreślił, że „kwestia tajwańska” jest sprawą wewnętrzną, w którą żadne obce państwo – w tym USA – nie powinno się angażować

Napięcia amerykańsko-chińskie. Chińskie ministerstwo spraw zagranicznych złożyło formalny protest dyplomatyczny wobec Stanów Zjednoczonych po ostrych słowach szefa Pentagonu Pete’a Hegsetha, który podczas konferencji Shangri-La Dialogue w Singapurze ostrzegł przed „chińskim zagrożeniem” w regionie Azji i Pacyfiku. Pekin uznał te wypowiedzi za oszczercze i nieodpowiedzialne, podkreślając, że to USA destabilizują region, rozlokowując broń ofensywną, m.in. na Filipinach. Szczególny sprzeciw wzbudziło również stanowisko Waszyngtonu wobec Tajwanu.

W ocenie Chin, amerykańska retoryka oparta jest na zimnowojennej logice i służy zaostrzeniu konfrontacji, co może prowadzić do dalszej militaryzacji regionu. MSZ Chińskiej Republiki Ludowej oskarżyło USA o próbę ingerencji w wewnętrzne sprawy państwa, wskazując na Tajwan jako „zbuntowaną prowincję” i ostrzegło przed wspieraniem tajwańskich ruchów niepodległościowych. Tymczasem USA mobilizują sojuszników do zwiększania wydatków obronnych i wzmacniają swoją obecność militarną w Azji, co z perspektywy Pekinu pogłębia napięcia.

Zarówno Waszyngton, jak i Pekin zdają się zmierzać ku coraz bardziej konfrontacyjnemu kursowi, w którym miejsce dyplomacji zajmują demonstracje siły i wzajemne oskarżenia. W dłuższej perspektywie takie działania mogą doprowadzić do niekontrolowanej eskalacji, zwłaszcza jeśli kwestia Tajwanu stanie się przedmiotem bezpośredniego starcia. Zamiast dalszej polaryzacji potrzebny jest powrót do rozmów i wspólne poszukiwanie rozwiązań, które zapewnią równowagę i bezpieczeństwo w regionie.

Wybory prezydenckie w Polsce. Karol Nawrocki, kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, wygrał wybory prezydenckie w Polsce, uzyskując 50,89% głosów. Jego kontrkandydat Rafał Trzaskowski z Koalicji Obywatelskiej zdobył 49,11%. Frekwencja i emocje wokół głosowania były wysokie – kampania była wyjątkowo zacięta i spolaryzowana.

Zwycięstwo Nawrockiego spotkało się z natychmiastowymi reakcjami międzynarodowymi. Premier Węgier Viktor Orbán, liderka francuskiej prawicy Marine Le Pen i wicepremier Włoch Matteo Salvini publicznie pogratulowali nowemu prezydentowi Polski. Wszyscy troje podkreślili, że wynik ten to „zwycięstwo suwerenności narodowej” i sprzeciw wobec polityki Unii Europejskiej, którą określili jako „autorytarną” i „federalistyczną”.

Skandynawskie media, w tym duński dziennik Berlingske oraz szwedzka agencja prasowa TT, nie mają wątpliwości – Polacy postawili na człowieka Donalda Trumpa. Takie określenie nie jest przypadkowe: już przed drugą turą wyborów Karol Nawrocki uzyskał bezpośrednie wsparcie ze strony amerykańskiej administracji. W Rzeszowie amerykańska sekretarz bezpieczeństwa Kristi Noem publicznie wyraziła poparcie dla jego kandydatury, wskazując, że to właśnie on powinien zostać głową państwa. Duńskie media przypominają, że Stany Zjednoczone od lat cieszą się w Polsce wyjątkowym zaufaniem, szczególnie w kontekście bezpieczeństwa militarnego. Po upadku komunizmu USA były kluczowym gwarantem polskiej niezależności i obecności w strukturach NATO. Dlatego głos Amerykanów – a zwłaszcza prezydenta USA – ma w kampanii wyborczej w Polsce realne znaczenie. W oczach wielu wyborców Nawrocki, zbliżony stylem do Donalda Trumpa, zyskał nie tylko jako polityk, ale jako symbol determinacji i narodowej siły.

Li Dze Mjung, kandydat opozycyjnej Partii Demokratycznej, zwyciężył w wyborach prezydenckich w Korei Południowej – wynika z sondaży exit poll

Wybory w Korei Południowej. Li Dze Mjung, kandydat opozycyjnej Partii Demokratycznej, zwyciężył w wyborach prezydenckich w Korei Południowej – wynika z opublikowanych sondaży exit poll. Według danych trzech największych stacji telewizyjnych – KBS, MBC i SBS – uzyskał on 51,7 proc. głosów, wyraźnie wyprzedzając swojego rywala, konserwatywnego Kima Mun Su, który zdobył 39,3 proc. poparcia. Sondaż stacji JTBC daje Li nieco niższy wynik (50,6 proc.), ale i tak wskazuje na wyraźne zwycięstwo. Głosowanie zakończyło się we wtorek o godz. 20.00 czasu lokalnego. Frekwencja była rekordowa – według danych państwowej komisji wyborczej jeszcze przed zamknięciem lokali wyborczych wynosiła 77,8 proc. To znak wysokiej mobilizacji obywateli i wyraźnej potrzeby politycznej zmiany po miesiącach destabilizacji.

Tegoroczne wybory odbyły się w cieniu niedawnego kryzysu konstytucyjnego. Były prezydent Jun Suk Jeol 3 grudnia 2024 r. ogłosił sześciogodzinny stan wojenny, co wywołało oburzenie społeczne i polityczne porównania do czasów rządów wojskowych. Niedługo później, 14 grudnia, został decyzją parlamentu odsunięty od władzy. Trybunał Konstytucyjny zatwierdził impeachment 4 kwietnia 2025 r., a wybory prezydenckie rozpisano na czerwiec.

Zwycięstwo Li Dze Mjunga oznacza nie tylko powrót do pałacu prezydenckiego Partii Demokratycznej, ale też znaczącą korektę polityczną po kontrowersyjnych rządach Jun Suk Jeola. Nowy prezydent przejmuje władzę w momencie głębokiego kryzysu zaufania do instytucji państwowych i w sytuacji gospodarczej, która przez ostatnie miesiące uległa pogorszeniu. Li będzie musiał nie tylko odbudować stabilność polityczną, ale również złagodzić napięcia społeczne i przywrócić wiarę w rządy prawa.

 

Kim Dzong Un deklaruje bezwarunkowe wsparcie dla Rosji. Nowy etap sojuszu Pjongjangu i Moskwy. Przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un zapowiedział bezwarunkowe wsparcie dla Rosji – poinformowały w czwartek północnokoreańskie media. Kim podkreślił jednocześnie gotowość do „odpowiedzialnego” przestrzegania zapisów traktatu obronnego podpisanego z Rosją w czerwcu ubiegłego roku. Deklaracja padła podczas środowego spotkania Kima z sekretarzem rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Siergiejem Szojgu, który przybył do Pjongjangu z polecenia prezydenta Władimira Putina. Obie strony – według północnokoreańskiej agencji KCNA – potwierdziły „pełen konsensus” co do sytuacji na Ukrainie oraz zadeklarowały dalsze zacieśnianie relacji w kierunku „potężnego i wszechstronnego partnerstwa strategicznego”.

Według doniesień do obwodu kurskiego miało zostać skierowanych co najmniej 11 tys. żołnierzy z Korei Północnej

Rosyjskie media cytowane przez południowokoreańską agencję Yonhap poinformowały, że rozmowy dotyczyły również odbudowy zniszczonego obwodu kurskiego oraz upamiętnienia północnokoreańskich żołnierzy, którzy walczyli po stronie Rosji. Według tych doniesień do obwodu kurskiego miało zostać skierowanych co najmniej 11 tys. żołnierzy z Korei Północnej – to pierwszy oficjalny przypadek udziału wojsk obcego państwa w rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

W kwietniu Pjongjang po raz pierwszy oficjalnie przyznał, że wysłał żołnierzy do Rosji w ramach realizacji zobowiązań traktatu obronnego. Dokument podpisany 19 czerwca 2024 r. zobowiązuje oba państwa do wzajemnej pomocy militarnej w przypadku zagrożenia. Szojgu już drugi raz w tym roku odwiedza Koreę Północną, co w ocenie obserwatorów może zapowiadać kolejne spotkanie Kim–Putin.

Według wywiadu południowokoreańskiego i amerykańskiego, Korea Północna – mimo sankcji międzynarodowych – przekazuje Rosji broń i amunicję, w zamian otrzymując dostęp do zaawansowanych technologii wojskowych, w tym mogących służyć rozwijaniu północnokoreańskiego programu nuklearnego i rakietowego.

Sojusz Rosji i Korei Północnej wszedł tym samym w nową, militarną fazę, a jednoznaczna deklaracja Kima może mieć konsekwencje zarówno dla przebiegu wojny w Ukrainie, jak i dla regionalnej równowagi sił w Azji Północno-Wschodniej.


„O silną Europę i jej wartości w niebezpiecznych czasach. Propozycje priorytetów polskiej prezydencji w UE ’25. Perspektywa Zielonego Ordokonserwatyzmu”

Organizatorzy z ramienia Nowej Konfederacji i twórcy raportu:

  • Stanisław Maksymowicz
  • Stanisław Kruszona-Berełkowski

 

Najważniejsze punkty konferencji

Oficjalne wystąpienia otwierające

  • Miłosz Motyka (Podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska)
  • Bogusław Wijatyk (Dyrektor Generalny, Ministerstwo Rolnictwa)
  • Bartłomiej Radziejewski (Prezes, Nowa Konfederacja)
  • Krzysztof Perycz-Szczepański (Prezes, Fundacja Polska z Natury)

Panele

  1. Zielony Ordokonserwatyzm: szanse i wyzwania dotyczące transformacji ekologicznej w obliczu zmiany paradygmatów w środowisku międzynarodowym
  2. Jak odwrócić trend utraty konkurencyjności przez UE?
  3. Polityka klimatyczna na rozdrożu. Jakich korekt kursu potrzebujemy?
  4. Kierunek: reindustrializacja. Jak odbudować europejskie zdolności produkcyjne?
  5. Jaka wspólna polityka rolna na miarę współczesnych wyzwań?
  6. Bezpieczeństwo żywnościowe i konkurencyjność rolnictwa wobec transformacji klimatyczno-środowiskowej.

 

Raport z konferencji „Zielony Ordokonserwatyzm” [PDF]

 


Pokój pisany cyrylicą – warunki Kremla na stole | Niezbędnik Zagraniczny NK: 23–30 maja

Co z tym pokojem na Ukrainie?! Rosja zaproponowała przeprowadzenie drugiej tury rozmów pokojowych z Ukrainą 2 czerwca w Stambule. Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan, komentując tę inicjatywę, wyraził ostrożny optymizm i zapewnił, że jego kraj pozostaje w stałym kontakcie z obiema stronami konfliktu. Moskwa zadeklarowała, że przygotowała memorandum określające warunki zakończenia wojny, jednak jak dotąd nie przekazała go stronie ukraińskiej. Kijów, reprezentowany przez ministra obrony Rustema Umierowa, oczekuje dokumentu przed spotkaniem i potwierdza gotowość do zawieszenia broni oraz dalszych rozmów dyplomatycznych.

Chociaż pierwsza runda rozmów w maju przyniosła konkretny rezultat w postaci wymiany jeńców 1000 za 1000, nie udało się wtedy uzgodnić warunków zawieszenia broni. W opinii kanclerza Niemiec Friedricha Merza przedłużająca się wojna może potrwać jeszcze długo, ponieważ Rosja nie odpowiada na propozycje pokojowe ze strony Zachodu ani innych mediatorów, takich jak Watykan. Merz podkreśla też, że konflikty tego rodzaju zwykle kończą się dopiero w wyniku wyczerpania zasobów po jednej lub obu stronach.

Trump zaznaczył, że jeśli rosyjski przywódca „pogrywa” z jego administracją, USA „odpowiedzą inaczej”

Prezydent USA Donald Trump przyznał, że nie jest w stanie jednoznacznie ocenić, czy Władimir Putin chce zakończyć wojnę w Ukrainie. Zaznaczył jednak, że jeśli rosyjski przywódca „pogrywa” z jego administracją, USA „odpowiedzą inaczej”. Zapowiedział gotowość do osobistego udziału w rozmowach pokojowych z Putinem i Zełenskim, jeśli miałoby to pomóc w osiągnięciu rozejmu. Trump podkreślił, że nie popiera nowych sankcji wobec rosyjskiego sektora energetycznego, bo – jak zaznaczył – nie chce „zepsuć” szansy na zawarcie porozumienia.

 

Zawieszenie broni na zasadach Izraela? Jak potwierdził Biały Dom, Izrael zaakceptował amerykańską propozycję zawieszenia broni w Strefie Gazy. Plan, opracowany przez wysłannika USA Steve’a Witkoffa, zakłada 60-dniowe zawieszenie broni oraz rozszerzenie pomocy humanitarnej, realizowanej pod nadzorem ONZ. Hamas wciąż analizuje propozycję, lecz zaznacza, że nie zawiera ona kluczowych postulatów – zakończenia wojny, wycofania wojsk izraelskich i zapewnienia dostępu do pomocy humanitarnej. Tymczasem sytuacja cywilów pogarsza się – ONZ alarmuje, że w Strefie Gazy 2 miliony ludzi stoi w obliczu głodu. Ponad 54 tysiące Palestyńczyków zginęło od początku izraelskiej kampanii militarnej po ataku Hamasu z 7 października 2023 roku, w którym zginęło ok. 1200 Izraelczyków, a ponad 250 osób zostało uprowadzonych.

Choć propozycja zawieszenia broni może przynieść krótkoterminową ulgę humanitarną, brak zobowiązania do trwałego zakończenia wojny utrudnia jej akceptację przez Hamas. Dotychczasowe próby zawieszenia broni kończyły się niepowodzeniem, m.in. z powodu odmowy rozbrojenia przez Hamas oraz stanowiska Izraela domagającego się jego całkowitej likwidacji. Operacja dystrybucji pomocy, wspierana przez USA, napotyka na poważne problemy organizacyjne i jest krytykowana przez organizacje humanitarne. Chaos na punktach rozdawania żywności podsyca napięcia i zwiększa presję międzynarodową na Izrael, by umożliwił skuteczniejsze działania pomocowe i ograniczył operacje zbrojne.

Pomimo pozorów postępu, propozycja zawieszenia broni wydaje się zbyt jednostronna, by realnie zakończyć walki. Ignorowanie żądań drugiej strony i opieranie się wyłącznie na izraelskich warunkach grozi fiaskiem rozmów, jak już wielokrotnie miało to miejsce. Bez zapewnienia realnych gwarancji pokoju i ochrony cywilów żadna inicjatywa – amerykańska czy inna – nie przyniesie trwałego rozwiązania.

Amerykański Sąd ds. Handlu Międzynarodowego zablokował większość taryf celnych wprowadzonych przez prezydenta Donalda Trumpa

Czarne chmury nad administracją Trumpa. Amerykański Sąd ds. Handlu Międzynarodowego zablokował większość taryf celnych wprowadzonych przez prezydenta Donalda Trumpa. Decyzja sądu opiera się na uznaniu, że Trump przekroczył swoje konstytucyjne uprawnienia, nakładając cła na podstawie ustawy o międzynarodowych nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych z 1977 r. Panel sędziowski zaznaczył, że ta ustawa nie upoważnia prezydenta do używania ceł jako narzędzia ochrony przed zagrożeniami gospodarczymi, a kompetencje w zakresie regulowania handlu zagranicznego należą wyłącznie do Kongresu. Orzeczenie dotyczy większości taryf ogłaszanych przez Trumpa od początku jego kadencji, choć niektóre branżowe cła (m.in. na stal i aluminium) pozostały w mocy. Biały Dom natychmiast złożył apelację.

Wyrok sądu to cios w jedną z kluczowych osi polityki gospodarczej Trumpa, który stosował wysokie cła jako narzędzie presji w relacjach z Chinami, Unią Europejską i Meksykiem. Ich celem miało być zmniejszenie deficytu handlowego oraz ochrona amerykańskiego przemysłu. Decyzja sądu została pozytywnie odebrana przez rynki finansowe – dolar się umocnił, a giełdy w USA i Azji zanotowały wzrosty.

W tle pojawia się dodatkowy problem: odejście z administracji Elona Muska. Jako szef Departamentu Efektywności Rządowej (DOGE) Musk zapowiadał cięcia wydatków federalnych na poziomie 2 bilionów dolarów, ale zdołał zredukować je jedynie o 150 miliardów. Pożegnanie z rządem ogłosił w emocjonalnym wpisie na platformie X, wyrażając frustrację oporem biurokracji i nieefektywnością działań legislacyjnych.

 

Bez chińskiego ministra w Singapurze – sygnał dla USA. Chiny nie wyślą swojego ministra obrony Dong Juna na prestiżowe forum bezpieczeństwa Shangri-La Dialogue w Singapurze, które potrwa od 29 maja do 2 czerwca. Zamiast niego Pekin deleguje niższy rangą zespół akademicki z Narodowego Uniwersytetu Obrony Ludowej Armii. Decyzja ta następuje w czasie, gdy nowy sekretarz obrony USA Pete Hegseth przygotowuje się do swojego debiutu na forum, gdzie ma przedstawić wizję amerykańskiej polityki obronnej w Indo-Pacyfiku.

Shangri-La Dialogue to coroczne forum bezpieczeństwa w regionie Azji i Pacyfiku, organizowane od 2002 roku przez Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych (IISS) w Singapurze. Jest to jedno z najważniejszych spotkań tego typu, gromadzące ministrów obrony, szefów sztabów, dyplomatów i ekspertów z całego świata.

Nieobecność Dong Juna oznacza wyraźne ochłodzenie kontaktów wojskowych między Chinami a USA, które już wcześniej zostały mocno ograniczone – po objęciu władzy przez Donalda Trumpa zawieszono wiele kanałów dialogu z czasów administracji Bidena. Brak bezpośrednich rozmów może utrudnić próby deeskalacji napięć, szczególnie w kontekście rywalizacji o wpływy w Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej oraz sporów terytorialnych na Morzu Południowochińskim i Wschodniochińskim.

Nieobecność chińskiego ministra obrony to nie tylko sygnał polityczny, ale także dowód, że Chiny nie są skłonne prowadzić otwartego dialogu na warunkach forsowanych przez USA. Podczas gdy Waszyngton próbuje odzyskać zaufanie sojuszników i zarysować twardszą linię wobec Chin, Pekin stawia na dystans i obecność symboliczną.

Niemieckie ministerstwo obrony ogłosiło, że Niemcy przekażą Ukrainie kolejne 5 miliardów euro w ramach pomocy wojskowej, a także rozpoczną wspólną produkcję pocisków dalekiego zasięgu i dronów bojowych

Niemcy zwiększają pomoc wojskową dla Ukrainy. W środę w Berlinie odbyło się oficjalne spotkanie kanclerza Niemiec Friedricha Merza z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Rozmowy miały charakter bilateralny i dotyczyły głównie współpracy wojskowej i wsparcia obronnego Ukrainy. Po zakończeniu rozmów niemieckie ministerstwo obrony ogłosiło, że Niemcy przekażą Ukrainie kolejne 5 miliardów euro w ramach pomocy wojskowej, a także rozpoczną wspólną produkcję pocisków dalekiego zasięgu i dronów bojowych.

Zacieśnienie współpracy wojskowo-przemysłowej oznacza nowy etap zaangażowania Niemiec w konflikt rosyjsko-ukraiński. Dzięki produkcji nowoczesnej broni na terenie Ukrainy Kijów zyska bardziej niezależne i długoterminowe źródło uzbrojenia. Merz zaznaczył, że Ukraina ma prawo do obrony także poza swoim terytorium, co może oznaczać wsparcie dla uderzeń na zaplecze rosyjskie. W reakcji na brak zgody Moskwy na zawieszenie broni Niemcy zapowiedziały również dalsze sankcje – trwają już prace nad 18. pakietem unijnych restrykcji.

 

Sojusz rakiet i reżimów. Z opublikowanego raportu wielostronnego zespołu monitorującego sankcje przeciw Korei Północnej wynika, że KRLD dostarczyła Rosji ponad 20 tysięcy kontenerów z amunicją, co znacząco wsparło rosyjskie możliwości prowadzenia zintensyfikowanych ataków rakietowych na ukraińską infrastrukturę cywilną. W ramach zacieśniającej się współpracy wojskowej Korea Północna przekazała również Rosji co najmniej 100 rakiet balistycznych, artylerię, wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe oraz amunicję do nich. Z kolei Moskwa w zamian dostarczyła dane technologiczne umożliwiające Pjongjangowi poprawę precyzji rakiet balistycznych oraz sprzęt do obrony powietrznej i systemy walki elektronicznej. Dodatkowo KRLD wysłała na front ukraiński przynajmniej 3 tysiące żołnierzy, a łączna liczba północnokoreańskich wojskowych wysłanych do Rosji od początku współpracy sięga ok. 11 tysięcy.

Dzięki dostawom z Pjongjangu Rosja jest w stanie kontynuować długofalowe działania ofensywne mimo wyczerpywania się własnych zapasów uzbrojenia

Ten bezprecedensowy sojusz militarny między Rosją a Koreą Północną skutkuje nie tylko zwiększoną intensywnością rosyjskich ataków na Ukrainę, ale także oznacza poważne naruszenie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ i podważenie systemu międzynarodowych sankcji. Dzięki dostawom z Pjongjangu Rosja jest w stanie kontynuować długofalowe działania ofensywne mimo wyczerpywania się własnych zapasów uzbrojenia. Jednocześnie Korea Północna zdobywa dostęp do nowoczesnych danych wojskowych i technologii, co przekłada się na rozwój jej potencjału rakietowego i obronnego.

 

Kanadyjski zwrot ku Europie w odpowiedzi na naciski USA. 28 maja premier Kanady Mark Carney ogłosił, że jego kraj chce do 1 lipca przyłączyć się do unijnego programu dozbrajania ReArm Europe. W rozmowie z kanadyjskim nadawcą publicznym CBC Carney podkreślił, że decyzja ma na celu uniezależnienie się od amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego, który obecnie absorbuje aż 75% kanadyjskich wydatków na uzbrojenie. W exposé rządowym, odczytanym tego samego dnia przez króla Karola III, zaznaczono, że zacieśnienie relacji z UE i udział we wspólnych inicjatywach obronnych to jeden z głównych celów nowego gabinetu.

Kanadyjski rząd wysyła wyraźny sygnał: szuka większej niezależności w zakresie bezpieczeństwa i współpracy militarnej. Współpraca z UE przy programie ReArm Europe może wzmocnić europejskie zdolności obronne i otworzyć kanadyjskim firmom drogę do nowych rynków. To także dyplomatyczna odpowiedź na kontrowersyjną propozycję Donalda Trumpa, który zasugerował objęcie Kanady amerykańskim systemem Złotej Kopuły[1], ale pod warunkiem, że stanie się 51. stanem USA. Rząd Kanady jednoznacznie odrzucił tę ofertę, a retoryka Trumpa wywołała w Kanadzie silny odruch sprzeciwu i umocniła dążenie do zachowania suwerenności.

Obecny kurs rządu Marka Carneya to więcej niż tylko zmiana kierunku w polityce obronnej – to deklaracja politycznej podmiotowości. Choć Kanada pozostaje ważnym partnerem USA w ramach NORAD (North American Aerospace Defense Command  – Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej), coraz częściej dostrzega ryzyko wynikające z jednostronnej zależności. Europejska alternatywa jawi się jako bezpieczniejsza i bardziej partnerska – z możliwością wpływu na decyzje i dzielenia kosztów. Propozycja Trumpa, choć spektakularna, paradoksalnie umocniła w Kanadzie postawę niezależności. Zwrot ku Europie może stać się długofalową zmianą w kanadyjskiej polityce zagranicznej, która redefiniuje rolę tego kraju na arenie międzynarodowej.

 

Nowa władza w Rumunii. Nicușor Dan 26 maja został zaprzysiężony na prezydenta Rumunii. Dan zaznaczył, że będzie prezydentem otwartym na głos społeczeństwa i że priorytetem jest wsparcie rządu przez większość parlamentarną, niezbędne do przeprowadzenia koniecznych reform fiskalnych, zwłaszcza wobec wysokiego deficytu publicznego wynoszącego w 2024 roku 9,3% PKB.

Dan wygrał wybory prezydenckie 18 maja, zdobywając 53,6% głosów w drugiej turze, pokonując lidera prawicowego AUR Georgea Simiona, którego ugrupowanie bojkotowało ceremonię zaprzysiężenia, krytykując Dana jako „produkt systemu” i oskarżając o naruszanie suwerenności ludu. Obecnie trwają rozmowy na temat utworzenia nowej proeuropejskiej koalicji rządowej, która miałaby współpracować z prezydentem. W negocjacjach biorą udział cztery ugrupowania: liberalny Związek Ocalenia Rumunii (USR), Partia Narodowo-Liberalna (PNL), Demokratyczny Związek Węgrów w Rumunii (UDMR) oraz Partia Socjaldemokratyczna (PSD). Poprzednia koalicja rozpadła się po wycofaniu się PSD, które w ostatnim czasie raczej posługuje się retoryką suwerenistyczną.

Prawicowy Związek na rzecz Jedności Rumunów (AUR) sprzeciwia się nowej koalicji, nie uznając jej legitymacji i nazywając ją „reżimem”

Brak porozumienia grozi przedterminowymi wyborami, jednak większość obserwatorów ocenia, że taki scenariusz jest mało prawdopodobny, gdyż partie establishmentu wolą utrzymać się przy władzy. Tymczasem prawicowy Związek na rzecz Jedności Rumunów (AUR) sprzeciwia się nowej koalicji, nie uznając jej legitymacji i nazywając ją „reżimem”.

[1] Złota Kopuła to amerykański projekt supernowoczesnego systemu obrony przeciwrakietowej, który ma chronić USA i sojuszników przed zaawansowanymi zagrożeniami, takimi jak rakiety hipersoniczne, pociski manewrujące czy ataki z kosmosu. Choć system ma zapewnić niemal całkowitą ochronę, technologia potrzebna do jego stworzenia wciąż jest w fazie rozwoju, a koszty mogą sięgnąć setek miliardów dolarów.


RADZIEJEWSKI: Kampania wyborcza w Polsce, Musk i SN uderzają w Trumpa, Kanada w Europie LIVE | Q&A

✅ Polska kampania wyborcza a racja stanu ✅ Musk i Sąd Najwyższy uderzają w Trumpa ✅ Kto nie chce pokoju na Ukrainie? ✅ Kanada postawi na Europę? ✅ Grenlandia wpadnie w ręce Chin?


Najgłupsza i najbrudniejsza kampania w historii III RP. Kim jest Jacek Murański? Piotr Trudnowski

✅ Najgłupsza i najbrudniejsza kampania w historii III RP
✅ Czy duopol PO-PiS się kończy?
✅ Kim naprawdę jest Jacek Murański?
✅ Tusk vs. Nawrocki – co za kulisami ataku?
✅ Tusk: lider czy sabotażysta własnej strony?

💥 Polityka bez filtrów. Bez cenzury. Bez znieczulenia.


Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo